Zaglądnąć w mrok duszy Krakowiaka

         Nastała moda na kraking, czyli na swoisty surfing po krakowskich meandrach życia. Krakowiak, jak wiadomo, to mieszkaniec nie tylko samego Krakowa, ale i okolicznych wsi. Zenon Dreptak zwrócił uwagę na ważność cijania („Krakowiaczek ci ja”). Jest to czynność polegająca na uświadamianiu światu – za pomocą słów, gestów i zachowań, że jest się z Krakowa. Cijaniem będzie wychodzenie na pole, choć wszyscy  inni wyjdą na dwór. No, tak, ale kto był na polu, to szedł na dwór, ale kto żył we dworze, to normalnie musiał wychodzić na pole. Jaasne, klaarnety boose?  Cijania nie można sie nauczyć. Ten zaśpiew należy usłyszeć. To rzecz podoobno wroodzona i nadprzyrooodzona. Taki o sobie śpiewa:

„Jeszczem roczku nie miał
Już do szkoły chodził!”

   Nic dziwnego, że spotkasz się z niezwykłą uniżonością,  uprzejmością i uszanowankiem. Tu pada się do nóżek i całuje rączusie. Napływowi już tego nie kultywują, a szkoda. Ino ten prawdziwy „Krakus zawdy chcioł być panem.” Co w tym poszanowaniu złego? Ale, ale cóż, kiedy te kaciały i łachudry nie rozumieją. Niektórzy to nawet pozwalają sobie na żarty, że ci najbardziej ucywilizowani mieszkańcy Krakowa mieszkają w Lasku Wolskim, a przecież wiadomo, że tam ZOO.

       K. Estreicher,  prof. UJ,  pisze: „Szczególne piętno nadaje psychologii Krakowa fakt, że w małem tem mieście koncentruje się nieproporcjonalnie wielka ilość wybitnych ludzi.” Problem w tym, że tak w tę wielkość uwierzyli, iż wszyscy uznali się za największych i najwybitniejszych (co i czasem w Sejmie słychać).

        Inicjatorem powstania „krakauerologii”, czyli nauki o wyższości Krakowa nad resztą świata jest M. Czuma wraz z L. Mazanem, którzy mówią, że na przykład żadne z miast na świecie nie może poszczycić się tak długą tradycją zadomowionego wciąż w tym samym miejscu muzycznego sygnału.

       Małopolska to sam środek Europy.  Aby się o tym przekonać, proszę wbić cyrkiel w miejsce wyznaczające na mapie centralny punkt, a jest nim Kraków.  Środek jak nic, więc tylko ślepy nic nie dostrzeże. Zresztą, przecież od dawien dawna wszyscy nazywają to miasto pępkiem świata, czym wykazują wyższość nad całą resztą.  Extra Cracovianon est vita, co potwierdzone jest i nie ma zmiłuj. Już w XV wieku na wsi krakowskiej można było spotkać ludzi tańczących krakowiaka, o czym w swoich kronikach pisał Mikołaj Rej.

        Te sto pytań to za mało, by opisać wyjątkowość grodu Kraka i poznać ten świat pawich piór:

Czy to prawda, że w Krakowie co godzina jest południe?
 –  Hejnał Mariacki grany jest wprawdzie co godzina, ale tylko raz na 24 wypadki w ciągu doby oznacza on nadejście południa. 
 Czy Adam Mickiewicz studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim?
 –  Nie. A szkoda, pisałby wtedy jeszcze lepiej. 
 Czy Kraków leżał kiedyś nad morzem?
 –  Zapewne, o czym świadczą olbrzymie złoża soli w Wieliczce.
          Język  też świadczy o cijaniu.  W dawnej stolicy jeżdżą  fiakry. Kto mówi na wóz z końmi po rosyjsku „dorożka”, naraża się na potępienie przez rodowitych krakowian. Konsekwentnie również wymawiają „cz” zamiast „trz”, więc słyszymy Czebinia zamiast Trzebinia [Tszebinia].

(Dodam jeszcze, że „W roku 2000 w restauracji Wierzynek odbył się Zjazd Byłych Stolic, na którym potwierdzono seniorat Krakowa. (…) Warszawa otrzymała status członka oczekującego”).

        Jacy są Krakowiacy, mieszkańcy K-wa i okolic oraz krakowiacy, czyli mieszkańcy samego Krakowa?  Błyskotliwi i uczciwi. Pracowici i przezorni. Zapobiegliwi i odważni. Szanujący pieniądz i oszczędni. Tacy są, a przynajmniej tak widzą ich autorzy książki „Jacy? Tacy”.

      Ponadto podobno prawdziwy krakowianin nigdy nie zamieszkałby w Nowej Hucie, a z kolei  prawdziwy nowohucianin nie chciałby mieszkać w tym Krakówku.

     Rywalizacja dwóch klubów  Cracovii i Wisły, utworzonych w 1906 r. jest legendarna. Oto przykłady miłych napisów na murach: „Wisła Kraków myśli, że hejnał jest jodłowany”, „Wisła Kraków w sumie lubi Cracovię, ale nie wie, jak zagadać”, „Cracovia ma tępe maczety”. Podczas jazdy tramwajem trzeba bardzo uważnie patrzeć przez okna. Aby ujść z życiem należy zmieniać szaliki co przystanek (Wola Duchacka – Cracovia, Na Kozłówce – Cracovia, Prokocim Stary – Wisła, Prokocim Nowy – Cracovia, Bieżanów – Wisła.

         O cysorzu wypowiadają się dobrze. Jedzą te pięcioramienne cesarskie kajzerki (cesarz  też je jadał), obwarzanki i zawsze są w opozycji do reszty świata, bo to jest Kraków, paniusiu i żadne huncwoty ani ciućmoki nie będą tu nam mieszać.

70 uwag do wpisu “Zaglądnąć w mrok duszy Krakowiaka

  1. ~Dreptak Zenon

    Teraz to i Dreptak w annałach dawnej stolicy się pewnie zapisze?
    Dodać trzeba, że krakowskie panny (zwane Krakowiankami) to absolutny ewenement, porównywalny jedynie z blogerkami modowymi, bo gustowność ubioru i makijażu bije w oczy jaskrawością i zamaszystością!!!
    Poza tym specjalizują się w wyciąganiu drzazg, po miłości – exemplum – „jak go pokochała drzazgi wyciągała”!
    Znałem jednego bucowatego Krakowiaka, co wolał żeby go nazywać hm… (bardzo ordynarnie). Zgodnie z życzeniem, tak był nazywany i wcale się nie obraził! A za „buca” chciał do oczu skakać, żeby nie powiedzieć po lubelsku – kycnonć! 🙂

    Polubienie

    1. Określenie mało sympatyczne. To ktoś mrukowaty, raczej małomówny, sprawiający wrażenie nieprzyjemnego i niesympatycznego, bardzo często ze skwaszoną gębą, bufon, bucefał.
      Makłowicz w „Zjeść Kraków” pisze: ” Domorosła i być może nieprawidłowa analiza źródłosłowu tego epitetu wiedzie ku rumakowi Aleksandra Wielkiego. Nazywał się Bucefał, a Słownik języka polskiego Samuela Bogumiła Lindego mówi, że imię to jest urągliwym określeniem przerosłych koni, dryblasów i drabin. Dochodzą do nas jednak wieści, że określenie „buc” ma zgolą odmienne znaczenie na Kielecczyźnie, gdzie oznacza „równego faceta”. Więc o nieporozumienie nietrudno. ” Wszystko zależy, w jakim zakątku mieszkamy i jakimi posługujemy się regionalizmami.
      Kycnąćnie znam i nie znalazłam tego określenia.

      Polubienie

    1. Warto poznać dawną stolicę. A chodzić należy zawsze z zadartą głową, choćby po to, by studiować tabliczki na kamienicach. To one informują o ciekawych wydarzeniach i osobach, które w nich mieszkały.
      Serdeczności.

      Polubienie

  2. Gdy byliśmy z rodziną u znajomych w Szwajcarii, to uderzało mnie jedno. Przy przedstawianiu nas ich znajomym, gdy padała informacja że jesteśmy z Polski, to zwykle dało się słyszeć: – O, wiem, Krakau jest piękny. Niczego więcej o Polsce nie wiedzieli poza tym, że blok wschodni, postkomuna i że lady Suchocka właśnie objęła rządy

    Polubienie

    1. Serdecznie witam, Elu.
      Myślę, że jakaś część ludzi w Polsce także niewiele wie o Szwajcarii, poza tym, że jest taki kraj. Młodzi to prędzej powiedzą o szpanerskich szwajcarskich zegarkach, ale na mapie umiejscowić to już nie kążdy potrafi.
      Miło mi Ciebie gościć.
      Zasyłam serdeczności.

      Polubienie

  3. Jak by nie patrzeć, Karków ma to COŚ, stąd też mieszkańcy ustawiają się zawsze dwa schodki wyżej. I słusznie. Nawet nie przeszkadza mi u nich centusiostwo, bo znaczy – gospodarność. A to cenię. Bardzo podoba mi się teoria z wychodzeniem na pole. Ba ja też na pole…..
    Serdeczności zostawiam, Ultro, świetny post 🙂

    Polubienie

    1. Na pole należy wychodzić świadomie, czyli wiedzieć, że to regionalizm i tylko w mowie ustnej. Nigdy nie wychodzimy na pole, kiedy piszemy. Wyjątek stanowi użycie gwary.
      Serdeczności zasyłam.

      Polubienie

      1. Aniu, mamy co krok wózki z obwarzankami, a jak raz zniknęły na dwa dni z Rynku, to radio i prasa musiały tłumaczyć, co się stało. Czytelnicy dzwonili i domagali się wyjaśnień. Jak żyć bez obwarzanków?
        Serdeczności.

        Polubienie

      2. Tatulu, ja to mam nawet swoje miejsce, gdzie kupuję, przynajmniej tak myślę, że nie wczorajsze odświeżane. Ale pewności nigdy nie ma.
        Serdecznie pozdrawiam.

        Polubienie

  4. Ubawiłam się bardzo, bo ja za Krakowem ( chociaż czasami tam mieszkam) nie przepadam. Straszna to prowincja i zaścianek przecież. Polecam wszystkim fantastyczną rzecz sygnowaną przez Marylę Szymiczkową ( a tak naprawdę to Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński) „Tajemnica domu Helclów” – po prostu boski opis Krakowa… idealnie oddaje to, o czym napisałaś…
    No dalej się śmieję :):):):)

    Polubienie

    1. Aniu, zaścianek w moim odczuciu to i w Warszawie bywa. Dla mnie to stan umysłu, a nie miejsca. Na prowincji mieszka sporo mądrych ludzi, w tym wielu artystów.
      Dom Helclów na początku był Domem dla Ubogich imienia Ludwika i Anny Helclów. Powstał w 1890 roku i jak zapisała Anna w swoim testamencie – „Cały zresztą majątek (…) zapisuję i przeznaczam na zakład publiczny dobroczynny w mieście Krakowie dla ubogich chrześcijan religii katolickiej założyć się mający z majątku po mnie pozostałego”. Obecnie to Dom Pomocy Społecznej. W 2015 r. obchodził 125 lecie działalności.
      W dziewiętnastowiecznym Krakowie mieszczanie wszystko robili na pokaz. Taki styl życia, by ułomności nie pokazywać, a tylko dobre strony swego wizerunku.
      Serdeczności.

      Polubienie

  5. A ja lubię Kraków. Gdyby nie jego uroki, przywary, blaski i cienie nie byłby Krakowem. O jego mieszkańcach też tak myślę. Fantastycznie to ujęłaś: „bo to jest Kraków, paniusiu i żadne huncwoty ani ciućmoki nie będą tu nam mieszać”. Prawie kopę lat temu tam byłem po raz pierwszy. Nawet w teatrach bywałem, lubiłem kawiarenki, gdzie nigdzie indziej tak kawa nie smakuje, a jak cudowne są randki w takiej kafejce, bywałem na stadionach i w halach KRÓLEWSKIEGO MIASTA. Nade wszystko przez 9 lat bywałem na Al. Mickiewicza, gdzie odbierałem polecenia i należną za pracę zapłatę. Ten smog jedynie daje się we znaki. Wiwat Kraków! Wiwat Krakusy! Zaś prawie Krakuskę serdecznie pozdrawiam. 🙂

    Polubienie

    1. Tam, gdzie jest słoneczny blask, tam i cień musi być.
      Trudniej się tu żyje z powodu korków, wąskich uliczek i smogu. Wielu pracuje w Krakowie, a sypialnie ma w okolicznych wioskach. Trzeba też kochać tę staroć i umieć żyć z zabytkami za pan brat.
      Serdeczności.

      Polubienie

  6. ~Lena Sadowska

    Witaj, Ultro.

    Są takie miejsca, które zostają w pamięci dzięki jakiemuś niepowtarzalnemu, bliżej nieokreślonemu klimatowi. Kraków jest jednym z nich.
    Twój żartobliwy dystans, w którym dźwięczą przecież jednak nutki rozrzewnienia i dumy, przywiódł mi na myśl fraszkę J. Sztaudyngera:

    „Gdy patrzę na Mariacką wieżę
    Chociaż puszcza mnie w trąbę, a za serce bierze.”

    Pozdrawiam 🙂

    Polubienie

    1. Leno,
      są takie miejsca, które znaczą wiele. Działa magia i tyle.
      A czy wiesz, że w tym mieście nawet seks jest inny? Jak wieść gminna głosi, Kraków lubi po wosku, a po lubelsku to na zielsku. Serdeczności.

      Polubienie

      1. Wypada mi geografię poszerzyć o inne miasta lub kraje. I tak na dzikusa, czyli po indiańsku, po misjonarsku w Niemczech, po żydowsku tylko małżeński, a masaż to najczęstszy seks w Polsce.

        Polubienie

  7. Maltese Falcon

    Ujmę to tak. Z lektury tekstu wynika, że znacznym urozmaiceniem byłoby w Grodzie Kraka dołączenie do Ekstraklasy poza Wisełką i Cracovią również Hutnika Nowa Huta. W ten sposób mielibyście derby trzy razy 🙂 Niestety ostatnia porażka wspomnianej drużyny z Michałowianką Michałowice (0:2) nie nastraja w tej sprawie optymistycznie. Tym bardziej, że na wspomnianym meczu było 40 (słownie czterdziestu) kibiców, więc tym bardziej.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness 🙂

    Polubienie

    1. Biało – Błękitno – Niebiescy nie są skuteczni, za to mają swój sklep z gadżetami i puszkę, do której można wrzucać grube pieniądze na wspieranie pozytywnych zmian.
      Serdeczności.

      Polubienie

  8. Stokrotka

    Lubię, wręcz przepadam za Krakowem. Niedługo tam przyjadę na weekend.
    Nie lubię niestety Krakusów. To znaczy te osoby z Krakowa które znam osobiście nie dają się lubić.
    I faktycznie – tak jak pisze Jotka – niech stolica będzie tam gdzie jest. Chociaż to miejsce też nie jest idealne.
    Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Są wszędzie ludzie i ludziska. Ja mam to szczęście przyciągać samych dobrych i przyjaznych ludzi.
      Stokrotko, a po jakiego grzyba musisz lubić wszystkich, część traktuj jak powietrze, jeśli na to tylko zasługują.
      A do Miasta Królów przyjeżdżaj jak naczęściej.
      Serdeczności.

      Polubienie

  9. Molekułka

    A dlaczego mrok duszy ,mi się Kraków i mieszkańcy kojarzą z radością ,muzyką, tańcem i śpiewem .Pamiętam jak w przedszkolu uczyłam się tańczyć krakowiaka ,miałam przez mamę pięknie haftowany cekinami serdaczek i śliczną kolorową spódniczkę z białym ślicznym fartuszkiem ,kolorowe wstążki u ramion a na głowie kolorowy kwiecisty wianuszek ,gdzieś jeszcze w domu rodzinnym takie zdjęcie z zabawy przedszkolnej się zachowało. Pobyt w Krakowie też wspominam radośnie i kolorowo za każdym razem ,lubię to miasto,gdyby nie tak zanieczyszczone powietrze to chętnie bym zamieszkała w nim .
    Pozdrawiam radośnie w rytm krakowiaka :))

    Polubienie

    1. Mroczne klimaty dotyczą hipokryzji, robienia na pokaz, czy naszych ludzkich ułomności. Poza tym plusy przeważają.
      Tyle smogu, ponieważ w tym śródmiejskim skupisku cały czas sznury samochodów…
      Serdeczności.

      Polubienie

  10. ~Gimikis

    A ja bardzo lubię wszystkich Krakusów, których znam, nawet chyba bardziej niż lubię. A Kraków też, nawet bardzo, chociaż po ostatniej wizycie bardzo się zniechęciłam i bardzo mieszkańcom współczuję. Z powodu turystów, żeby jasność była.

    Polubienie

    1. Spacer po Krakowie zacznij od Nowej Huty, a stanie się on wyjątkową podróżą w przeszłość, dopiero potem należy zgłębić historię samego Krakowa, poznać miejskie legendy i poszukać tajemniczych miejsc, o których inni nawet nie słyszeli. A niedaleko Puszcza Niepołomicka czeka na wyjątkowe zdjęcia.
      Serdeczności.

      Polubienie

    1. Krakowskie Zakamarki informują, że „mało kto, przemierzając krakowski rynek i zwiedzając Sukiennice, zdaje sobie sprawę z tego, że dawno temu, w samym centrum Krakowa, istniało źródło wody solankowej. Znajdowało się ono u wylotu ulicy św. Jana. Żeby zaczerpnąć wody, należało udać się do sklepionej piwnicy…”
      Być może kiedyś zrobią odwiert i jak popłynie… ta sodówa, to klękajcie narody.
      Serdeczności.

      Polubienie

      1. ~Dreptak Zenon

        Z cała pewnością na Ludwinowie jest w kranach (mosiężnych!) woda, która płynie rurami (miedzianymi!!!) z dawnego uzdrowiska Mateczny. Co prawda uzdrowiska już nie ma i kiedyś na jego miejscu była stacja benzynowa (teraz nie wiem), ale ujęcie pozostało. 🙂

        Polubienie

      2. Kiedyś piło się „krakowiankę” ze źródła na Matecznym. W połowie lat dziewięćdziesiątych nastąpił zalew rynku wszelkiej maści wód pseudomineralnych, „krakowianka” nie wytrzymała tej konkurencji i rozlewnia padła. Teraz krakowianie przypominają sobie, jaka to była wspaniała woda – na wszystkie dolegliwości, a zwłaszcza na kaca. Mieli rację, bo alkohol wypłukuje z kory mózgowej magnez, tak mówił prof. J. Aleksandrowicz, a kiedy nie mamy tego pierwiastka, tracimy poczucie zdrowego rozsądku, bo mózg ułomnie pracuje. A „krakowianka” miała magnez! Trzeba sprawdzić, które jeszcze mają dużo tego życiodajnego pierwiastka.

        Polubienie

  11. Mój mąż z Jaworzna się wywodzi, wiem już zatem skąd u niego to wyrażenie „na pole”;-) Za to Gałczyńskiego słówko „dorożka” w znanym wierszu użyte dziwić nie powinno, wszak w Warszawie się urodził 😉

    Polubienie

    1. Parrafrazo, w szkole tego się nie dowiesz, ale to Kraków w
      epoce nowożytnej nazywany był drugim Koryntem. W granicach miasta funkcjonowało mnóstwo publicznych domów, a nawet ulic (słynna Miodowa), jak i miejsc na wolnym powietrzu, np. Planty.
      Studenci wiecznie od czasów Kazimierza Wielkiego wchodzą w cichy konflikt z prawem. Żacy nagminnie piją, oddają się rozpuście i wszczynają burdy, a w okresie Juvenaliów opanowują cała miasto, bo dostają legalne klucze do bram.
      Serdeczności.

      Polubienie

  12. Tamtego dzielnego Szewczyka już nie ma, a nawet śladu po smoku nie znajdziesz, nie mniej wejścia do jaskini strzeże jego dawny krewny ze smoczej rodziny, a autor Bronisław Chromy uczynił go bardzo sympatycznym smokiem. Można z jego olbrzymimi pazurami zrobić sobie zdjęcie, a nawet ładnie go poprosić, by zionął tym ogniem.
    Boja, nic, tylko uciekać, od samych siarkowych oparów na drugi
    dzień wstaniesz wczorajszy.

    Polubienie

  13. Lubię Kraków, który znam od wczesnej młodości. Zawsze był miejscem mojej przesiadki, kiedy jechałam do dziadka. O 7.00 pociąg z Poznania docierał do Krakowa. Miałam cały dzień na zwiedzanie i poznawanie zaułków tego pięknego miasta.
    Lubię też krakusów, bo byli nimi moi rodzice. Pracowici, uczciwi i gospodarni ludzie. To dzięki nim kocham góry i południe naszego kraju. Gdzieś w głębi drzemie również we mnie cząstka krakuski, odziedziczona po moich przodkach. Mój ojciec pięknie śpiewał i tańczył, w ogóle potrafił się bawić. Do dzisiaj pamiętam jego głos, kiedy będąc małym dzieckiem słuchałam z czworgiem rodzeństwa jak śpiewali z mamą kolędy przy choince.
    Pozdrawiam serdecznie Ultro:)

    Polubienie

    1. Elu, nie wiem, czy byłaś w podziemiach na Rynku, zachęcam do tej fascynującej podróży przez tysiąc lat historii i obejrzenia
      wyjątkowego muzeum w Krakowie. Ta fantastyczna ekspozycja zlokalizowana jest pod Sukiennicami i Rynkiem Głównym. Twórcy zadbali, byśmy przechodząc przez kurtynę z pary wodnej przesłaniającą wejście, wkraczali w zupełnie inną rzeczywistość. Przypomina to podróż w czasie. Poznamy kawał historii.
      Serdeczności.

      Polubienie

      1. Nie znam podziemi Sukiennic i Rynku Głównego w Krakowie. Dziękuję za informację. Będę w Krakowie przed lub po Bożym Narodzeniu (dokładnej daty jeszcze nie znam). Postaram się zajrzeć w to ciekawe miejsce.
        Pozdrawiam serdecznie Ultro:)

        Polubienie

  14. Daje Ci to święte prawo mówienia, że Kraków to miasto leżące obok Nowej Huty. Inna rzecz, że wycieczki ciągną do tej h u t y i zachwycają się jej architekturą. Paradoks polega na omijaniu Krakowa.
    Serdeczności dla Ciebie.

    Polubienie

      1. Dobrze zrozumiałam, ale przy okazji chciałam podkreślić animozje między starym Krakowem, a Nową Hutą.
        Twoje aluzje są doskonałe i przemyślane, jak wszystko o czym piszesz.
        Serdeczności.

        Polubienie

  15. Witaj… mnie, obywatelowi Mazowsza, żyjącemu na pograniczu Ziemi Łęczyckiej, rzuciło się jeszcze na uszy owo akcentowanie pierwszej sylaby w wypowiadanym słowie, nie tak wyraźne jak u tatrzańskiego ludu, ale jednak słyszane. A w krakowskim grodzie bywałem onegdaj często, przepędzając corocznie mniej więcej trzy tygodnie wakacji i oprócz penetracji zabytkowego śródmieścia, wyruszałem w trasy odległe, najczęściej na piechotę, choć lubiłem sobie podjeżdżać niebieskimi tramwajami i, rzadziej, miejskimi autobusami wywożącymi mnie dalej za miasto. A zaczynałem z Bronowic, a ściślej z ulicy Gabrieli Zapolskiej i mając przed oczami Kopiec Kościuszki, podążałem za jego „wulkanicznym” szczytem, rankiem, po śniadaniu, kiedy jeszcze słońce mgłę precz nie przepędziło. Dochodziłem na sam szczyt pieszo. Innym razem podjeżdżałem tramwajami pod Cichy Kącik, stamtąd na nogach do Królowej Jadwigi, następnie autobusem na krańcówkę przy ZOO i dalej, też na odnóżach, na Sowiniec, skąd zawracałem, idąc Wolskim Lasem do Klasztoru Kamedułów. Potem jakoś się przez Wisłę przedostawałem do Tyńca (zdaje się, że promem, bo chyba takowy pływał po rzece wtedy) i już autobusami pod wieczór na Bronowice wracałem, mając już zaplanowany dzień następny: antykwariaty na Starym Mieście, malunki pod Brama Floriańską i nie opodal „Damę z gronostajem”, a wieczorem Teatr STU, całkiem blisko Bronowickiej stojący pod namiotem… ech, piękne to były czasy… pozdrawiam

    Polubienie

    1. Lubiłam trasę z Salwatora, po klasztor Norbertanek, wzgórze św. Bronisławy i ocienioną Al. Waszyngtona, często był Cichy Kącik i dolina Rudawy. No i te spacery nad Wisła. Piękne czasy młodości. Jak to dobrze, że wówczas galerii nie było.
      Serdeczności.

      Polubienie

      1. Z Warszawiakami w ogóle nie miałam do czynienia. Mieszkam na obszarze pozbawionym jakiejkolwiek gwary, tak to ujmę, więc też nie wiem do końca jak się do tego odnieść specjalnie. Z jednej strony, to takie ich własne, określające przynależność, ale jeśli cijaniem się określa ,, Jest to czynność polegająca na uświadamianiu światu – za pomocą słów, gestów i zachowań, że jest się z Krakowa. Cijaniem będzie wychodzenie na pole, choć wszyscy inni wyjdą na dwór.”, no to też brzmi to dla mnie tak, jakby to było na pokaz, o zobaczcie jestem z Krakowa, a Kraków leży w Polsce, a Polakami jesteśmy wszyscy, dlatego nie jest to dla mnie do końca pozytywne.

        Polubienie

      2. Owo cijanie (Krakowiaczek ci ja) miało uzmysławiać, że należy się do określonej społeczności skupionej w danym regionie, stąd dawne animozje krakowian i warszawiaków. Obecnie zachowane tylko w żartach i anegdotkach.
        Serdeczności.

        Polubienie

  16. Małopolska środkiem Europy? Bo głosi te banialuki niejaka Katarzyna Siwiec z ferajną?
    Środek Europy wyliczył w XVIII w. Szymona Sobiekrajski. Znajduje się w Suchowoli. Nie zgadzam się ze współczesną wersją francuską, że środek Europy znajduje się na Litwie,
    Kraków darzę sympatią, ale wciąż mnie śpieszy wychodzenie na pole zamiast na dwór (dwór dawniej to inaczej podwórze).
    A Mickiewiczowi nawet studia na Uniwersytecie Warszawskim by nie pomogło w opanowaniu zasad pisowni, bowiem był dotknięty dysleksją.
    Co do rozpoznania Warszawiaka po „partykule tak” to powiem tylko tyle: to plotki.

    🙂

    Polubienie

  17. irsila

    Pewnie dlatego wychodzimy na pole,
    bo tam więcej świeżego powietrza niż na dworze.
    Kraków tak ostatnio zabudowany,
    że podwórek, czy tam dworu już nie ma…
    Mieszkam w Hucie, jeśli wychodzę, to na łąki nowohuckie (ich nie zabudują,
    bo to teren mokry, starorzecze Wisły) lub na pole, bo tu przestrzeni i zieleni jeszcze sporo:)

    Polubienie

Dodaj komentarz