TRUNKOWE BRATERSTWO DUSZ

          Obiegowa opinia głosi, że na blogach nie ma co czytać. Nie tylko czytam, ale czegoś się jeszcze uczę. Nalewkami zainteresowałam się w ub. roku pod wpływem Kneziowiska (http://www.kneziowisko.pl/nalewka-farmaceutow/). Pierwszą zrobiłam aroniówkę, ponieważ latoś obrodziła. Oczywiście nie filtrowałam i jak ta ćma barowa po omacku szukałam smaku. Do tej pory  te rozgrzewające nalewki korzenne, ziołowe, owocowe, czy miodowe próbowałam jedynie wtedy, kiedy częstowano, zwykle były to gotowce. A gotowce powinno się mieć powyżej kapelusza, prawda to czy fałsz.

https://www.youtube.com/watch?v=eH-neqN0WDk

       Przeczytałam w Wiki, że „Spotykane często w sklepach napoje o nazwie nalewka tak naprawdę nalewkami nie są – proces ich wytwarzania ma niewiele wspólnego z tradycyjnym przyrządzaniem tego trunku – przemysłowo miesza się różne esencje.” Zatem, jeśli to ma być nalewka lecznicza, a nie zlewka, trzeba zrobić samemu. Czas zatem odrobić lekcję i zająć się  nalewkowym lecznictwem.

      Przeczytałam kiedyś, że nawet Jagiełło był skacowany, a tu Kneź twierdzi, że po nalewkach kaca nie ma. Zatem podwójna korzyść. Niczym ten Łoś ochlaptus miast patrzeć na  płatki róż, zaczęłam przyglądać się balonowi nalewki truskawkowej, kiedy puszczą te lecznicze smaki. Nie ma co się łosiukiwać, nęci kolorem i nie spocznę, póki  choć jednej truskawy nie spróbuję.

        Dziękuję Grażynce ( http://przeplatanka.blog.onet.pl/) za przepis nalewki truskawkowej, już zalana spirytusem. Poznaję również stopniowo zasady, którymi należy się powoli zacząć przejmować, np. wlewać nalew do syropu, a nie odwrotnie, używać przegotowanej źródlanej wody, a zlewaną nalewkę należy trzymać w chłodzie i w ciemnym szkle. Rozsądni ludzie wiedzą, że trzymanie kciuków za udane macerowanie nie pomoże, nie mniej na wszelki wypadek potrzymajcie.

          Niechże to lato nalewkami stoi. Jeżeli ktoś ma sprawdzony przepis, można  podesłać. Dziękóweczka, skoro ogarnęła mnie ta nalewkomania. To tak, jakby znaleźć swoje komorebi, magiczne japońskie słowo, czyli swój prześwit między drzewami i zobaczyć tańczące światło promyków słonecznych.

https://www.youtube.com/watch?v=3EsSyQfi218

               Czapki z głów. To Japończycy wymyślili to WINO dla kota! Czego to ludzie nie wynajdą, by inni się weselili. Kot może cieszyć się winem, to i my możemy nalewką. Mój Zespół Ironicznego Podejścia do Prawa Serii odnotował informację, że nawet przaśne potrawy nabiorą wigoru przy tym nalewkowaniu. Zatem, póki nalewka życia płynie, wciągajmy ten wyjątkowy smak. Niech nalewkowy zdrój płynie i nigdy nam nie wyschnie.

https://www.youtube.com/watch?v=1SxCtbOk39A&list=PLAw9FJApk8126s-SbtDet6unUsaK_v4kt

110 uwag do wpisu “TRUNKOWE BRATERSTWO DUSZ

  1. Kneź ma rację: po nalewkach nie ma kaca. Żaden tam tupot białych mew i inne takie. I nie ma silnych objawów upojenia. Mieszanie nie szkodzi. Testowałam.:))) Próbowałam rozmaitych nalewek, a było ich mnóstwo i bez żadnych efektów specjalnych.:)
    Jedyną, która zrobiła na mnie mooocne wrażenie i, ku uciesze obecnych, mocno mnie sponiewierała, to była słynna kardamonówka Wachmistrza.:))) Polizałam odrobinkę, bo jestem ostrożna przy próbowaniu nieznanych trunków i to mnie ocaliło. Jej moc tkwiła nie w procentach, a w dodanych przyprawach. Oczka wyszły mi na wierzch, para poszła uszami, nie mogłam złapać oddechu i lekko rzęziłam. Życzliwa dusza (Hajduczek) natychmiast podała mi wodę i przeżyłam.:)))
    Ja aktualnie zastanawiam się, gdzie postawić ten wielki słój, pełen cytryn z cukrem, mlekiem i spirytusem.:)))
    Życzę udanych eksperymentów.:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    Polubienie

      1. Nic z tych rzeczy… jedyne w niej przyprawy to kardamon, prawda, że w ilości poważnej, i biały pieprz… Jeśli co jeszcze (z głowy piszę, a receptury teraz sprawdzić nie mogę) to w ilościach śladowych zgoła i z całą pewnością nie było tam żadnych papryczek. Kardamonówka jest z założenia nalewką stricte leczniczą, rozgrzewającą, ale i na żołądek pomocną i w tym to właśnie charakterze tam pojechała, jakby komu trzeba ratunku… Insza to rzecz, że wszystkich korciło spróbować, a niektórzy (pozdrowienia dla małżonka, Grażyno:) to chyba nawet zagustowali…:))
        Kłaniam nisko:)

        Polubienie

      2. Dziękuję, przekażę.:)))
        To czemu perfidnie na stole stała, zamiast w apteczce?:) Wiadomo było, że będą próbować…:))
        Pieprzówki już nie miałam odwagi spróbować.:)
        Pozdrawiam serdecznie:)

        Polubienie

      3. A tu jeszcze podobno kardamonówka jest szczególnie przydatna w porze jesiennej chandry, znużenia, oraz przemęczenia intelektualnego i fizycznego. W sam raz na intensywne zapracowanie. Serdeczności dla Waszmości.

        Polubienie

      4. Nie wiem, czy taka ilość, którą wypiłam to by mojemu IQ coś pomogła.:)))
        Ale sądząc z tego co piszesz o jej pozostałych właściwościach, to warto takie coś mieć w apteczce. Chyba będę musiała Wachmistrza o przepis poprosić…:)))
        Pozdrawiam serdecznie:)

        Polubienie

      5. Rozmaryn działa silnie żółciopędnie, rozkurczowo, uspokajająco, nasennie, rozgrzewająco, napotnie, przeciwrobaczo, moczopędnie, wiatropędnie, odkażająco, wykrztuśnie, wzmacniająco, pobudza oddech i serce, jest dobra na ociężałość żołądka i poprawia koncentrację. Zatem nie można zaniedbać jej posiadania.

        Polubienie

      6. ~Dreptak Zenon

        Już sam zapach rozmarynu bardzo poprawia pamięć!!! 🙂
        Bardzo wskazane jest wąchanie rozmarynu przed sesją!!! 😀 😀 😀

        Polubienie

      7. Wiem, że wąchanie oparów coraz bardziej modne, a za aromatoterapię trzeba słono płacić. Rozmaryn polecam, tani i skuteczny. Szczególnie, gdy materiał się przerobiło…

        Polubienie

  2. ~Dreptak Zenon

    Różne są naleweczki i nie wszystkie należy chronić przed światłem, nie wszystkie filtrować i nie zawsze szczelnie korkować. Również nie zawsze należy gotować wodę do nalewek,bo bywa że twarda woda jest bardzo pozytywna. I broń boże nie wyrzucać pestek, bo jest nawet cała gama nalewek na samych pestkach!!! Twoja nie filtrowana aroniówka była świetna – właśnie dlatego, że nie filtrowana.
    Uważam się za heretyka nalewkowego i niejedną nalewkę już zepsułem, to wiem!!! 😀 😀 😀

    Polubienie

      1. Są różne przepisy na ratafię. U nas w rodzinie był prosty: bierze się owoce sezonowe, dodaje cukru i zalewa alkoholem, np. wódką, albo spirytusem. Ja zalewałam wódką. Owoców brałam tak po garści. Można np. po szklance – tylko trzeba mieć duuuuży słój. To trwa długo bo tak: truskawki, cukier, alkohol. Potem czereśnie, wiśnie, porzeczki itp. Te większe oczywiście się kroi. Do np. września dodaje się owoce w kolejności ich dojrzewania.:) Ja uzbierałam 14 owoców. A potem dolewa się rumu, jeszcze trochę trzyma, zlewa, filtruje i do butelek. Owoce się wyżera…:))) Pyszne są maliny z nalewki.:)))

        Polubienie

      2. W niezawodnej wikipedii jest takie tłumaczenie: „Jej nazwa pochodzi od toastu wygłaszanego przez Kreolów pochodzenia francuskiego.” Ale może jest i inne.:)

        Polubienie

      3. ~Dreptak Zenon

        Ratafia jest nalewką owocową na więcej niż jednym rodzaju owoców – więcej nie trzeba wiedzieć – to już kwestia smaku i gustu! 🙂

        Polubienie

      4. Piotr siedzi z kolegą i przypatruje się niewielkiej ilości alkoholu w butelce.
        – Co, kombinujesz, żeby i dla ciebie wystarczyło?
        – Dla mnie na pewno wystarczy. Kombinuję, żeby wystarczyło i dla ciebie.

        Polubienie

      1. Chciałam dać wyraz zachwytowi na myśl o trunku. Nie bardzo wiedziałam jak. Gdyby to było ciało stałe, to byłoby mniam. Do napoju pewnie pasowałby mlask :), ale mogłoby się źle skojarzyć, więc zachwycałam się za pomocą hmmm.
        Pozdrawiam i zdrówka życzę.

        Polubienie

      2. Może ciamkanie? Moi znajomi uważają, ze najbliższa im żłopanina, skoro są piwoszami, ale aromat nalewek wymaga delikatniejszego słownictwa.
        Zasyłam serdeczności.

        Polubienie

  3. Darzę szacunkiem autorkę, wypada mi więc cokolwiek napisać. Nie mam pojęcia o nalewkach, możliwe, że kiedyś coś spróbowałem, ale … mam coś o pewnej nalewce. Dostałem ją kiedyś od koleżanki Małgosi z Wieliczki. Nazywa się „Nalewka wiśniowa” – Cherry Tincture – Tradycja Galicyjska, rodem z Krakowskiego Kredensu. Piękne opakowanie, jeszcze nie próbowałem. Dopiszę z opakowania : „Spirytualia dla wysoko urodzonych – według upodobań bohemy krakowskiej”. Teraz już wiesz, czemu o tym piszę. Może uda Ci się do niej dotrzeć. W środku opakowania jest opis jak to onegdaj w krakowskim Magistracie z tymi nalewkami, okowitą bywało. Bardzo ciekawa historyjka. Kiedyś ją sobie przepiszę. Nadmienię, że dawno temu raczyłem się często różnymi rodzajami samogonu, wyrabianymi z cukru, żyta, buraków, ziemniaków, śliwek, innych owoców. To takie swojskie nalewki. Raczej dla mężczyzn. Dla mnie najfajniejszy samogon był ten buraczany, istny OGIEŃ ! Paliło niemiłosiernie. To tyle, choć nie bardzo na temat, ale trochę ciekawie, tak myślę. Dziękuję, serdecznie pozdrawiam. 🙂

    Polubienie

    1. Panie Jędrku, czy wiesz, że te przepisy są chronione i raczej nie będzie można się dowiedzieć z czego to alko zrobione dla wysoko urodzonych. A bohema zawsze mnie inspirowała. Tego samogonu buraczanego nie próbowałam, w moich stronach raczej królowała żytniówka.

      Polubienie

  4. Nie wypowiem się jakoś specjalnie w tym temacie, bo na nalewkach się kompletnie nie znam. Ze względu na zdrowie i przyjmowane lekarstwa staram się omijać alkohole szerokim łukiem, natomiast, gdybym takich trunków się narobiła, nie umiałabym im się potem oprzeć 😉
    Miałam natomiast okazje pić kilka rodzai nalewek domowej roboty i powiem Ci Ultro, że smakowały mi te procenciki, oj smakowały 🙂

    Ściskam serdecznie

    Polubienie

  5. ~Małgośka

    Zdaje się, że Kneziowisko i mnie zaraziło! 😉
    Teraz jeszcze wpis Grażyny i Twój, Ultro (bo taka kolejność czytania była), a i Wachmistrz co chwilę wznosi toasty (skąd on tyle tych nalewek bierze?!)
    Tak więc dzisiaj wpatruję się w moje truskawkowo – nalewkowe cudowności…
    Bo owoców wokół tyle, więc dlaczego nie ja?
    Kiedyś trzeba spróbować! 😀

    Polubienie

  6. Lena Sadowska

    Witam, Ultro.

    Nalewka – pyszna rzecz.
    Szczególnie, gdy owoc własny, wyczekany, nawyglądany… Albo od zaprzyjaźnionej koleżanki działkowiczki dostanięty…

    Też mi się zdarza popełniać jakieś aronióweczki, wiśnióweczki, morelóweczki…
    Ale moja wiedza to taka bardziej z podglądania jest… Babuni, Mamy, Cioci…
    Z ziołowych to bukwicówkę, tymiankówkę się u nas w rodzinie praktykuje.
    Raz macierzankówkę zrobiłam.
    Pili, chwalili… na trzeci dzień poprosili, żebym już nigdy…
    Nie wiem czemu – mi tam nic nie było…
    Może – że wymówić trudno 😉

    Pozdrawiam i trzymam kciuki – jak z myciem – czy trzeba czy nie 🙂

    Polubienie

  7. Nalewki sa super i tez o nich pisuję czasem, chociaż raczej stosuję metody „na oko” – jedne co wiem, a co budzi kontrowersje, natomiast chemicznie jest bardzo ważne – na pewno nie nalezy zalewać na początek spirytusem – lecz nieco iżej procentowym alkoholem, a potem ewentualnie dla mocy dolać spirytus, – a to dlatego, że jak mi chemicy tłumaczyli, spirytus zabija procesy, które tam powinny zachodzić…

    Polubienie

  8. An-Ula

    W naszej piwnicy dumnie na regałach stoją butelki z nalewkami. Robimy my, robi brat, wymieniamy się. Aroniówka na czele, bo pyszna i zdrowa. Ale orzechówka musi być w każdym domu, genialna na problemy gastryczne. Poza tym wódeczka cytrynowo-miodowa, na mroźne dni, dereniówka wg własnego pomysłu, winogronowa z soku winogron , pyszna i aromatyczna.
    Pozdrawiam, chociaż refluks ogranicza mnie w popijaniu nalewek, to jestem orędowniczką tych zacnych napojów.

    Polubienie

  9. ~Dreptak Zenon

    Był czas, że dla zdobywania wiedzy czyniłem wiele różnych nalewek – przecież nie można żyć w niewiedzy!!! Efekt był taki, że zapasy alkoholu zaczęły być zwyczajnie uciążliwe – były wszędzie! A że osób trunkowych w rodzinie prawie nie ma, to i problem się zrobił niejaki. Wziąłem się więc za rozdawnictwo. Obdarowywałem ludzi tylko udanymi produktami, ale nie byli szczęśliwi. To mnie nieco zaskoczyło, bo żeby na takie rękodzieło nosem kręcić? Przestałem więc rozdawać, bo niby po co? Przestałem też prawie robić nalewki, bo nie dość że chętnych mało to proceder drogi. Większość zapasów poszła na zloty i tym sposobem opróżniłem swoje półki. Teraz może czas powrócić do dawniejszych doświadczeń?
    A na tegorocznym Watrowisku zdarzały się nawet ponad dziesięcioletnie alkohole! 🙂
    Od jakiegoś czasu nie jestem sam – dołączyła Watra, Wachmistrze, no i Ultra! 🙂
    Co do skutków ubocznych, poza zdrowotnymi i rozrywkowymi – „syndrom dnia poprzedniego” nie jest na naszych imprezach znany, a mit o szkodliwości mieszania trunków upadł nieodwołalnie – dobre trunki można mieszać i nadużywać dość swobodnie! 🙂

    Polubienie

    1. W nalewki bawi się i Nitager (właściwie czemuśmy Go dotąd nie doprosili do kompanii?:), a na jakim poziomie, to niechaj świadczy znany niektórym z Watrowiska mój krupnik, który de facto był podług przepisu Nitagera czyniony…
      Kłaniam nisko:)

      Polubienie

    1. Kampai, kampai…
      Na zdrowie, kochana. Już wiem, że sake to każdy alkohol, a nie wódka z ryżu, jak się u nas przyjęło…
      Skoro na Wschodzie drinki są w puszkach, to może i nalewki także?

      Polubienie

      1. Coś w tym jest, bo ja ogórki kiszę właśnie na wodzie źródlanej!
        Sake to wino, a najlepsze z prefektury Kochi.
        „Podstawą do wyrobu dobrej jakościowo sake jest odpowiedni ryż, zawierający dużą ilość skrobi. Poddaje się go procesowi polerowania, dzięki czemu usunięte zostaje aż do 55% zewnętrznej warstwy ziarna. Potem ryż płucze się, moczy, paruje, a kiedy zostanie odpowiednio schłodzony, miesza się ze słodem. Przez następne 25 dni odbywa się fermentacja rozgotowanego ziarna wymieszanego z mąką drożdżową.”

        Polubienie

      2. ~Dreptak Zenon

        Sake to dość słabe wino ryżowe fermentowane za pomocą specjalnej mieszanki bakterii i drożdży. Klaruje się je i kilkakrotnie filtruje, w tym ostatecznie na filtrze węglowy. Dla nuty smakowej dodaje się do niego odrobinkę soku owocowego, na ogół śliwkowego. Do picia podaje się podgrzane, w czarkach.

        Próbowałem zrobić sake i nawet efekt uzyskałem bardzo podobny (chyba gdzieś jeszcze flaszeczka stoi?), ale dzieło nie jest warte wysiłku.
        Za to polecam zrobienie umeshu, japońskiej nalewki śliwkowej – ma około 20 % mocy i jest bardzo smaczna.

        Polubienie

      3. Umeshu? To jest nalewka albo nalewa. Śliwkę japońską mam, więc nie ma sprawy. I tylko baniak wody źródlanej potrzebny. Życia nie starczy, by wszystko zrobić i jeszcze wypróbować. Ale umeshu będzie na Watrowisko gotowe.

        Polubienie

  10. ~szczur z loch ness

    Wielkiej Zacności Ultro, gwoli prawdy obiektywnej dodam, że Szanowny Pan Zenek opowiada różne rzeczy, co nie oznacza że należy wszystkiemu dawać wiarę. Dowodem na to poprzednie Watrowisko, na którym trudne do opisania w swojej szlachetności nalewki (po prawdzie pite w ilościach znaczących) wywołały takiego kaca giganta, że o planowanym powrocie automobilem do Stolicy nie mogło być mowy. Bez zbędnej zwłoki daliśmy się zatem uprosić aby zostać do końca hehehehe 🙂
    Buziaki z Krainy Loch Ness 🙂

    Polubienie

    1. A wiadomo po czym ma się tego kacenjamera?
      Znany mi facet twierdził, że ma kociokwik, a przecież prawie nie pił… Sama czasem mam moralnego…
      Nie mniej jednak alko otwiera dusze na wesoło, bo przecież świat na smutno jest nie do zniesienia, niestety.

      Polubienie

      1. ~Dreptak Zenon

        No i nie wypisywałbym nieprawdy, tylko walił prosto z mostu – „za wyjątkiem Szczurka”!!!! 😀 😀 😀

        Polubienie

  11. Sama nalewek nie robię, ale próbowałam gościnnie i muszę przyznać, że najlepsze są domowej roboty, te kupne są nalewkami tylko z nazwy…
    Trzymam więc kciuki za smak i aromat twoich dzieł nalewkowych 🙂

    Polubienie

  12. A ja do sporządzania nalewek absolutnie się nie nadaję…:( Robiłam pewnego razu pigwówkę według intuicyjnego przepisu koleżanki. I w ramach tej intuicyjności trzeba było ciągle próbować dodając cukru. I tak próbowałam, i próbowałam, aż się kompletnie upiłam i poszłam spać 😦 Mąż miał potem masę sprzątania w kuchni, bo przy okazji produkcji tu wylałam, tam nasypałam. I od tego czasu tylko dostaję nalewki od znajomych w zamian za pigwę… 😉

    Polubienie

    1. Dobrze, że podpowiedziałaś: żadnego próbowania. Właśnie miałam podprowadzić truskawkę z mojej nalewki. Pewnie już nasiąkła zdrowo, więc muszę uważać, by nie powtórzyć Twoich doświadczeń.
      Serdeczności zasyłam.

      Polubienie

  13. ~Piotr Opolski

    BBuuuuuuuu ! – mnie tez złapało na nalewki, tylko dlaczego nie mozna zrobic z dnia na dzień ?.
    Czytam, że niektorzy maja kłopoty z konsumpcją.
    Mam propozyszen – zakładamy Klub Nalewkarzy.
    Bez hipokryzji moge przyjąć urząd prezesa tym bardziej iż mam upatrzonych wice-nalewkowych: Szczur z loch coś tam i Asterix.
    Nadzór jakościowy Zenek Dreptakowy.
    Na dobry poczatek proponuj ustalić marszrutę tak aby jej trwanie nie było dłuższe nić pół roku.
    hehehe !.
    Powaznie – robię nalewkę imbirowo-cytrynową. Powód – może być gotowa w 2 miesiące.
    Pozdrawiam

    Polubienie

    1. ~Dreptak Zenon

      Piotrze, szybciej idzie zrobić pieprzówkę – wódkę ze spirytusem wymieszać w szklance, pół na pół, wsypać tłuczony pieprz (może być kolorowy), zamieszać ruchem kolisto-obrotowym i GUUUULL!!!! EEEEch!!! Dooobreee!!! 😀 😀 😀

      Polubienie

    2. Klub Nalewkarzy?
      Wpisuję się, ponieważ już czuję, jak się rozwinę przy doświadczonych nalewkowiczach. Oczywiście jak przejdę test nalewkowy. A kto opracuje zasady, kto w komisji, kto przyjmuje nowych i kto poprowadzi buchalterię?
      Zasyłam serdeczności.

      Polubienie

      1. ~Dreptak Zenon

        A nie masz racji – ziarenka kolorowego pieprzu też ładnie wyglądają – ja na swoje patrzyłem 10 lat!!! 😀

        Polubienie

      2. ~Piotr Opolski

        ………to może pobuchalterzysz – wynagrodzenie w nalewkach.
        Przypomniał mi się kawał z cyklu – znacie to posłuchajcie.
        Przed sądem staje dwóch barbarusów oskarzonych o kradziez skrzynki wódki.
        Co oskarżeni zrobili z ta skrzynką wódki – pyta sąd ?.
        Sprzedali-my.
        A co zrobiliście z piędzmi ze sprzedaży ?.
        Przepili-my !
        Pozdro z Opo

        Polubienie

      3. Pobuchalterzę z miłą chęcią, czemu nie.
        „Ze wszystkich lokat alkohol jest najlepiej oprocentowany” ( Kabaret Długi).
        Żona do męża, który przyszedł do domu o 3 rano:

        – Co to jest, o której to Ty wracasz!

        – Jakie wracasz? Jakie wracasz? Tylko po gitarę wpadłem…
        Pozdro z Mie.

        Polubienie

  14. Cudny temat . Dyskusja potwierdza wielkie walory tego osobliwego leku.
    Wracam i jeszcze się zdążę zabrać za coś do nalewkowania.
    Mam tylko dylemat: – Kiedy to pić skoro trzy razy dziennie zażywam piguły?

    Polubienie

    1. Nie wszystkie piguły wchodzą w reakcje, najlepiej zapytać lekarza. Naparstek nalewki pewnie problemem nie będzie. Mnie przy lekach nasercowych kardiolog zalecił od czasu do czasu koniak, ale koniak ciężko mi przełknąć, nie smakuje i tyle.

      Polubienie

    1. To prawdziwa pasja czy lubił pływanie?
      Impreza, sami informatycy, dużo wódki, atmosfera rozluźnia się. Dwaj programiści piją bruderszaft:
      – To teraz możemy mówić sobie po IP.

      Polubienie

  15. Po nalewkach nie ma kaca? To oznacza, że Autorka nie była na prawdziwej degustacji:) PS. Polecam pigwówkę i mirabelówkę. Przepisów nie mam, robiłem na tzw. oko i wychodziło. Radzę tylko uważać z cukrem. Powinny być raczej kwaskowate:)

    Polubienie

    1. ~Dreptak Zenon

      Zauważyłem Wojtku, że podlaski samogon nie jest Ci obcy, ale chyba też sam zauważyłeś zapewne, że jest on bardzo różnego pochodzenia i jakości!? Jakby co, polecam nektar zbożowy z Gródka. 😀 😀 😀
      Przy okazji zauważyłem też Twojego bloga i pozwolę sobie go nieco bliżej poznać, zakładając że do tego jest?! 😀

      Polubienie

      1. ~Dreptak Zenon

        Z tego co wiem, to nie tylko w Gródku, ale ja musiałem prosić o protekcję miejscowe persony, za pośrednictwem znajomego. 🙂

        Polubienie

      2. Urodziłem się na Podlasiu, więc samogon wyssałem niejako z mlekiem matki:) Wiem, że jest różny, ale ten gorszy jest zazwyczaj dla przypadkowych przyjezdnych. Zainteresowanych degustacją zachęcam do odwiedzenia targów „100 pomysłów dla Biebrzy” (kolejne w sierpniu). PS. Na bloga zaprosiłem już u siebie:)

        Polubienie

  16. Zacny temat, to i zacna dyskusja. Ja się najwięcej o nalewkach dowiedziałem na forum winiarzy polskich. Mają osobny i bardzo rozbudowany dział nalewkowy. Niektóre nalewki trzeba trzymać latami – taką tarninę trzy lata, a jarzębinę też nie mniej. z czarnej porzeczki jest dobra najwcześniej po dwóch latach. Lecz wiśniówkę, malinówkę można pić już po 3 miesiącach i raczej zbyt długo nie powinno się trzymać.
    Najbardziej oryginalną, jaką robię, to czosnkówka. Pięknie wali czosnkiem, ale w smaku jest bardzo dobra i na przeziębienia najlepsza. U mnie w domu ta nalewka schodzi regularnie do czysta. I od dawna nikt nie chorował.
    Z nalewkami miałem podobnie, jak Kneź. Narobiłem ich całe mnóstwo, a u nas w domu mamy problem alkoholowy, to znaczy nikt prawie nie pije. Teraz już szał na nalewki mi przeszedł i robię tylko kilka najlepszych, które cieszą się powodzeniem gości. Nauczyłem się też jednego – do nalewek muszą być użyte naprawdę bardzo dobrej jakości owoce. Jeżeli będą kiepskie, to i smak będzie kiepski.

    Polubienie

Dodaj komentarz