Ten klejnot wiekami szlifowany, czyli stary dobry Kraków

               Historyczne oblicze starego grodu Krakowa znane jest z tradycji, kultury i historii, tu każdy kamień przypomina wiele tym otwartym, ciekawym świata i ludzi rodakom.

         Przystańmy przed Bramą Floriańską zw. Bramą Chwały. Tędy przejeżdżali królowie zdążający Drogą Królewską na Wawel. Jak wiadomo,  tę bramę od wyburzenia uratował jeden z rajców, uzasadniając, że na ul. Floriańskiej będą przeciągi, a wszyscy bali się wiatrów. Argumentacja była taka: „kobiety i dzieci byłyby wystawione na częste fluksje, reumatyzmy, a może i paraliże”. Tak  więc strach przed fluksjami uratował bramę. Ale uwaga, studenci! Tędy nie powinni przechodzić żacy I roku studiów, jeśli chcą go zaliczyć. Oblałeś, studencie egzamin? Wiadomo dlaczego, pewnie przeszedłeś niechcący tą bramą.

            Ulica Floriańska wzięła nazwę od zacnego świętego Floriana, patrona strażaków i jako jedna z pierwszych w Krakowie była ulicą brukowaną. Pod koniec XIX wieku  tu zaczynała się linia tramwaju konnego; później przekształcona w tramwaj elektryczny. Kamienica nr 6 to dom „Pod Okiem Opatrzności”. Na pierwszym piętrze znajdziesz Lost Souls Alley, interaktywne muzeum strachu. Z tego wniosek, że to miasto ma swoje ciemne oblicze. Pod 14 znajduje się hotel „Pod Różą”. Tu mieszkał m.in. F. Liszt, car Aleksander, a na drzwiach sentencja: „Niech dom ten przetrwa w tak odległe lata, dopóki mrówka morza nie wypije, a żółw całego nie obieży świata”.  W hostelu Tutti Frutti można w budce kupić ciepły posiłek, gdy wracasz z eskapady zmęczony nad ranem. Z kolei kamienica nr 41 to „Dom Jana Matejki”, obecnie muzeum pamiątek po artyście. W kamienicy Bełzowskiej (nr 45) znajduje się najsłynniejsza cukiernia „Jama Michalika”, siedziba artystycznego kabaretu „Zielony Balonik” oraz miejsce spotkań krakowskiej bohemy. Trzeba sobie wyobrazić ciemne peleryny młodopolskich artystów, nocne dyskusje światłych rodaków atakujących kołtunerię, zakłamaną moralność oraz  zobaczyć występy satyryczne do tekstów T. Boya – Żeleńskiego. („Niewątpliwie, biorąc zewnętrznie, Polska jest klerykalna. Kina ani dansingu nie otworzy nikt bez święconej wody”). Ale patrz, pan, tacy do przodu, a o gender nie słyszeli.

       Na rogu ul. Floriańskiej z placem Mariackim znajduje się dom Pod Murzynami. Tu mieściła się słynna apteka „Pod Etiopami” sprzedająca egzotyczne leki podobno z wielu kontynentów. I pomyśleć, że chwyt marketingowy znany był już w  XVI wieku, w dodatku przynosił efekty. Dwaj Murzyni spoglądający z narożnika na krakowian spowodowali, że wymyślne leki sprowadzane prosto z Afryki, dobre były na wszystko i leczyły każdą chorobę. Taka sutherlandia pełna cudów, potrafiła umarłego z grobu wskrzesić, agathosma betulina leczyła kaca, mutuwe znieczulała, afrodyzjak bulbine natalensis wpływał na potencję, czarci szpon łagodził bóle stawów, zmielone kły uśmierzały ból zębów a magiczne nasiona noszone na szyi broniły organizm przed chorobami. Egzotyczne lekarstwa szły jak obecnie ciepłe bułeczki. Tu ciągnęły tłumy także po inny lek, jakim było przedniej jakości wino, dozowane jako lekarstwo. I literaci też się tu leczyli, więc chwalili:

            „Przystanęliśmy pod domem / „Pod Murzynami” / (eech, dużo bym dał za ten dom) /  i nagle: patrzcie: / tak jak było w telegramie: /przed samymi, uważacie, Sukiennicami: / ZACZAROWANA DOROŻKA, /  ZACZAROWANY DOROŻKARZ, / ZACZAROWANY KOŃ.”  (K. I. Gałczyński). Obecnie znajdziemy tam tablicę upamiętniającą „zaczarowaną dorożkę” i jej twórcę. Współcześnie to już nie dorożki, fiakry, czy dryndy, teraz to ozdobne  karoce ze strojnymi dorożkiniami na koźle. Rewia mody na miarę czasów.

          Na ul. św. Jana istniało źródło wody solankowej, a znajdowało się ono u wylotu ulicy. Na potwierdzenie słów XIX-wiecznych uczonych dobrze byłoby wykonać odwiert. Tego typu studnia z solankową wodą stałaby się niemałą atrakcją Krakowa. Kto wie, może tryśnie tu kiedyś źródło solanki? Trakt tej najspokojniejszej ulicy rozpoczynają przy samym rynku dwie odmienne kamienice: modernistyczny „Feniks” (ile było oburzenia z powodu nowoczesnej formy) i renesansowy pałac Bonerów (obecnie eksluzywny hotel z tarasem widokowym na Rynek). Warto zajrzeć do Muzeum Czartoryskich, gdzie  najcenniejszym dziełem  jest „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci. Pod 14 znajdziemy dziwną krainę zwaną Mleczkolandem, w której kupić można kubki, jaśki, koszulki, a nawet slipki z niezbyt przyzwoitymi rysunkami, wiadoma rzecz, przecież to autorska galeria Andrzeja Mleczki.

           Ulice św Anny, Gołębia i Jagiellońska to obszar dawnej dzielnicy uniwersyteckiej.  Kto po tych ulicach nie chodził! Przy Jagiellońskiej znajdowała się kiedyś główna siedziba tej uczelni, Collegium Maius, obecnie muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Życzyć należy, by ta „nauk przemożnych perła” nigdy nie zeszła poniżej swojego poziomu. Na końcu ulicy znajduje się Narodowy Stary Teatr im. H. Modrzejewskiej. Tu reżyserowali: Grotowski, Swinarski, Kieślowski, Wajda, Holland.

          Dochodzimy do Rynku. Nadal jest pewne, że gdyby w Milionerach zapytać, gdzie stoi kościół Mariacki, większość odpowiedziałaby bez namysłu: w Rynku. Tymczasem stał i stoi od zawsze na pl. Mariackim. Na Rynku mieści się najstarszy w Krakowie kościół św. Wojciecha. Kiedyś wchodziło się do niego po schodkach do góry, a obecnie w dół z powodu podwyższania Rynku przy każdej modernizacji, co dało aż 2 m. Wypada wiedzieć, że krakowskie przekupki są ugrzecznione, jako że niegdyś za używanie przekleństw były zamykane w wiklinowych koszach. A pod 16 u Wierzynka podawana jest zupa z gołębia. Widać nie ma na nią za wielu amatorów, skoro gołębi nadal zatrzęsienie. Rynek nie tylko gołębiami zabrukowany, ludźmi również był zawsze zatłoczony. To przeludnienie wynikało także stąd, że każdy szanujący się krakauer chciał mieszkać w obrębie Plant, oczywiście, by nie być posądzonym, że pochodzi ze wsi.

             Pewnej nocy rozbawieni krakowianie wylali się z Piwnicy pod Baranami. Gdy z wieży Mariackiej spłynął hejnał, jazzman Andrzej Kurylewicz, wyciagnął swoją nieodłączna trąbkę i „wspomógł” hejnalistę. Przechodzący nieopodal nocny patrol bez poczucia humoru wlepił artyście mandat, co znaczyłoby, że hejnał grany z góry na dół – to dawna tradycja, a z dołu do góry – to ewidentnie karalne zakłócanie ciszy nocnej.

           W Sukiennicach wisi bratobójczy (braci budujących dwie mariackie wieże) nóż, którym to ponoć złodziejom obcinano uszy, a obok wejścia do Mariackiego wiszą dzwonki za konających. Wierzono, że umierający szybciej zejdzie z tego świata, a ten, kto się za niego modli, otrzyma 40 dni odpustu.

            Turysto, wejdź koniecznie do podziemi Rynku, aby zobaczyć najnowszy oddział Muzeum Historycznego, czyli  multimedialne widowisko przenoszące w dawny świat miasta.

           Ten stary, dobry Kraków czasem przyrównywany do Wiednia, skrywa wiele tajemnic. I prędzej kijem Wisłę zawrócisz, aniżeli poznasz dogłębnie historię wszystkich ciekawych miejsc tego miasta.

Profesjonalne zdjęcia zrobiła młoda i zdolna krakowianka. Proszę odwiedzić stronę, a jeśli się spodobają, gorąca prośba o polubienie strony:

                    https://www.facebook.com/zaparatemprzezswiat/?ref=ts&fref=ts

A tu link do zdjęć Krakowa zrobione przez pasjonatkę fotografii:

                                          Kraków

58 uwag do wpisu “Ten klejnot wiekami szlifowany, czyli stary dobry Kraków

    1. Jędrku.
      nie da się ukryć, że lubię stary Kraków, zatem dodaję trochę tej mgiełki i melancholii, bowiem widzę, jak zmienia się z każdym rokiem. Nawet tabliczki informujące o historii kamienicy schowały się w szarości. Na widoku zostają złocone, mosiężne, ozdobne wizytówki adwokatów, banków, hoteli, radców…
      Ja to miasto od innych wolę, choć nikomu nie stawiam za wzór:

      Polubienie

      1. I u Ciebie na duszy pieczątka Krakowa, pięknie ! Wielu jest takich. Komentarze tyczące tego miasta i z miastem związane, można by ciągnąc w nieskończoność. Gratuluję, pozdrawiam. 🙂

        Polubienie

      2. Jędrku,
        chodzi sobie opinia, że tutejsi mieszkańcy szanują każdy grosz, a centusie potrafią się nawet z parkomatem targować.
        Dobrej nocy

        Polubienie

      3. Ja mam kuzyna z Krakowa, który nauczył mnie powiedzonka: „Co tanie, to drogie”. Odtąd słowo centuś nabrało dla mnie innego znaczenia

        Polubienie

      4. Tatulu,
        złośliwcy powiadają, że wizytówką miasta Krakowa są jednak galerie: Krakowska, Kazimierz, Bonarka, Plaza, Bronowice, a wkrótce otwarcie Serenady na Prądniku ze 170 sklepami i na powierzchni ponad 2 tysięcy m/kw.
        Dobrego dnia

        Polubienie

  1. Jako że Krakowa nigdy dosyć, z wielką przyjemnością poczytałam niniejszy post i pospacerowałam po starych uliczkach.
    Zaraz zaglądam na poleconą stronę. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Polubienie

    1. An-Ulu,
      Miasto to nie tylko te mury, ale pisarze, poeci, muzyka, film, artyści, sztuka, występy, festiwale. Kraków otrzymał nie na darmo tytuł Miasta Literatury UNESCO. Dlatego ta potwora plująca ogniem nikomu nie straszna.
      Dobrego dnia życzę.

      Polubienie

  2. ~Bet

    Przy ul Jana jest też bar kawowy RIO – niegdyś /lata 60, 70 ub.stulecia/ kultowy, miejsce spotkań studentów i artystów oraz najlepsza w owym czasie kawa. Często z bitą śmietaną – wersja na bogato, płynną śmietanką – wersja uboższa, lub po prostu czarna – wersja codzienna.
    Wystrój kawiarni w stylu PRL i niezmienny do obecnych czasów. Tylko brak legendarnej Pani Kazi za barem i karteczek z wiadomościami gęsto pokrywających półeczkę nad gablotą z ciastkami.

    Polubienie

    1. Droga Bet,
      Zaucha śpiewał: „Póty będzie świat (…) póki w Rio podają kawę”. Tu zbierała się „podwawelska śmietanka”, co czwartek wystawa, można było poczytać i zobaczyć artystów siedzących razem, dyskutujących, co tam w tym teatrze grają, obecnie na dźwięk „co tam w polityce” tworzą się frakcje, koterie, wszyscy osobno, podzieleni. Skłócona wolność: Teraz „wolno się sączy czarna kawa”.
      A. Sikorowski śpiewa: „Tu się nic nowego nie zdarzy (…) wciąż ci sami faceci w „Rio”.

      Dobrego dnia życzę.

      Polubienie

      1. Tetryku,
        a ci stali bywalcy Ryja nazywali się Ryjowcami. Tu przychodził Kantor, Skrzynecki. Mieli swoje filiżanki. Specjałem jest kawa z bitą śmietaną. Cafe Rio od 2000 roku wydaje swoje pismo, w którym promują się graficy, poeci (gratisowo):

        Dobrego dnia życzę.

        Polubienie

      2. ~Bet

        Też byłam stałym bywalcem, każdy pobyt w centrum miasta musowo kończył się kawą w Ryju. Ba, te filiżanki z czarną cieczą i kopką bitej śmietany śnią mi się po nocach:)))
        A przecież to tylko zwykła kawa…

        Polubienie

      3. Droga Bet,
        ja częściej w Zwisie (Vis-a’-Vis), bo miało się Rynek jak na dłoni, a tam zawsze tyle się działo. Ponadto bywali tu Piwniczanie (często przychodził A.Sikorowski). A w Ryju to już jakoś dostojniej. A do tańca i zabawy był Gnój. Czas płynął jakby wolniej, a artyści byli profesjonalistami.
        Dobrego dnia.

        Polubienie

  3. ~bexa lemon

    O tym, co dzisiaj Etiopowie mają na składzie nijakiej wiedzy nie posiadam, co się jednak tyczy sutherlandii, agathosmy betuliny (bukko brzozowe) i czarciego szponu / diabelskiego pazura, rozmaite z nich preparaty nadal się sporządza, stosuje i sprzedaje (bulbine natalensis 90 tabl. 750 mg bez żenady – i bez recepty – proponuje nawet Google, za cenę w plnach nie przystępną może, ale też nie zwalającą z nóg).
    Uprzejmie ponadto donoszę, że przeczytałam skwapliwie, dokładnie & nawet uroniłam łezkę, a dlaczego to ani nie powiem, ani nie napiszę.
    Wdzięczna, pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Bexo Lemon,
      obecnie Czarny Kontynent stał się modny, czytam: „teraz czas na Afrykę”, „zwrot ku naturze”. Suplementy pojawiają się w Internecie: mango afrykańskie dla odchudzania za 53.40, pelargonia afrykańska na odporność za 18.49, wyciąg z kory śliwy afrykańskiej na przerost męskiego gruczołu – 32.59. Popularny jest też czarci pazur, ale trzeba wiedzieć, że wchodzi w interakcje z innymi lekami, może też wywołać efekt toksyczny, alergie. Zanim się kupi, trzeba wiele się dowiedzieć.
      Mam tylko tę nadzieję, że wspomnienia należały do miłych, choć łezka do łezki.
      Dla Ciebie, ale pamiętaj , że to nie smog ani mgła, jeno te duchy przodków tak tłumnie się zgromadziły:

      Dobrego dnia życzę.

      Polubienie

      1. ~bexa lemon

        Przekonałam się – znowu – że Kraków (pod różnymi postaciami) tak po prostu ma. Jeszcze raz dziękuję.

        Polubienie

      2. Bexo Lemon,
        pozwolisz, że przypomnę jeszcze Czarnego Anioła. Ta niepowtarzalna interpretacja poezji Tuwima:


        Dobrego dnia i spokojnej nocy

        Polubienie

    1. Ewo,
      lata mijają, a wciąż można śpiewać pieśń zadziwienia kamienicą Czynciela w Rynku, czy przypomnieniem dylematu T. Kwinty: Czy w szabas kura może znosić jajko. I ten Vis -a’- Vis (Rynek 29) zwany przez autochtonów Zwisem, w którym przesiadywali aktorzy Piwnicy pod Baranami.


      Dobrego dnia życzę.

      Polubienie

    1. Antoni,
      kiedy pod Teatrem Słowackiego zapytała pani wycieczki, co to za budynek, nikt nie wiedział, a kiedy padło następne: gdzie jest Mac Donald, wiedzieli wszyscy. Dlatego chyba zostanę krajtroberem, aby chociaż opisać, co warto zapamiętać.
      Dobrego dnia życzę.

      Polubienie

    1. Bojo,
      nie czepiamy się legend, bo niektórzy właśnie zaliczają, spuśćmy zasłonę milczenia… Czy nie lepiej zająć się rozprawką: Jak kocha się w Krakowie?


      Dobrego dnia życzę

      Polubienie

  4. Wszystkie uwagi, Ultro wezmę pod rozwagę, gdy do grodu Kraka trafię. Zdjęcia obejrzałam, cudnej urody, ale na FB nie polubię, bo konta nie założyłam…
    Taka dygresja – w wielu miastach te same nazwy ulic można spotkać, u nas też jest Jagiellońska, wczoraj we Włocławku ulicą św.Jana szłam.
    Pozdrawiam niedzielnie przy placku drożdżowym 🙂

    Polubienie

    1. Jotko,
      kiedy przyjedziesz, daj znać. Podpowiem, jaki zakątek warto zobaczyć. Tu będziesz wychodzić na pole, nawet Sikorowski śpiewał, że zawsze będzie wychodził na pole, niech inni wychodzą na dwór.
      Uraczę Cię piosenką piwnicznej gwiazdy B. Rybotyckiej:


      Dobrego dnia życzę

      Polubienie

  5. Ultro dziękuję Ci za ciekawą historię Krakowa, bardzo ciekawie czytałam i w głowie też sobie odnotowałam. I chyba nie pojadę już do Krakowa… a szkoda.

    Serdeczności.

    Polubienie

    1. JaGo,
      być może będzie okazja, by przyjechać i pooddychać tym klimatem dawnych lat.
      Zastanawiające, jak to możliwe, że na Kazimierzu dzieci żydowskie i chrześcijan chodziły do jednej szkoły i ekscesów nie było. Ludzie bardziej umieli w zgodzie żyć.
      Dobrego dnia

      Polubienie

      1. To prawda Ultro, że ludzie kiedyś byli inni i nikt nikomu nie robił przykrości tak wielkich ja w dzisiejszym czasie. Świat coraz bardziej się psuje, jak to nadgryzione jabłko…
        Raczej przyjazd już jest niemożliwy. Kiedyś i owszem byłam w Krakowie, ale to było dawno, dawno temu. Jednak dzięki Twojemu opisowi Krakowa, wspomnienia ożyły i za to Ci dziękuję.

        Miłego i pogodnego dnia dzisiejszego.

        Polubienie

      2. JaGo,
        jeśli przypomniałam dawno oglądane widoki, miło. Nie należy karmić gołębi, jeśli nie chce się mieć odchodów na głowie i ubraniu. No, ale to podobno jedna z atrakcji Rynku.
        Dobrego dnia

        Polubienie

      3. ~JaGa

        No taka atrakcja na pewno jest super! 🙂

        P.S.
        A ja zamiast napisać u Ciebie ten komentarzyk to napisałam go o siebie, coś mi się pokićkało, albo myślałam o czym innym 🙂
        To moja odpowiedź:
        No jasne Ultro, jak najbardziej warto przejść na Bloggera. Blogger ma o wiele więcej możliwości niż Onet, a co najważniejsze możesz o wiele, wiele więcej dodawać zdjęć. A gdy połączysz się z usługą Googla to będziesz ich miała jeszcze więcej. Tak, że szczerze namawiam, tym bardziej, że konto na Bloggerze już masz. Obsługa bloga też jest bardzo łatwa a jakbyś coś nie wiedziała to służę pomocą.
        Dużo się nie zastanawiaj – tylko zakładaj 🙂

        Serdeczności.

        Polubienie

  6. I pomyśleć, że część polskich miast mogłaby wyglądać podobnie, gdyby nie ta cholerna wojna! Z drugiej strony odkąd przyjechałem do Olsztyna, zastanawiam się, co byłoby, gdyby do dziś funkcjonowały tu Prusy Wschodnie. Niechybnie byłaby to perła Europy! Przyroda, zabytki … ech Panie! PS. Kraków miał szczęście, gdyż zdobywano go w miarę bezinwazyjnie.

    Polubienie

    1. Wojtku, naród, który lubi machać szabelką, a cywilnej odwagi nie posiada, daleko nie zajdzie. Wyobrażasz sobie, żeby ktoś powiedział do prezesa, jak niegdyś P. Skrzynecki do ministra, któremu brakło krzesła: Musi pan stać. Zresztą w dzisiejszych czasach lepiej stać niż siedzieć. I to do mikrofonu.
      Dobrego dnia

      Polubienie

  7. ~Lena Sadowska

    Witaj, Ultro.

    Jest taki wiersz T. Różewicza pt.: „Deszcz w Krakowie”. Oto fragment:

    deszcz
    deszcz w Krakowie
    opada na bielejącą Skałkę na zielone błonia
    na trumnę Marszałka
    pod srebrnymi dzwonami
    chmury siadają
    moszczą się na Krakowie deszcz
    deszcz opada
    na oczy Wyspiańskiego na ślepe witraże
    (…)
    deszcz deszcz deszcz
    W Krakowie
    czytam Norwida
    słodko jest zasnąć słodziej być z kamienia

    Pozdrawiam:)

    Polubienie

    1. Leno,
      dziękuję za poezję. W Krakowie niektóre ulice mają dziwne nazwy: Poniedziałkowy Dół, Pocieszka, Krzywda, Gołaśka, Trawa i zwyczajna Kupa.
      Gdyby jeszcze to powietrze nie było w tych wariantach: light, menthol, ciężkie i morowe.
      Dobrego dnia

      Polubienie

  8. Widać, że jesteś w zażyłej przyjaźni z Krakowem – aż zazdroszczę;)
    Poczułam klimat miasta. Pospacerowałam i posłuchałam tych ciekawych opowieści w towarzystwie znakomitej przewodniczki – Dziękuję:)

    Polubienie

    1. Mario,
      cóż, jakby nie było, to królewskie miasto. Wszędzie blisko i można dojść pieszo. Ocalone, prezentuje dawną świetność.
      Miejscowi nie zwracają uwagi, a przyjezdni wielu rzeczy jeszcze nie wiedzą.
      Dobrego dnia

      Polubienie

  9. Kraków to jedno z niewielu większych miast Polski, którego jeszcze nie widziałam 😦 To chyba jakieś fatum, bo już kilka razy miałam tam pojechać i albo musiałam przełożyć wyjazd, albo był odwołany…
    Kiedyś to nadrobię, a wymienione przez Ciebie miejsca będą na mojej obowiązkowej liście „Do zobaczenia” :p

    Polubienie

  10. Urzeka mnie najbardziej Rynek Główny w Krakowie. Kościół Mariacki, Sukiennice i karety, białe, ozłocone złotymi elementami. Zaprzężone w wymuskane konie, jak z bajki. Co ciekawego zauważyłam ostatnio? Obok woźnicy siedzą piękne, młode dziewczęta. Myślałam, że to one powożą, ale nie. Pewnie mają stanowić dodatkową atrakcję, a może w języku obcym opowiadają o naszych zabytkach przybyszom z innych krajów? Każdego roku chociaż na kilka godzin zatrzymuję się w Krakowie, w drodze do Zakopanego lub Nowego Sącza. Zawsze jestem zauroczona pięknym grodem Kraka. Chce tu wracać.
    Pozdrawiam serdecznie Ultro:)

    Polubienie

    1. Elu,
      wróciłaś, cieszę się.
      Najdziwniejszym turystą zwiedzającym Muzeum Lotnictwa był pewien Japończyk. Chciał zobaczyć jedyny na świecie egzemplarz samolotu Me 209. Umówił się na konkretny dzień i godzinę. Przyleciał, obejrzał samolot, odleciał do Tokio. W Polsce był przez godzinę.
      Dobrego dnia

      Polubienie

  11. Wstyd się przyznać, ale nie znam Krakowa. Byłam parę razy przejazdem, na szybko. Musze koniecznie wybrać się na zwiedzanie, takie solidne. I wtedy jeszcze raz przeczytam tego posta. Pozdrawiam Ultro

    Polubienie

Dodaj komentarz