Mieszkać w arystokratycznej rezydencji

        

        Wielu uważa, że gdyby dysponowali kluczem do szczęścia, to wybraliby klucze do pałacu. Mieszkać w zamku to jakby osiągnąć stan satysfakcji materialnej porównywalnej niemal obecnie do intelektualnych bądź celebryckich  osiągnięć. Och, baronową, księżną, ordynatową, hrabiną być, ach, ten kawior żuć i z tej wyższej półki z satysfakcją pluć… Wracajmy do rzeczywistości.

         Wizytówką każdej rezydencji był salon. Grube, zimne ściany ocieplano materiałami, a od koloru obić nazywano salony: błękitny, „bronzowy”, czy paliowy (bladożółty).  U sufitu wisiały draperie, w oknach muślin „z sutą frędzlą”, w niszach stały zwierciadła i biusty (posągi). Garnitury, czyli komplety mebli zamawiano zwykle za granicą, przy czym  prawdziwych „jakobów” (wyrobów słynnego mistrza G. Jacoba) było niewiele. Biedermeiery to serwantki na porcelanę, żardiniery na rośliny, kanapy, toczony stół i masywne krzesła. W salonie obowiązkowo  stał fortepian.  Z czasem prostota się znudziła, więc w stylu Ludwika – Filipa tapicerowano, ozdabiano, pikowano. A w tapicerce miały się dobrze roje insektów.  Od pcheł nie były wolne nawet komnaty królewskie, żeby nie było. Nie można  również zapomnieć o umieszczonych w kącie „ozdobnych” spluwaczkach, a spluwano z ochotą, często i obficie. Nie każdy umiał jednakowoż trafić we właściwy otwór.

        W „Bluszczu” pełno było zdjęć „zdejmowanych” pałacowych wnętrz. Widać na nich mnóstwo wyściełanych empirowych szezlongów, bibelotów, natłok sprzętów. Do tego dodajmy zaduch. Jak wiemy, okna szczelnie utykano, a pomieszczenia rzadko wietrzono, bowiem ciągle obawiano się przeciągów i świeżego powietrza.

        Kiedy zapadał zmrok, w pałacu panował półmrok. Świece z łojówek nie dawały dobrego oświetlenia. Dokuczał również chłód, ówcześni mieli problem z ogrzaniem dużych izb.  W mroźne dni kwiaty przenoszono do kuchni, aby w salonie nie przemarzły. Ale nam najbardziej dokuczałby brak łazienek. Mycie w jednej misce i w tej samej wodzie kilku osób było normą. Z brakiem ubikacji także mielibyśmy mały problem. Kakuary w zamku zwykle były dwa, jeden dla państwa, drugi dla reszty. Miały kształt fotela z otworem, pod nim ceramiczne naczynie lub wiadro. Należało wyjść, choćby i w mroźną noc, do pałacowego wychodka. Przy braku oświetlenia trafić do otworu nie było sprawą prostą. „Kto zaś nie chciał zadawać sobie tej przykrości, zalewał w kominie ogień…” pisał J. Kitowicz. Pan Jędrzej myślał o sobie, bo z pewnością nie o kobietach. 

to1images

        O wychodkach zewnętrznych i ich wyglądzie nic nie napiszę. Podpowiem, że obok łóżek stały szafki, a w nich nocniki. Rano  po przyjęciach szły całe procesje z tymi naczyniami do miejsc, gdzie i król chodził piechotą. To wtedy pewnie powstało powiedzenie: nie sztuką być dżentelmenem z bukietem róż. Spróbuj i ty być dżentelmenem, kiedy niesiesz fekalia. Cóż, nie tylko w pałacu, ale  – jak zauważył F. Gajewski – „W całej Polsce zapomniano o wygodnym wychodku”. F. Hoesik wspomina anegdotkę, jak był u znajomych w Krynicy i wyziewy fetoru nie dały mu spać. Niedaleko był drewniany wychodek. Zatem, czas pokolorować pałacowy świat i przez witrażowe okna zobaczyć swojską rzeczywistość.

92 uwagi do wpisu “Mieszkać w arystokratycznej rezydencji

  1. Urodziłem się w „pałacu” z zapieckiem. Dorastałem w podobnym, ubikacje były problemem, głównie dla niewiast. Chłop sobie jakoś tam radził, byleby tylko wylazł z chałupy na podwórko. To dzieciństwo, później było już lepiej. Zapachy? Od zawsze obowiązuje zasada, że „to się myje a nie wietrzy”. I wtedy jest dobrze. Naszą wiejską chałupę, nasz „pałac”, bardzo miłe wspominam. Pozdrawiam. 🙂

    Polubienie

    1. Proszę przeczytać o zamku Lubomirskiego w Dubnie: „Nie ma klozetu, obok łóżka ziejąca dziura z sedesem, z której bije smród.(…) Umywalnia jest wprawdzie srebrna, ale w miednicy zmieści się tyle wody, co w karafce; dzbanek przecieka” I cóż z tego, że było sto pokoi, i cóż, że zamek. „Tu nie można mieszkać”-mówił lokaj arystokraty. Chłop uciągnął wody ze studni, wyszedł za stodołę, urwał trawy. Przed zamkiem zaś warty, straże, więc nawet panowie krzaczka nie podlali. Celowo nie wspominam sztywnych krynolin i długich sukien z trenami u dam. Wiadomo. Przy ówczesnej pruderii… niechby kto kostkę u nogi pani zobaczył.

      Polubienie

    1. „Kąpiel dwa razy w miesiącu”, „Myć się we dwóch na tej samej umywalni, jedną wodę wylać, a nalać drugą, nie uchodziło”…Jedna z dam zobaczyła rój mrówek na szezlongu, więc chciała strzepnąć, wtem zauważyła, że skaczą. To były pałacowe dorodne pchły.

      Polubienie

  2. Tytuł zabrzmiał intrygująco.
    Te insekty przerażają nie mniej, niż brak łazienki.
    I ja w swojej naiwności myślałam, że te nocniki służba wynosi. Zapomniałam, że wtedy nie było takiej ilości nowobogackich.
    Pozdrawiam ciepło w zimny i deszczowy poranek 🙂

    Polubienie

    1. „Często goście przy większych zjazdach, musieli rano sami te nocniki wynosić”. Może i służba wynosiła, ale niespieszno, albo nie co dzień, skoro wszyscy wspominają smród. Choć muszę uczciwie przyznać, że i flakony pachnideł obok stały.

      Polubienie

  3. Powiem tylko, że zamki i pałace lubię zwiedzać, ale mieszkać tam nie chciałabym, choćby z powodów, o których piszesz…a gdy do niewietrzonych pomieszczeń dodać zapachy kuchenne i inne, o których nie wspomnę , bo kawę piję, to wrażenia musiały być ekstremalne.
    Pałacowo u Ciebie ostatnio…

    Polubienie

    1. Za to osobne pomieszczenie zajmował pokój karciany. Na środku olbrzymi stół bilardowy, pod ścianami stoliki do kart obite zielonym suknem. „Przy kartach nie wszystkim udawało się zachować rozsądek i rozwagę.” „Aby spłacić karciane długi, zaciągano kolejne, podpisywano weksle, wyprzedawano lasy, wsie, rodowe precjoza.”
      Pałacowo u mnie, ponieważ ukazało się kilka książek dotyczących życia arystokracji, więc postanowiłam się z tym codziennym życiem wyższych sfer zapoznać, ilustracje strojów pooglądać, poczytać ciekawe historie, a niektóre wyśmienite.

      Polubienie

    1. „Podobne lęki były wówczas powszechne, więc zamiast narażać się na przeciągi, rozstawiano tak zwane westalki, czyli pojemniki z ziołami odświeżającymi powietrze.” Gdzie indziej czytałam o skrapianiu pachnącymi olejkami, czyli coś na wzór dzisiejszych kadzidełek…

      Polubienie

  4. ~Dreptak Zenon

    Ostatnio coś nas rodzinnie wzięło na dokonanie remanentu w rodzinnych platerach. Przy okazji mi małżonka przypomniała dlaczego zniknęły na lat 20? Otóż jako zwykły Dreptak mieszałem platerowana łyżka w jajecznicy!!!! 🙂
    A poza tym, komplet był na sześć osób, a nas już było siedmioro, samych „swoich”, nie licząc częstych gości. Teraz nie powiem, oglądam to co ocalało, z niejaka lubością. Po policzeniu okazało się, że trzech łyżeczek brakuje (leżą gdzieś za sprzętami, albo niechcący trafiły do śmietnika), więc uznaliśmy że warto by skompletować. Boże, jakie to drogie!!!
    Na razie łażę po licytacjach i jedną wczoraj kupiłem. 🙂

    Polubienie

    1. Do tych platerów należy zatrudnić majordomusa, który czyściłby sztućce, odźwiernego, który witałby gości, kamerdynera, który usadzałby przy stole, służbie poszyć liberię granatową ze srebrnymi guzikami. Tak się szyku kiedyś zadawało.
      Wreszcie te bajeczne polowania, „gdy po dniu zimowym spędzonym w mroźnej kniei myśliwy zdejmuje z siebie futra, walonki, włoży pantofle i zsiądzie do zasłużonego posiłku. Po kilku dobrych kieliszkach starki zasiedliśmy do jakichś fantastycznych zrazów”- wspominał M. Jałowiecki.

      Polubienie

      1. ~Dreptak Zenon

        Jasne! I wybudować czworaki z grubsza na 300 m kw. powierzchni, dla fornali, bo wszak nie mogą byle gdzie mieszkać! 😀 😀 😀

        Polubienie

  5. Wszystko zalezy od epoki, masz niestety racje z brudem, zaduchem i robalami, brakiem łazieniek i tym wszystkim. Jednak już przełom wieku XIX i XX dawał szansę na cudowne miejsca do życia… u nas wojna zrujnowała niemal wszystko, ale na przykład w Anglii czy w Irlandii można się naoglądać cudownych pałacyków z pełnym osprzętem sanitarnym… budowanych przez zakochanych bogatych mężczyzn dla swoich żon, kochanek czy kogo tam. A nasza Pszczyna i pałac księżnej Daisy? Nie jest źle… Ale fakt, to już wiek XX. Oglądałam też pałacyki i dworki w Ameryce Południowej, na wielkich plantacjach różnego rodzaju – są efektem koszmarnego wyzysku i to boli, ale są piękne, czyste i higieniczne. Jeśli więc ktoś był w stanie zamknąc serce i emocje, to sobie mógł zyć całkiem wygodnie… z tysiącami na niego pracujących biednych, głodnych, i brudnych.

    Polubienie

    1. Rodzimą arystokrację też stać było na łazienki. Problem był raczej w mentalności ówczesnych, „niejedna ze spółrodaczek moich raczej by szal turecki kupić sobie pozwoliła, a mąż prędzej by sto butelek szampana wypił, jak gdyby mieli sprawić do domu wannę..”

      Polubienie

    1. Dla panów był pokój oblucji, czyli „mała toaletka składała się z lustra i pudła z szufladami na brzytwy”. Nudząca się Tilda, żona O. Czartoryskiego dla żartu grzebienie i „szczotki do włosów podklejała miodem”. Ubaw nie z tej ziemi i po same pachy.

      Polubienie

    1. A wiesz, ile kosztowały te porcelanowe misy i nocniki, cynowe, miedziane dzbanki i wanienki, szafki z marmurowymi blatami, malowany jedwab zasłaniający nieczystości? Tu był ten luksus. „Podgrzewano nie tylko wodę wlewaną do wanny, ale i ręcznik.”

      Polubienie

  6. ~Małgośka

    Ha! Podobnie, przecież, rzecz się miała i w Wersalu, na przykład.
    Skąd więc się wzięło określenie „wersalskie maniery”? Pod przykrywką („ąą-ęę”) pomad, pudrów, peruk – krył się brud i smród.
    Czy alergików wtedy nie było?
    Dziś uczula byle pyłek kurzu, byle kłaczek sierści kota, nie mówiąc o robactwie.
    …Jakby przez mgłę przypominam sobie wszechobecne w aptekach …spluwaczki ( wiem, bo wśród dzieciaków krążył wtedy kawał o dwóch suchotnikach, którzy stojąc w kolejce po leki, założyli się z nudów oczekiwania, kto pierwszy wypije zawartość aptecznych spluwaczek … dobrze, dodrze – nie będę puentować ! 😉
    Na szczęście spluwaczki przestały być obowiązkowym wyposażeniem aptek, przychodni i szpitali, chociaż zwyczaj spluwania ( a nawet – smarkania) pozostał u niektórych osobników.
    Już kilka razy, idąc ulicą za takim delikwentem, o mały włos ( gdybym w porę nie odskoczyła) zostałabym opluta zielonym charknięciem. Zawsze robią to do tyłu, nie oglądając się !

    Boże mój! Ultro, zaczęłaś o arystokracji … a ja tu taki obciach…!
    Ale tak mi się nasunęło (przepraszam wrażliwców!)
    Pozdrawiam!

    Polubienie

    1. Złośliwy T. Boy-Żeleński pisał: „Arystokracja – często dość samozwańcza – była zarazem plutokracją w tym ubożuchnym mieście (chodzi o Kraków, gdyby ktoś się nie domyślił); ona bywała za granicą, znała świat, miała powozy, strojne kobiety, salony. Miała w swoich najlepszych egzemplarzach rzetelną kulturę.” W pałacu we Wrześni był stół ze złoconymi nogami, oryginalne meble japońskie, tureckie, porcelana, dywany, całe sale teatralne, biblioteki itp. Celowo wymieniam po to, by wykazać, że to nie pieniądze stanowiły problem z brakiem łazienek i ubikacji, tylko mentalność Polaków. Bywali w świecie, zachwycali się tam marmurowymi łazienkami, ale u siebie nie widzieli potrzeby montować.
      Pani Małgosiu, uwielbiam te celne, bystre Pani komentarze. Budzą mój szacunek i podziw.

      Polubienie

    2. No właśnie też chciałam napisać o Wersalu, gdzie nawet „dziur” w specjalnie przeznaczonych do tego miejscach nie było. Taki pałac i zero wychodków! Panie i panny kucały za drzwiami po cichutku i załatwiały, co należy, a służba ze szmatkami, miotełkami i zmiotkami natychmiast to uprzątała. Okropność!
      A co do pałaców i bezguścia w ich wnętrzach panujących, to kicz pałacu Sanssouci w Poczdamie chyba nie ma sobie równych. To ja już wolę wiejską chatę nawet z wychodkiem na zewnątrz.
      Pozdrawiam

      Polubienie

  7. … no cóż, czasy się zmieniają, wraz z nimi postęp w dziedzinie higieny, a pewnie gorzej jeszcze bywało w fornalskich barakach. Nie wszystko złoto, co się świeci. Ale przeciez i w naszych, bardziej demokratycznych czasach można zaobserwować zmiany… w sumie na lepsze… oby postęp zawsze zmierzał ku ludziom… pozdrawiam

    Polubienie

    1. Cóż, „nie korzystano z wanny zbyt często. Kąpiel brano raz, dwa razy w miesiącu, a często jeszcze rzadziej, angażując do pomocy kamerdynera lub pannę służącą.” Podejrzewam, że gdyby nie pomoc owych służących, to pewnie jeszcze rzadziej wchodziliby do wanny. Skoro nawet myć się sam nie musiał, to dlaczego robił to tak rzadko, nie pojmuję.

      Polubienie

  8. Moi rodzice prowadzili malutką piekarnię, a przy niej sklep z tym pieczywem, które sami wyprodukowali (lata 50, 60-te ubiegłego wieku). Sklep był czynny kilka godzin.
    Obowiązkowym wyposażeniem tego sklepiku była owa spluwaczka, której obecność i czystość sprawdzał inspektor Sanepid-u przy okresowych kontrolach. Pamiętam jak Mama walczyła z tym zalecaniem tłumacząc inspektorowi swoje racje. Był nieugięty. W regulaminie kontroli stało jak wół, że ma być i ma być czysta, więc wymagał.]
    Zamierzchłe czasy i słusznie minione

    Polubienie

    1. O rany, masakra, jakoś tak nie wyobrażam sobie, żeby w piekarni obok chleba stało takie ohydztwo, a tym bardziej żeby ktoś do tego spluwał, łeee.
      Współczuję tatulu Twoim rodzicom, co za głupi przepis. Nie dziwię się, że Twoja mama chciała z tym walczyć.
      Pozdrawiam

      Polubienie

      1. ~Dreptak Zenon

        Te spluwaczki (emaliowane) jeszcze nawet pamiętam, ale do czego one miały by służyć, to mi nikt nie chciał powiedzieć. Mam niejakie wrażenie, że w moich stronach był to sprzęt nieużywany, a pojawił się z powodu głupawych przepisów. A z resztą, kto by miał używać tych spluwaczek w polu albo w lesie??? 😀 😀 😀

        Polubienie

      2. Wyczytałam:
        „Gdy w 1949 r. komuniści zdobyli w Chinach władzę, nakazywali ustawianie spluwaczek w miejscach publicznych. W tym czasie w świecie zachodnim urządzenia te wychodziły już z użycia, choć u nas stały w urzędach jeszcze w latach 60.”
        W tym co nie trzeba, my zawsze pierwsi i przed szereg.

        Polubienie

      3. Gabuniu, cały czas się zastanawiam, dlaczego już po wojnie był obowiązek stosowania spluwaczek. Dawniej to chociaż były drogie i ozdobne, ale te z blachy, choćby i emaliowane były nieestetyczne. Ktoś musiał je myć.

        Polubienie

      4. Ja to się zastanawiam Ultro, po co w ogóle ktoś wymyślił i mało tego, nakazał stosowania takich bezsensownych naczyń, które były skupiskiem wielu chorób i bakterii. Powiem Ci, że żadna siła nie zmusiła by mnie do tego, by myć te obrzydliwe spluwaczki.

        Polubienie

      5. Inspektor śmiał się z tych interwencji i przyznawał, że ludzie wchodząc z dworu ( czy z pola) do sklepu są na ogół już po tego typu zabiegach wykonywanych swobodnie na zewnątrz, ale przepis – to rzecz święta. Wydawał zalecenia pokontrolne i już

        Polubienie

    2. Nie rozumiem o co chodziło z tymi spluwaczkami. Przecież chusteczki były i to z monografami, jedwabne, batystowe, wyszywane, kolorowe. Musiał spluwać do spluwaczki? Skąd się to wzięło i jak to tłumaczono. W sklepie z pieczywem to nawet niebezpieczne. Maniera jakaś, przecież normalnie rzadko musimy pluć.

      Polubienie

  9. Każda epoka niesie nowe mody, także w urządzaniu wnętrz. Obecnie zmieniają się one znacznie szybciej niż kiedyś. Żal tych mebli przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Postęp technologiczny jest obecnie niesamowity. Jakie udogodnienie będą za kilkadziesiąt lat? Ciekawe. Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Mnie najbardziej martwi fakt, że technika idzie do przodu, a człowiek jak stanął, tak stoi, nic się nie zmienił, nie zmądrzał, nie rozwinął. Wojny, walki, szukanie wroga, podchody, coraz okrutniejsze i coraz wymyślniejsze.
      Meble mam stare, solidne, będą służyły pokoleniom pod warunkiem, że moda się nie zmieni.

      Polubienie

  10. Czterdzieści, nawet trzydzieści lat temu w biednych, wiejskich gospodarstwach łazienki też wyglądały inaczej, niż nasze dzisiejsze. Zamiast papieru toaletowego w wychodku często leżały pocięte gazety, a podpaski i tampony zastępowała obrzydliwa wata. Dobrze nam teraz, chociaż ciekawa jestem jak naszą współczesność ocenią inni za sto lat?
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Polubienie

    1. Ewo, mówimy o arystokracji, która mogła sobie pozwolić na wszystko, a nie widziała potrzeby instalowania łazienek i ubikacji w swych zamkach. Na te sto pokoi plus służba było dwa wiadra, choćby i w formie fotelu, wyobrażasz to sobie? plus oczywiście nocniki.
      Brak papieru toaletowego pamiętam.

      Polubienie

  11. Przypuszczałam, że z tym przepychem i bogactwem nie jest do końca prawda, ale nie myślałam, że aż tak? Osobiście znam zamki i całą tą elitę dworską tylko z mediów, a tam raczej mowa była bardziej o zaletach, więc nie przypuszczałam jak to wygląda na prawdę od zaścianka.

    Te spluwaczki, to jakaś ohyda, na samą myśl robi mi się niedobrze, FUJ 🙂
    Dobrze, że te czasy minęły, a współczesność jest o wiele, wiele czystsza.

    Ściskam serdecznie

    Polubienie

    1. Luksus rozpieszczania może być.
      Niechby i ktoś plecy umył, to już coś. Podgrzany ręcznik, „gąbka wymoczona w pachnących ziołach”. Pomarzyć można. A jeszcze jak ten kamerdyner niczego sobie.

      Polubienie

  12. Molekułka

    Zawsze uważałam nasze współczesne łazienki i toalety z bieżącą, ciepłą i zimną wodą za największe osiągniecie naszej epoki ,a do tego jeszcze nasze małe, ciepłe i przytulne M 3 za mini pałac ,i uważam się za szczęściarę ,że takowy posiadam a przy tym nie muszą opłacać służby i sama swój pałacyk z przyjemnością utrzymuję w porządku a przy okazji mam domową siłownię w każdą sobotę.
    Pozdrawiam , szczęśliwa arystokratka i celebrytka z Prowincjonalnego Pałacyku M3 ;))

    Polubienie

  13. ULTRO!Powiem krótko jakos zrobiło sie niesmacznie i przeczytałam komentarze i odpowiedzi cały post arystokratyczna rezydencja by mi nie odpowiadala.Ale gdybym tam mieszkała?robilabym podobnie fe….dobrze ze zyje w innej epoce serdecznie pozdrawiam

    Polubienie

  14. Zawsze mnie fascynował temat pałaców, niejednokrotnie miałam przyjemność zwiedzać zamki mieszkalne i muszę przyznać, że to naprawdę niezwykłe, że pod tym pięknem, bogactwem zdobień i umiłowaniem elegancji krył się brak łazienek, insekty, zaduszne sale. Wydawać by się mogło, że to trochę alegoria ludzkiego życia – co na pokaz to na pokaz, a co w naprawdę to naprawdę 😉

    Polubienie

    1. Wydawało mi się, że w pałacu powinno być czysto, skoro tyle służby i te wytworne stroje. Tymczasem bieliznę „spodnią” zmieniano najczęściej raz na miesiąc, a nawet rzadziej.

      Polubienie

  15. Czasami to może by człowiek i chciał pomieszkać w luksusach, ze służbą. Ale… Wiele rzeczy jestem w stanie znieść, ale ten brak łazienek, higieny itp. to koszmar. Zwłaszcza dla kobiety… Wtedy to przecież nawet tej koszmarnej waty nie było.
    Kolejne „ale”, to ta ciągła obecność służby WSZĘDZIE. W końcu by mnie to wkurzyło. Rozumiem, że przy tamtej modzie pomoc przy ubieraniu się była czasem niezbędna, ale bez przesady.:)
    Poza tym, gdyby tak wszystko za mnie robiono, to chyba bym padła z nudów.:)
    Jest taka książka „Historia brudu”, ale nie wiem, czy odważyłabym się ją przeczytać…:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    Polubienie

    1. Mnie najbardziej zdumiało to, że insekty traktowano jako coś normalnego. Nie było z tego powodu obrzydzenia. Nie będę cytować, ale złapanego karalucha, czy pchłę zabijano kciukiem na stole. Przy gościach! A więc to nie był obciach.

      Polubienie

  16. A jeszcze warto dodać, że jak już się kąpali, to nie tylko w tej samej wodzie, ale i w koszulach, które nosili całymi tygodniami… Do tego tzw. plica polonica, czyli kołtun polski – mierzwa na głowie z insektami i obraz higieny mamy bardzo czytelny 🙂

    Polubienie

  17. Dziękuję za link. Znałam tę stronę, a nawet myślałam wkleić nocnik z napisem Piątek, bo były na każdy dzień tygodnia. Do tego wór gazet, papierów, nawet przeczytane listy, których się wtedy sporo pisało.

    Polubienie

  18. Witaj
    Ciekawy tekst, zaskoczyłaś mnie, teraz już inaczej patrzę na pałace bez zazdrości i chęci zamieszkania tam…
    Ale jedno mi się niezwykle podoba w pałacach – piękne meble, marzę o takich, niech będą stylizowane ale te kształty np. kredensu, krzeseł, foteli… to jest to co mnie zachwyca.
    pozdrawiam ciepło
    dobrycoach.bloog.pl

    Polubienie

    1. W Internecie na Allegro można kupić ciekawe stylowe meble, niektóre za rozsądną cenę. Jeśli do samodzielnego odnowienia, to jedynie kilkaset złotych. Najpiękniejsze biblioteczki, oczu nie można oderwać.

      Polubienie

      1. ~Małgośka

        Pochwal się, Kneziu na swoim blogu!
        Przecież ciekawość mnie rozpiera, czym watrowicze będą mieszać kawę w tych jednorazowych kubeczkach.
        No, bo chyba je zabierzesz?!

        Polubienie

      2. ~Dreptak Zenon

        Właśnie się zastanawiam, czy napomykać o mojej nowej manii??? Bo nawet rozróżniam skąd jakie platery wyszły? I nawet powoli oznaczenia poznaję i firmy – ot chociażby wytwórnia braci Hennebergów – toż to kuzyni naszej Beaty z Wystarczająco!!! Hefra późniejsza, to połączenie akurat tej fabryczki z firma Fraget. I teraz w zależności od sygnowanej nazwy można odczytać możliwy okres powstania – np. Hefra to po 1965 r., a Fraget tylko do 1965 r, ale może być sprzed wojny – takie tam szczególiki, a wzory te same. 🙂

        Polubienie

      3. ~Dreptak Zenon

        E nie – to wcale nie wymaga Bóg wie jakich zachodów – wszystko co srebrne lub srebrzone wystarczy namoczyć w słonej wodzie w niematalowym naczyniu i wyłożyć dno folią aluminiową. Całość utrzymywać z grubsza w temp. ok. 40 stopni C – efekt zdumiewający! 🙂

        Polubienie

  19. jednym z pałaców, nazywanym Wersalem Dolnego Śląska, w czasaie robót budowlano-konserwacyjnych odkrył się cud urody wychodek, w renesansowej części pałacu, autentycznie wiekowy bo i cegła i zaprawa była z epoki, niczego tam „po drorze” nie przerabiano. wychodek był ja tajemna dziupla w grubej ścianie, miał kamienny (z piaskowca) sedes z otworem, miał dopływ wody przy pomocy ryrek z kształtek chyba ceramicznych , no i wysokość tego wychodka przebiegała przez 3 kondygnacje, czyli co miał lecieć, leciałoooo, aż do piwnicy. z PRZYSPIESZENIEM ZIEMSKIM RÓWNYM … e, mniejsza o przyspieszenie Ten ekskluzywny przybytek to pewnie zbytek księżnej pani, bo w pobliżu komnat sypialnych . Takie „toalety bywały więc też na zamkach i dworach ale niezbyt często.

    Polubienie

  20. Odnoszę wrażenie, że wydźwięk tak notki, jak i komentarzy jest jakby wycelowany w arystokrację rodzimą, tymczasem ona sama wcale nie była gorszą od podobnej jej we świecie ówcześnem. Zamki stawiano w średniowieczu głębokim, pałace poczynając od schyłku XVI stulecia, w czasach, które tym przybytkom higieny bynajmniej nie sprzyjały, a spadkobiercy, nawet jak znali łazienki na tamte czasy nowoczesne, to iżby je zamontować w zamku swoim, musieliby niejednokrotnie przebudowywać pół jakiego skrzydła, czy kilka pięter, na co nie każdego było stać…
    Z wykładów Wojciecha Magdzierza, autora biografii Ludwika XIV, zapamiętałem potężny wywód o przyczynach posiadania przez królów francuskich kilku zamków i pałaców równolegle, nim tenże król pobudował Wersalu… Szło o to, że rolę ubikacyj pełniły nie tylko kominki, ale i klatki schodowe i było przyjętym, że się po tych schodach, osobliwie nocą, luboż podczas biesiad, idzie przy poręczy luboż i środkiem, gdy tłok, zważając iżby w co nie wdepnąć, lub nie nadepnąć kogo, co się defekuje właśnie, niewiast nie wyłączając…
    Ano i jak już zasr…li cały pałac, że wytrzymać nie szło, marszałek dworu przedkładał królowi, że najwyższa pora się przenieść do kolejnego, a wówczas służba (ta stała, do danego zamku czy pałacu przypisana) mogła się zająć sprzątaniem i wietrzeniem…
    Henryk Walezy pierwszy porządny wychodek w swoim żywocie najprawdopodobniej zobaczył, gdy na Wawel zjechał…
    Kłaniam nisko:)

    Polubienie

    1. Przepraszam Wachmistrzu za małą wiedzę na tematy związane z dawnymi wiekami. Wprawdzie staram się mieć jakie takie pojęcie, ale kończy się na tym, że owszem czytam, ale nie jestem profesjonalistą, więc nie zgłębiam. Chylę czoło przed wiedzą Waszmości. Tak było z tym postem. Wypożyczyłam trzy ostatnio wydane książki o arystokracji, ale zdziwienie największe wzbudził brak przybytków intymnych. Dziadek mojej koleżanki był łowczym na zamku w Niedzicy i godzinami słuchałyśmy opowiadań o życiu i ciekawych historiach dziejących się na zamku. I dużo o dobroci jego pana.
      Dziękuję też za cenne uwagi i uzupełnienie tematu. Serdecznie pozdrawiam.

      Polubienie

Dodaj komentarz