C.K. — litery, którymi w II poł. XIX w. oznaczono nazwy urzędów, instytucji itp., a to z powodu oficjalnych tytułów , jakie miał Franciszek Józef : cesarz i król.
Mieszkańcom CK Krakowa udało się zachować swoją odrębność językową. Wielu krakowian pewnie nie zdaje sobie sprawy, że mówi inaczej niż reszta kraju. I dopiero, kiedy wyjedzie trochę dalej niż ten c.k. pępek świata i zechce kupić wekę albo zamówi sznycel, może być niezrozumiany przez resztę świata. Kwik pisze: „w warszawskiej restauracji zamówiłem sznycla i dostałem…coś a la kotlet schabowy”.
Ta odrębność regionalna jest zaprawiona historią, ma własną tożsamość, tradycję, brzmi swojsko, lapidarnie. Tak, tak twoja mowa cię zdradza.
Podobno pewien producent płytek otworzył w Krakowie sklep i zareklamował go: PŁYTKI CERAMICZNE. Nikt nie wszedł. Ktoś podpowiedział, by napisał FLIZY i od tej pory miał wielu klientów. Zauważcie, że krakowianie idą na Rynek na nogach, a nie pieszo. Jedzą kajzerki (bułki z pięcioramiennym nacięciem), weki, obwarzanki, andruty, kiszone ogórki, kiszoną kapustę, piją kwaśne mleko. Na bazarze usłyszysz: skosztuj kiszkę, prawie za frajer ( spróbuj kaszankę, prawie za darmo ). Kiedy zapytają: na ile te truskawki (zamiast po ile ), mogą usłyszeć dowcipną odpowiedź: na dwa dni.
Krakowianki pieką serowce zamiast serniki, smażą chrust zamiast faworki, jedzą kremówki, ale gdzie indziej są to napoleonki, a napoleonki to tu zupełnie inne ciastka. Na drzewku ( choince ) wiszą bańki ( bombki ), a w kuchni tarło ( tarka ).
Krakowianie mają giry ( nogi ), a na girach cholewy (buty z cholewami ) błyszczą im na glanc. Poza tym swarzą się, gwarzą, cyganią i guzdrają się.
Ino dej gogusiowi wytentegować, to zaraz otrzymasz za swoje i zostaniesz bajtlokiem lub bajokiem, czyli człowiekiem opowiadającym zmyślone historie, klarnetem (pajacem ), grzbietem ( prostakiem ), gajdą ( ociężałym ), pacanem (głupkowatym ), tumanem ( niezbyt mądrym ), huncwotem ( łobuzem ), czy picusiem glancusiem – ulubione powiedzenie prof. K. Estreichera na określenie człowieka przesadnie dbającego o swój wygląd.
Obecnie regionalizmy są w odwrocie. Dzieje się tak dlatego, że wszyscy zaczynamy mówić jak stolica . To tam w centrum politycznym i biznesowym kształtowane są normy i to, co uznawane za poprawność. Już w zasadzie krakowianin nie wychodzi na pole. M. Rusinek deklaruje dyplomatycznie „wychodzę na zewnątrz”. A jeszcze tak niedawno słyszałam: warszawiacy to mieszkają na polach, a wychodzą na dwór, tymczasem krakowianin mieszka we dworze, ale wychodzi na pole. Kraków jak stolica wychodzi już na dwór.
Z krakowskiego języka znikają kolejne słowa. I tak w karcie dań nie uświadczysz sznycla, w piekarni widać na wece napis bułka pszenna, nawet na bazarku możesz usłyszeć włoszczyzna zamiast swojskiego: jarzyna. A i dzieci coraz rzadziej proszą o drożdżówkę właśnie tak: ze serem.
Twoja mowa już tak jednoznacznie nie zdradza, że pochodzisz z królewskiego miasta. Jeszcze trochę i wyrazy kwaśne mleko, jagody, kiszone ogórki, sznycle będą stosowane przy stylizacji języka małopolskiego. Chyba że pójdziesz po rozum do głowy i postarasz się czasem wzbogacić swój język o zabawne, dawne zapomniane słowa i powiesz żartobliwie picuś glancuś czy goguś.
Zawróć tę Wisłę pod Krakowem i przypomnij sobie słowa, które świadczą, że jesteś przecież stąd – z Małopolski.
Truskawki mnie rozwaliły. 🙂 . Niektóre wyrazy pamiętam z dzieciństwa a ja z Mazowsza przecie, np. za frajer, na glanc, giry, guzdrać się, cyganić.
Szkoda, że zanikają te słowa, może ktoś je gdzieś tam zapisuje, aby na dobre nie były zapomniane. Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
A idzze, idzze bajoku:-) Masz racje, kultywujmy odrebnosc regionalna. Ja propaguje bywanie „na polu” a dzis na obiad mam sznycle. Kupuje czasem weki choc niestety straciły wiele na smaku i jakosci – moze ze wstydu, ze nazywa sie je bułką ?
Ps przyszłam tu po linku od alElli i trafiłam wprost na krakowski rynek:-)
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Też nie rozumiem, w czym gorsza jest omasta od okrasy, a klabing jest w porządku.
PolubieniePolubienie
Warto zachować ciekawe regionalizmy, ponieważ wzbogacą język i określą tożsamość.
PolubieniePolubienie
Narażając się Radzie Języka Polskiego, napiszę że zbyt ortodoksyjne podejście do kwetii poprawności językowej powoduje – to o czym napisałaś – czyli programowe eliminowanie, stanowiących ważny zasób kulturowy, tzw. regionalizmów. Z drugiej strony należy zwalczać wszelkimi siłami wszelkie przejawy zaśmiecania języka, chociażby wulgaryzmami, czy też nowomodnym bełkotem o zarządzaniu zasobami ludzkimi, zmianą, czasem, ryzykiem i czym tam sobie kto wymyśli, bo zawyczaj li tylko wrażeniem.
Pozdrawiam z Krainy Loch Ness
PolubieniePolubienie
Bełkot pism urzędniczych, bankowych, korporacyjnych – jak widać – Rady Języka nie przeraża. A to przecież język pisany i o ten szczególnie należy zadbać.
PolubieniePolubienie
Nie jestem z Małopolski, ale większość tych słów znam i często używam w zwykłej rozmowie. Mieszkam na zachodzie Polski na dawnych terenach niemieckich, gdzie po wojnie przybyli ludzie z całego kraju. Wokół mojej rodzinnej wioski osiedlili się przesiedleńcy z dawnej Jugosławii i do języka, jakim się posługiwaliśmy, wnieśli nowe słowa, które też weszły do naszego słownictwa.
Źle byłoby, gdyby zanikły gwary regionalne i oby nigdy to się nie stało.
Życzę miłego weekendu.
PolubieniePolubienie
Język pisany to literacki, ale mowę ustną warto wzbogacić o nowe słowa czy oryginalne regionalizmy. Niedawno usłyszałam: poszukajmy fiakra. Chodziło o dorożkarza. A przecież nie tak dawno używał tego słowa Gałczyński. Mnie ten fiakier zachwycił.
PolubieniePolubienie
Prawie wszystko zrozumiałam, choć nigdy w Krakowie nie byłam. Wpis bardzo ciekawy. Gratuluję pomysłu 🙂
PolubieniePolubienie
Ciekawe, czy zrozumiesz: o, krucafuks, ale rejwach robią te rajfury.
PolubieniePolubienie
Ja też wszystko rozumiem, jak kalinaxa i nawet Twoją groźbę w odpowiedzi, krucabomba też, bo jestem Wrocławianką o korzeniach lwowsko-kieleckich. Wydaje mi sie, że wspomniane regionalizmy nie ograniczają się tylko do Krakowa, a i w stolycy swoje gadają i nie wkładają w to swej rączkie ani nóżkie… Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
A może spróbujmy przeforsować krucafuks czy krucabombę zamiast tych współczesnych przekleństw zaczynających się na k…czy sk…Te dawne wydają się przyjemniejsze dla uszu, jeśli już ktoś bez przerywników nie może się obejść.
PolubieniePolubienie
Nie da się ukryć, że obecne regionalizmy dokładnie odzwierciedlają podziały w Polsce rozbiorowej. To co opisujesz dotyczy w takim samym stopniu (jak nie większym!) Kongresówki jak i zaboru pruskiego (gł. Wielkopolska, Mazury), Moim zdaniem jednak wszystkie formy języka polskiego zastępowane są zdigitalizowanym pismem obrazkowym. A więc: „spoko, jest w porzo, i nara” 🙂
PolubieniePolubienie
Masz rację. Obserwuję to w smsach i jeszcze wyrazy bez „ą” i „ę”. Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Moi rodzice pochodzili z Nowosądecczyzny. Jako dziecko znałam wiele wyrazów, które w Wielkopolsce wymawiało się inaczej, albo miały inną semantykę. Teraz już nie pamiętam, ale wiem, że w szkole podstawowej dzieci śmiały się, kiedy mówiłam inaczej niż one. Moi rodzice nigdy nie wyzbyli się gwary krakowskiej, wymowy melodyjnej. Zresztą nigdy nie chcieli na siłę być Poznaniakami. Zostali do końca duszą i wymową krakusami.
Pozdrawiam Ultra:)
PolubieniePolubienie
Mnie niedawno wpadło w ucho dźwięczne słowo „ciućmok”, oznacza niedorajdę.
PolubieniePolubienie
Klik dobry:)
Sporo tych słów używa się także na wschodzie Polski.
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
W Małopolsce słyszę słowa z różnych regionów, a nawet warszawskie „ly” w słowie „lystek”.
PolubieniePolubienie
Oj bywa wesoło czasami, nawet teraz. Na Lubelszczyźnie np. funkcjonuje dość potocznie słowo „zładować”. Oj się kiedyś zdziwiłem, gdy je usłyszałem, bo kontekst mi się zupełnie nie zgadzał. Również ciekawie brzmi „kycnon”. Kubełko i pół litry to standard, a weka to parówka. 🙂
Trzeba sobie uświadomić, że regionalizmy są w języku polskim, również literackim (pisanym) jak najbardziej poprawne i dopuszczalne, pod warunkiem że powiązane z regionem, np. Radio Kraków czy Gazeta Krakowska spokojnie może używać małopolskich regionalizmów.
Niedaleko naszej działki jest wieś Stryjno. Wydawałoby się, że jedziemy do Stryjna? Nic bardziej mylnego – jedziemy to (tej) Stryjny!!!
Jest Ostrów Lubelski czy Lednicki, a jest też Ostrów Mazowiecka. A ja pochodzę z miejscowości Ostróżne, które teraz jest już Ostrożnem – nazwa była od ostróżyn, a teraz od ostrożności. Byłem wiec Ostróżeniakiem, a jestem Ostrożeniakiem. 🙂
PolubieniePolubienie
Podobnie mają mieszkańcy Tychów. Sami mieszkańcy i siła tradycji przemawia za jazdą do Tychów, ale media i środki przekazu jadą do Tych. Która opcja zwycięży? Obawiam się, że media mają większą siłę przekazu.
Ostrożeniak zgubił tylko kreseczkę od Ostróżeniaka. A co mają zrobić mieszkańcy, którzy nie wiedzą, czy mieszkają we Włoszczowie, czy we Włoszczowej, a mieszkańcy innej miejscowości w Lini czy w Linii ? Niby wiadomo, a na przystankach i w zeszytach uczniowskich bywa różnie.
PolubieniePolubienie
Nie znam nazwy CK Kraków, znam natomiast nazwę CK Kielcensis, co oznacza dokładnie: obywatele Kielc.
Pozdrawiam:-)
PolubieniePolubienie
W Kielcowie to prawie jak w Krakowie. Tak mówią.
PolubieniePolubienie
No, nie jestem przekonana, że w Kielcowie lubią chytrych krakusów, ale na pewno skrót CK należy do Kielc.
PolubieniePolubienie
CK w Kielcach oznacza zupełnie co innego niż w Krakowie. Civitas kielcensis oznacza społeczność Kielc ( miasto Kielce ). W Krakowie CK oznacza cesarsko – królewski, ponieważ taki tytuł przysługiwał Franciszkowi Józefowi.
PolubieniePolubienie
Nie jestem z Małopolski, ale znam większość tych słów. U mnie w domu czasami jest zabawnie jak w jednym czasie goszczę Ślązaków, Górali, Kaszubów i właśnie Krakowian. Tego nie da się opisać, trzeba to przeżyć, ubaw po pachy, w takim towarzystwie nie da się nudzić. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Przyznaję, kaszubski dla mnie najtrudniejszy.
PolubieniePolubienie
Wpadłam, bo myślałam, że wpis będzie o elekcie… :-))
PolubieniePolubienie
Dzięki za wpadanie i klikanie.Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
CK tak jak pisze Ultra,w Kielcach ma inne znaczenie.
U mnie też się tak mówiło na wsi kieleckiej,pamiętam dokładnie taki język z dzieciństwa.Trochę nas bawiła i podśmiewaliśmy się z bratem tej gadki i swarzenia,gogusia,galanty itp./ naszych kuzynów/,ale z czasem to było fajne.Również w moim domu mówiło się chrust,serowiec,makowiec i inne,a sernik to był ten wyjątkowy na 16 jajach-„wiedeński”
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
A jest jeszcze ten sławny centuś !
Wg M. Czumy krakus to ten, który urodził się w Krakowie.
Krakowianin mieszka w K-wie, krakauer to ten, którego tradycje sięgają czasów Franciszka Józefa, a krakowiak to kiedyś mieszkaniec okolic Krakowa.
PolubieniePolubienie
Bardzo mi się podoba gwara regionalna. To tak jakby ktoś mówił w obcym języku. Największą satysfakcją było dla mnie usłyszeć gwarę kaszubską, która jest faktycznie niemożliwa do zrozumienia dla nas obcych.
Pochodzę z Krakowa i używam w życiu codziennym prawie wszystkich tych określeń, o których piszesz. Nawet nie wiedziałam, że należą do gwary małopolskiej. Wstyd, że czasem łapiemy się na tym iż tak mało wiemy o swoim regionie. Dobrze, że są jeszcze tacy ludzie jak Ty Ultra, którzy uświadamiają nam jak to było dawno temu 🙂
Serdeczności 🙂
PolubieniePolubienie
Skoro urodziłaś się w Krakowie to jesteś krakuską, a jeśli mieszkasz tu to krakowianką, a jeśli tradycje rodzinne sięgają czasów cesarza to krakauerką. Serdecznie pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Pojęcia dotąd nie miałem że nasze okolice mają własny dialekt… Wiele z przytoczonych przez Ciebie zwrotów znam i czasami używam: kiszona kapusta, kiszone ogórki, kwaśne mleko, obważanki, giry, chrust słyszę rzadko, popularniejsze są faworki… Makowiec to jest makowiec, ale sernik to już nie „serowiec”.
Jeśli gdzieś wychodzę, to idę na polę. Moja pochodzaca z Gdańska dziewczyna ustawicznie mnie poprawia: „Jakie POLE? Wychodzi się na DWÓR” 😀
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Inne regiony mówią: zsiadłe mleko, kwaszona kapusta. My kisimy. A jak nie chcesz wychodzić na dwór, to możesz zawsze wyjść na zewnątrz. Serdeczności i pozdrowienia dla Ciebie i Narzeczonej.
PolubieniePolubienie
Dzięki wielkie za pozdrowienia 🙂 Na pewno jej przekażę 🙂
Jeszcze nie Narzeczona…zobaczymy, co przyszłość pokażę 🙂
PolubieniePolubienie
Życzę powodzenia.
PolubieniePolubienie
Wszyscy znają pojęcie „Centuś’ i na ogół odczytują zawartą w tym treść jako skąpy, chytry. Mnie się zdarzyło usłyszeć od rodzonego krakusa powiedzenie” Co tanie, to drogie”. Wtedy zrozumiałem co znaczy centuś. On kupuje porządne rzeczy i wtedy nie żałuje pieniędzy, bo wie, że to się opłaci
PolubieniePolubienie
Wiadomo, lepiej mieć węża w kieszeni i byle czego nie kupować. Szkoda pieniędzy.
PolubieniePolubienie
Witam… z dawniejszych peregrynacji po Krakowie i okolicach utkwiła mi w pamięci „magiel elektryczna” i wyjście „na pole”, bo u nas, centralniaków, jeno „na dwór” się wychodzi. No i oczywiście to dyskretne, skromniejsze niż na Podhalu akcentowanie na pierwszej sylabie, tak jakby dla przypomnienia, że Austro-Węgierska była to monarchia, a nad Dunajem w Budzie i Peszcie ten sposób akcentowania jest wyróżniony.
Pozdrawiam upalnie
PolubieniePolubienie
Mnie zawsze rozczulała „krawatka”.
Na południu omasta, centralnie okrasa. Któraś opcja zwycięży, a któraś pójdzie do lamusa. Język żyje, zmienia się, to normalne. Ale wulgaryzmy wolę krakowskie, np. krucabombę. Pozdrowienia i serdeczności.
PolubieniePolubienie