O NOWYM ZJAWISKU, CZYLI FEMINIZACJI JĘZYKA

           Pojawiają się w mediach nowe słowa: szafiara, gościni, premierka, ministra, marszałkini. Jedne przeżyją, inne zostaną obśmiane, a jeszcze inne zostaną zapomniane na zawsze. Feminizacja języka stała się faktem, czy chcemy tego czy nie. Nic tego procesu nie zatrzyma. Nazwy żeńskie z oporami, ale będą się pojawiać i wracać do znaczenia. Czy wiecie, że już powstaje Słownik feminatywów współczesnej polszczyzny?

t o 4

        Ten post jest przykładem, jak mądrzy blogerzy mogą inspirować do zastanawiania się nad życiem intymnym naszego języka. Kneź (www.kneziowisko.pl) w komentarzu do mojego postu dowcipnie pisze: „Po prawdzie to podobno teraz należy mówić gościnie(…) A że podobno i Maria Skłodowska-Curie też była kobietą, to nie ma przeproś”.

     Wyobraźmy sobie, że mamy przedstawić panie wchodzące do studia (np. trzy posłanki i marszałkini). Wchodzą goście? A przecież to same kobiety. I chociaż formę „ta gościa” znano ponad sto lat temu, to nadal funkcjonuje tylko w r. męskim jako ‚gość’. Mnie podoba się słowo ‚gościni’, kiedy wchodzi jedna pani i słowo ‚gościnie’, kiedy pań jest więcej. Czy wejdą  słowa ‚gościni’,  ‚gościnie’ na stałe do świadomości, czas pokaże. Na razie język ulicy posługuje się pogardliwym: gościówa.

piesek

        Kobiety zajmują stanowiska kiedyś zarezerwowane tylko dla mężczyzn. Musi to znaleźć odbicie w języku. Jak wiadomo, dawniej kobieta prawie nie miała płci. O sławnej noblistce nikt nie powiedziałby fizyczka, chemiczka, badawczyni. Obecnie także w podręcznikach  szkolnych polecenia w kartach pracy uczniów są kierowane tylko do chłopców. Musimy bowiem pamiętać, że stereotypy mieszkają  również w naszym języku. I chociaż od dawna kobiety pracujące na dwóch etatach w domu i w pracy udowodniły, że z dziećmi i domem na głowie mogą być dobrymi menedżerkami, konstruktorkami, designerkami, to przesąd o małym rozumku pań funkcjonuje w języku. Zapytajcie właściciela sklepu ze sprzętem informatycznym, kogo zatrudniłby na sprzedawcę: panią, czy pana, odpowie bez wahania – pana. Woli pana, ponieważ mężczyzna  zna się na skomplikowanych urządzeniach. Musiał słyszeć o informatyczkach, ale w świadomości pozostała informacja, że wszystkie  kobiety na informatyce się nie znają. A czy ktoś widział ogłoszenia: poszukuję farmaceutki, menadżerki, informatyczki? Każdy poszukuje farmaceutę, dermatologa, czy informatyka. Język mamy w stereotypach i w zwojach mózgowych.

jez 5

             Najczęstszymi wykładnikami żeńskości są formanty: – ka,  – ini (-yni), – ina, -anka,  -owa, np. krytyczka, zwyciężczyni, sędzina, twórczyni, designerka, menadżerka, dermatolożka, suwnicowa, pilotka. Prof. J. Miodek pisze: „Popieram gorąco coraz wyraźniejszą tendencję do posługiwania się w obiegu komunikacyjnym przyrostkami – formalnymi wykładnikami żeńskości”. Nic nie stoi na przeszkodzie, by nadawać odpowiedniki żeńskie  poza stereotypami mieszkającymi w głowach.         Zwyczaj ( uzus ) każe pisać: książka dla ucznia (czyli dla uczennic już nie) zamiast dla uczniów,  legitymacja studenta czy karta czytelnika zamiast: studentów, czytelników. Podobno mężczyźni boją się deprecjonowania swoich kiedyś zarezerwowanych tylko dla nich zawodów. Doktor to była ważna persona. W Krakowie o kobiecie, która mogła tylko sprzątać, ale była żoną lekarza, mówiono z szacunkiem ‚doktorowo’. Obecnie o lekarce – o, zgrozo – mawiają ‚doktorka’. Nie do pomyślenia była też mecenaska, profesorka, marszałkini, a nawet posłanka. Niedawno tyle było dyskusji na temat niestosowności nazw „filolożka”, „psycholożka”. Upowszechniły się na tyle, że nie budzą negatywnych skojarzeń. Ale kiedy J. Mucha poprosiła, by mówić do niej ‚ministra’, rozległ się zewsząd męski rechot, który trwa do dziś. Hejt uderzył również w słowo ‚premierka’: niech nazywa się ‚premiera’ , bo nigdy się nie zestarzeje jako zawsze nowa.

         Zwróćmy uwagę na słowo ‚biznesmen’. Kobieta pracująca w biznesie to nie ‚bizneska’, a biznes women. Można bez obśmiania? I jeszcze dowartościować… Trzeba o jednym wiedzieć, że na siłę feminizować się nie da. Wszystko wymaga czasu.

antique_vintage_book_264729_l

            Proponuję wakacyjną zabawę. Spróbujmy sami obsadzić kobiety w męskich zawodach: marynarce, straży, wojsku itp. Marynarka nie pasuje ? Może kapitanka ?

       Wiem też, że drapieżniki zawsze mają rodzaj męski: lew, tygrys, lampart itp. Pozostało jednak do obsadzenia rodzajem męskim wcale niemało nazw, jak: mucha, ćma, sarna, sowa, mysz, wiewiórka, żmija…

          A jak nazwiemy pana pracującego w przedszkolu ?

          Pobawmy się słowem, a przy okazji może poprawimy sobie jakość zwojów w swoim mózgu. Poświęćmy języczkowi nieco uwagi, bo może być taki słodki. 

language-lips-mouth-strawberry-Favim.com-1567726

65 uwag do wpisu “O NOWYM ZJAWISKU, CZYLI FEMINIZACJI JĘZYKA

  1. ~Kneź Okrutnik

    To ja na pierwszy ogień proponuję majtka – w wersji żeńskiej będzie majta? Majtek-majtówa? Majtek-majtasa?
    Jakoś do mnie te nowe poprawnościowe tendencje w jezyku nie przemawiają. To nie kwestia męskiego szowinizmu, tylko niestety rzeczywistej głupoty i pomerdania w głowie. Pani doktor, pani psycholog, pani kapitan, pani poseł, pani premier itd., brzmi w języku polskim bardzo godnie i tego typu wyróżnienie uważam za zupełnie satysfakcjonujące i honorujące godność kobiety na stanowisku. Wersje typu, premierka, premierzyca, premiera, uważam za zbędne i niepotrzebne, pretensjonalne udziwnienie i językowy absurd.
    Weźmy jeszcze na tapetę owego gościa (gościnię). Oto mamy gościniec – w co najmniej dwóch znaczeniach – i jak zmienić żeby to była wersja sfeminizowana? Gościnica do wsi? Gościnica dla gości? A gościna? To teraz jak facet zrobi takową, to to ma być gościniec??? No litości!!!! Już wystarczy ze te kobiety się na razie ośmieszają, ale nie otwierajmy może „puszki z Pandorem”!!!

    Polubienie

      1. Ja też myślę podobnie do Knezia.
        Dajmy spokój tej manierze nazywania wszystkiego po nowemu, czyli po kobiecemu bo zabrniemy w śmieszność. Ja szanuję panią premier dlatego, że jest premierem, a nie dlatego, że jest kobietą.
        Anglicy mieli swoją Airon Lady i nie wariowali

        Polubienie

    1. Puszka z Pandorem się otwarła…
      Pamiętajmy, że słowo żyje tylko dlatego, że my tak zdecydujemy, czy będziemy go używać. Ileż oburzeń wywołało słowo „zajebisty”. Obrzydliwe, a w użyciu. Podobnie było kiedyś z „kierowniczką”. Mówiono, że to mała kierownica, a nie poważna pani kierująca zakładem. Możemy się śmiać i płakać, a i tak w języku będą pojawiać się różne słowa. Jedne się przyjmą, inne nie. Pozdrawiam.

      Polubienie

    2. Życie słów zależy od ludzi. Feminizacja jest faktem, tego nikt nie jest w stanie powstrzymać, ale feminizowanie na siłę wszystkiego staje się śmieszne.Szanowny Kneziu, puszka otworzona, a co ze zwojami, skoro poćwiczyłeś na majtkowej? Ostatnio spotkałam się z malowankami i grami dla dorosłych na ćwiczenie mózgu. Uważam, że zabawa w nowe słowa jest przynajmniej zabawniejsza. Pozdrawiam. Ukłony dla Starszej.

      Polubienie

      1. Mnie jako facetowi nie przeszkadzają żeńskie formy. Nie uważam ich za śmieszne, w ogóle nie widzę w tym żadnego problemu.
        Śmieszy mnie to, że niektóre czynności są tylko męskie albo tylko kobiece, a przez podanie ręki gejowi można się zarazić;)
        Pozdrawiam:)

        Polubienie

    3. Ręcyma i nogami podpisuję się pod tym, co napisał Kneź. Nie tylko „nie jestem za” ale wręcz jestem PRZECIWKO nazywania wszystkich tych funkcji w beznadziejnej nowomowie. Nie jestem bowiem żadną pedagożką, tylko po prostu pedagogiem, ewentualnie panią pedagog. Podobnie jak w wojsku się mówi o dziewczynie „szeregowa”. Jest stopień „szeregowy” i tak się to powinno mówić, a nie wymyślać „kapral-kapralka, plutonowy-plutonowa” i dopiero od chorążego wzwyż „pani chorąży, pani porucznik, pani kapitan”. Nie szukajmy na siłę guza, uważam, że feminizacja w żaden sposób nie podbija wartości kobiet zajmujących dane stanowiska czy sprawujących określone funkcje, a wręcz przeciwnie – często naraża je na śmieszność i brak poważania.
      Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  2. Ja myślę podobnie jak Knex, Teresa I Tatul.
    Ponieważ to nazewnictwo proponowane na siłę
    bedzie bardzo dziwne i śmieszne.
    I chyba się jednak nie przyjmie w naszej mowie.

    Miłego Dnia 🙂

    Polubienie

    1. Pożyjemy, zobaczymy. Jedne będą używane, przeżyją, a inne pójdą w zapomnienie. A pamiętasz, ile oburzenia było, gdy pojawiały się słowa angielskie. Obecnie już dzieci w przedszkolu wplatają słówka obce w język polski. Język żyje, więc musi się zmieniać.

      Polubienie

      1. Rozwój języka polega także na DODATKOWYM przyjmowaniu nowych prostszych form językowych. Chociaż w podanym przykładzie akurat chodzi o rozwój nie języka, a technologii mielenia ziarna. 😉

        Polubienie

      2. ~Kneź

        A nie mówimy???
        Język Kochanowskiego jest chyba zrozumiały dla przeciętnie wykształconego Polaka? No, chyba że (jak mówi Piotr Opolski) w szkołę kamieniami rzucał?! 😀 😀 😀

        Polubienie

      3. Ultra

        Jeśli weźmie się do ręki Słownik polszczyzny J. Kochanowskiego, popatrzy na cytowane pierwodruki, transliterację i oryginalną ortografię, zapewniam, że lekko by nie było. To nie ten język, który znamy z lekcji o Kochanowskim. Nawet gdyby bardzo uważnie słuchać, nie chodzić na wagary, jeno „przedsiem aczem czytał”.

        Polubienie

  3. To ja zupełnie nie mam problemów z nazywaniem kobiety np. pani marszałek, zamiast marszałkini (nie lubię takich naciąganych słów 😉 ).
    W sumie z panem, który pracuje w przedszkolu też nie mam problemów, bo tacy…..nie istnieją 😉 Same przedszkolanki 🙂
    Miłego dnia, pani bloger 😉

    Polubienie

    1. Blogerka może być, żaden problem. Ale tworzenie bezmyślne feminizmu ‚premierka’ jest niezasadne. Znałam pana opiekującego się grupą przedszkolną, dzieci nazywały go ‚przedszkolanek’, a mamy ‚ pan przedszkolanin’. Znam też pana, który jest ‚nianiem’, no bo chyba nie nianią. Pozdrowienia.

      Polubienie

      1. ~Kneź

        A on nie może być po prostu opiekunem? Przedszkolanek? Dlaczego nie – i żartobliwie, i dowcipnie, na pewno nie obraźliwie – cudzysłów az słychać! 🙂

        Polubienie

  4. ~Kneź

    Język polski jest językiem żywym, a kryterium używalności jest tu absolutnie dominującym elementem, decydującym o poprawności. Nie da się zadekretować w takim przypadku używania lub nie, określonych form, narzucanych w sposób sztuczny. Pewne elementy tak, ale niewiele z tego wciskania na siłę wyjdzie.
    Co do dziwnych form językowych, czy odmian, to bywają bardzo dziwne nazwy miejscowości, jak choćby Ostrów Lubelski, ale jest Ostrów Mazowiecka. Jest też np. miejscowość Stryjno, ale nie jedziemy do Stryjna, a do Stryjny!

    Polubienie

    1. Trafna merytoryczna uwaga.
      Z miejscowościami to dopiero zamieszanie. Jedni jechali do Włoszczowy, inni do Włoszczowej, a wysiadali w jednym mieście. Dopiero ostatnie lata definitywnie wyłoniły obowiązującą fomę ‚ do Włoszczowy’. Niektórzy to nawet nie wiedzą, gdzie mieszkają i mówią, że w Jabłonnej, a tak naprawdę to w Jabłonnie. Pozdrawiam poprawnościowo.

      Polubienie

  5. ~Kneź

    Jeszcze odnośnie makaronizmów angielskich w naszym języku. Sądząc z bredni, wygłaszanych w napuszony sposób chociażby w tak sztandarowej rozgłośni jak TOK FM, nie da się już zupełnie obejść bez tego, żeby nie być posądzonym o prymitywizm albo brak obycia. I oto rok temu nasi Młodzi organizowali Festiwal Gier Umysłowych. W pismach do różnych instytucji, materiałach promocyjnych, wnioskach o patronat (nie myśleli nawet o matronatach) i nie używali w ogóle takich słów. Za to sprawdzali poprawność pod względem poprawności, konsultując wszystko z zawodowcem od redagowania tekstów. I wszyscy te wnioski (pisma) potraktowali bardzo życzliwie i ze zrozumieniem, chociaż nie było tam żadnych eventów, menegmentów, reserczów i innego śmiecia.

    Polubienie

    1. Masz rację. Nawet jeśli jest odpowiednik polski, współcześni wybierają obce nazwy. Ostatnio jedna z młodziutkich urzędniczek tak się popisywała znajomością angielszczyzny, że zwróciłam jej uwagę, iż rozmawia z Polką. Serdeczności.

      Polubienie

  6. ~Kneź

    Jeszcze odnośnie zmian językowych i zrozumienia tychże. Dla mnie szokiem było zetknięcie z lubelską (krzczonowską) odmianą gwary. To był szok, w pierwszych rozmowach kompletnie nie kojarzyłem o czym ci ludzie mówią? I dopiero po jakimś czasie przyszło olśnienie – oni mówią całkiem poprawna odmianą języka polskiego, ale bardzo archaiczną w wymowie i znaczeniach. Najpierw więc musiałem zrozumieć Usłyszeć) co mówią, następnie podstawić stare znaczenie i dopiero wtedy przetłumaczyć sobie na znaczenie współczesne i dosyć szybko nastąpiło przestawienie się na normalny kontakt. Powiedzenie „kycnon do stoku zładować kładkę” jest całkiem jasne! 😀 😀 😀

    Polubienie

    1. Gwara krzczonowska jest trudna dla kogoś, kto rzadko jej słucha. Przytoczone powiedzenie jest dla mnie niezrozumiałe. Zapamiętałam niektóre zdania, jak: chtóra goudzina, daję psam, kotam, podej ta kartofla.
      Ale cebularze mają przepyszne. Pozdrawiam.

      Polubienie

      1. ~Kneź

        kycnon – skoczył
        stok – źródło
        zładować – zreperować, doprowadzić do ładu
        a reszta normalnie, jak wszyscy 😀

        Polubienie

  7. ~szczur z loch ness

    I cóż ja biedny mogę napisać o … nowym zjawisku 🙂 Tym bardziej, że wcale nie jest nowe, bo głupota istniała od zawsze i ma się nadal całkiem nieźle, a powtarzanie, że Imć Kneź ma rację byłoby truizmem. Zatem zostawiam niezmienne wyrazy sympatii oraz pozdrowienia z Krainy Loch Ness 🙂

    Polubienie

  8. ~Beata

    Cóż za inteligentne „bestie” przede mną pisały komentarze, aż mnie zmroziło, bo ja taka marna wśród takiej elity, na dodatek pochodzę z regionu trudnego gwarowo, więc sama muszę się pilnować, żeby nie popełnić gafy…
    Powiem krótko – trudny i skomplikowany jest nasz język, czy nie można by było prościej się porozumieć, czy wszystkie te reguły muszą być takie skomplikowane, tu aż się prosi o ujednolicenie tego bałaganu… Pozdrawiam wakacyjnie 🙂

    Polubienie

    1. ~Kneź

      Dzięki, Beato! Ani bym pomyślał o sobie jako osobie kojarzonej z bestialstwem. Czasami tylko odrobina okrutności nie zawadzi, ale żeby aż tak???? 😀 😀 😀
      Język polski jest trudny i niełatwo daje się wtłoczyć w sztywne ramy, co widać przy próbach automatycznego korygowani tekstów przez edytory i ich słowniki. Wystarczy, że w zależności od kontekstu (czasami polegającego na paradoksie znaczeniowym, ironii, sarkaźmie… ), te same słowa znaczą coś innego, nie mówiąc o różnych, drobnych niuansach. To wychodzi przy redagowaniu, przy korektach, a najlepiej przy tłumaczeniach. Czasami trzeba napisać tekst od nowa, bo przetłumaczyć się nie da. A jak dojdzie do tłumaczenia tekstów piosenek, to zgroza!!!
      Ale popatrz, jakoś się dogadujemy, a nawet kłócimy i czasami wydaje nam się że wiemy o co! 😀

      Polubienie

      1. I tak oto niewinne słowo ‚gościnie’ Szanownego Knezia rozbudziło moje zainteresowanie współczesnym – nie zawsze trafnym – feminizmem słów oraz wywołało wiele emocji w komentarzach.
        O to chodzi, byśmy mówili prościej i piękniej.

        Polubienie

    2. Beatko, toż to wakacje, bawić się możemy, a nawet trzeba, także językiem. Ale tego, co tu postanowimy, nikt nie weźmie pod uwagę. O śmierci lub życiu słowa decyduje ta demokratyczna większość.

      Polubienie

      1. ~Beata

        Dzięki 🙂 Już czuję się podbudowana i gotowa do nowych konwersacji… A czasem nie zawadzi pobawić się nawet słowem… Pozdrawiam 😉

        Polubienie

      1. ~Kneź

        Nie powiedziałbym że wylansowały, a raczej że niektóre media usiłują wylansować. Na razie uzyskały tyle, że ośmieszają siebie i ideę, której ma to służyć.
        Niektóre formy zapewne się przyjmą, ale które, to nawet nie będę próbował wieszczyć, bo o przewidywaniu nie ma mowy. 🙂
        Z całą pewnością przyjmą się pewne formy czeskie, bo ostatnio czeska kultura za sprawą np. Jarosłava Nohavicy, czy Raduzy, nie mówiąc o Ewie Farnej, staje się nam coraz bliższa.

        Polubienie

      2. Bylo – nebylo !
        Mam dobry dzień: poznałam piosenki Raduzy, zakisiłam 80 słoików ogórków, zostałam pochwalona przez dentystkę, że nie rozwaliłam jej fotela, przeżyłam burzę. I to ja nazywam szczęśliwym dniem. Pozdrawiam wszystkich szczęśliwców zadowolonych z życia, które trwa.

        Polubienie

      3. ~Kneź

        Burza właśnie dotarła do nas, ale jakaś taka anemiczna i rachityczna. Pogroziła i zwiędła – na razie drobny deszczyk pada. Dobrze, że wreszcie, bo już żyć się nie dawało! 🙂
        Raduza jest cudowną pieśniarką i warto jej posłuchać, podobnie jak i innych. Szkoda, że media lansują jakiś chłam albo zgrane kawałki. 😦

        Polubienie

      4. Ultra

        W czasie burzy wiał dziwny silnie wirujący wiatr. U mnie ukręciło starego świerka w połowie. Ostał się kikut. Za to nie było deszczu. Anomalie i w pogodzie. Pozdrawiam.

        Polubienie

      5. ~Kneź

        A to jeszcze zobacz co potrafi czeska kapela pogrzebowo-weselna (tak o sobie mówią) – jakoś trudno mi podobną u nas znaleźć! 🙂

        Polubienie

  9. Nie przeszkadza mi rodzaj męski przy mówieniu o kobietach. Przecież skoro widzę kobietę, to wiem, że to kobieta- doktor. Doktorka jest dla mnie pogardliwe. Są nazwy zawodów, od których można utworzyć rodzaj żeński od dawna znanymi formantami, ale od niektórych nawet nie wypada tworzyć, bo przecież kobieta- marynarz nie będzie marynarką, bo już ten rzeczownik jest zarezerwowany dla części garderoby.
    Czesi już dawno od każdego rzeczownika oznaczającego zawód męski utworzyli rodzaj żeński i brzmi to niezwykle śmiesznie. Wspomnę też czeskie nazwiska, które mnie rozśmieszają, np. Górnicki- Górnickowa.
    Dla mnie zawsze będzie pani premier, a nie premierka, a tym bardziej premiera; pani minister a nie ministra lub ministerka. Tę ministrę pani Mucha powiedziała w żartach i tak już do niej przylgnęło.
    Nic na siłę!
    Pozdrawiam.

    Polubienie

  10. Nic na siłę, ale ministra mnie się np. takie określenie podoba. Przedszkolanka natomiast, to jest dziewczynka uczęszczająca do przedszkola, przedszkolak – chłopiec, a w przedszkolu pracują nauczyciele wychowania przedszkolnego, czyli nauczycielka i nauczyciel i nie ma problemu. Język jest „żywy” i zależy co większości przypadnie do gustu. Pozdrawiam

    Polubienie

  11. Klik dobry:)
    W Kanadzie np. nie feminizuje się nazwisk. Jeśli mąż jest Kowalski to i żona oraz córka – Kowalski. Ma to dobre strony, szczególnie w sprawach urzędowo – spadkowo – bankowych.

    Pozdrawiam serdecznie.

    Polubienie

  12. Hah> cóż mnie biednej dodać do tej dyskusji??? kiedy wystarczy zamiana jednej literki w słowie a już ma ono inne znaczenie; dla przykładu jedno słowo; „gadki” i „gatki” ; gadki od gadania zaś gatki potrzebne na cztery litery. Czy mają jakiś wspólny mianownik? Gadanie odbywa się gębą [ustami], a „gdyby nie zęby byłaby d… z gęby”; więc gatki potrzebne;
    ot > taka moja dygresyja; pozdrawiam 🙂

    Polubienie

  13. Pan pracujący w przedszkolu z dziećmi (a więc nie np. pan konserwator) to nauczyciel wychowania przedszkolnego, w skrócie: nauczyciel przedszkola. Pani to nauczyciel/nauczycielka wychowania przedszkolnego, nie ma takiego zawodu, jak „przedszkolanka”, choć określenie to jest dość powszechne. W moim odczuciu brzmi ono pejoratywnie, podobnie jak „kierowniczka” czy „dyrektorka”. W tych i podobnych przypadkach formy męskie znacznie bardziej oddają należny szacunek (gdy faktycznie się należy) – tak uważam i od razu zaznaczam, że daleka jestem od opinii, iż strojenie się w męskie piórka dodaje kobietom splendoru.

    Co do feminizacji języka w ogóle, również jestem na nie. Współczesna nowomowa po części brzmi wręcz groteskowo.

    Polubienie

  14. Feminizacja języka często mnie śmieszy, acz sama nieraz używam nowych określeń. Intryguje mnie ten pan z przedszkola i tak sobie myślę, skoro nauczyciel w postaci kobiety to nauczyciel-ka. to przedszkolanka w postaci mężczyzny może powinno brzmieć przedszolan.

    Polubienie

Dodaj komentarz