The dishes in the restaurant menu have poetic names. Brushes with salt, olive oil, notes, clouds and muslin quilts on meat, beetroot and carrots are supposed to testify to the elegance and refinement of the dishes served.
Spróbuj zajrzeć do restauracyjnego menu.
Przeżyjesz, że tak powiem, delikatne wątpliwości. Nazwy z reguły nic nie mówią o potrawie, chociaż jakieś informacje niby są. Taka „Kru – szynka” to zapewne mała i krucha szynka, „Egg -zaminacyjna” – coś z jajem? Ale „Jesienna bryza” niewiele mówi, zatem zmusza wyobraźnię do wysiłku. Nie ma rady, wypada zamówić, by się dowiedzieć. A to różne liście sałat! Co ma bryza i jesień do tego, nie ma co dociekać.
Gastrojęzyk ma pobudzić wyobraźnię,
a nie ukazywać przaśności zwykłego jedzenia, dlatego proszę popatrzeć na sałatki, nie znajdziesz w menu ani zwyczajnej, ani po grecku, tylko „Horiatiki”, która samą nazwą dodaje szyku polskiemu talerzowi. Podobnie jak „Cesar”, a nie Cezar. Nazwy nic nie mówią? Chodzi o to, aby wybrzmiewały elegancko i światowo. „Król imprez”? Król też może sałatkować.
Poezja w marketingu?
Ależ bardzo proszę: „Zaskakująco namiętna Insalata Capprese”, „Terrine z koziego sera, miękkich warzyw w kroplach balsamicznej rosy”, „Ubity bawół grający o swą duszę w kości, by mięso zostało w całości”, a dla drogiego klienta: „Deska szefa kuchni dla wychudzonych, zmizerniałych…”
Podziwiać można lirykę w zapisach dań. Co ja mówię, toż to sama poezja, a ja naiwna myślałam, że takie rzeczy tylko w wierszach. Niby to nie dawna garmażerka, skoro sama elegancja buraczano – chrzanowa. Zacznijmy od kremu, bo wszystko kremowe, jak nie krem z buraków, to kremowa nutka, ale już z miętowym akcentem.
Dania mięsne nie istnieją jako stek, polędwiczka, kurczak.
Ubrane w nazwy
mają świadczyć o wyższości tychże mięs, zatem z nutką wasabi, chrzanu, w rytmie salsy, z twarogowym murmurando, ze śmietanową chmurką, na pomidorowym muślinie, na polu truskawkowym, na łące, w gąszczu, na posłaniu i pod kapeluszem. Umówmy się, taka polędwica po pańsku smakuje bardziej wykwintnie niż polędwica po chłopsku. Mamy niewątpliwie wyrafinowane podniebienia, więc odrobina luksusu należy się każdemu, przynajmniej w nazwie.
Poetyckie muśnięcie o wiele bardziej smakuje, dlatego wydamy majątek za ten „Stek wołowy muśnięty solą morską” lub „Pierś muśniętą oliwą”.
Bo muśnięcie musi być i musi kosztować,
by rozpływało się w ustach, a do tego muślinowa chmurka z langustynką albo innym skorupiakiem, otulone buraczanymi nutkami, flambirowane, lakierowane czy odurzone cynamonem, tu odurzone było ravioli. Nawet zwyczajny „Ozór na postumencie wasabi” musi leżeć, a postument to grzanka, jakby ktoś nie wiedział. I wszystko z dodatkiem: papieskie, królewskie, cesarskie, pańskie, czyli nie byle kogo, a w domyśle: nie dla byle kogo. Już czuję te wyższe sfery doznań. Uperfumowana wykwintność oraz wyborna wytworność królują na stołach.
Urzekać ma erotyzm nazw
np. „Mus z łososia w objęciach cukinii”. Dobrze to wygląda, bo łosoś różowy, a ona zielona i razem w uścisku. Gorzej, gdy leżą pod puchową pierzynką dwaj panowie: aromatyczny śledź otulony ziołowym dymem z jędrnym gniazdem ogórka lub dwie panie pod jedną kołderką, jak filet z troci na kremowo-aksamitnym wianku z marchewki. Ta troć niech sypia z kim chce, lubię marchew, ale pamiętajmy, że za tę poezję zapłacimy i to raczej słono. Cóż… jak się chce obcować ze sztuką, to nawet sztuka mięsa musi kosztować.
Czego to się nie zrobi dla tej nazwy potrawy wyżej przedstawionej. To „Ekstaza Indianki na kaktusie”. Rzecz gustu, ale wydaje się, że Indianka raczej nie ma tak tłustych boczków. Kaktusa nie widzę, może pod polskimi kapustami ukryty?
Jak nie pasuje Indianka, nie ma problemu, jest „Kaczy kuper”… ale za to zgaga murowana.
Mnie perfumy w potrawach rozbawiły do rozpuku: „Uperfumowany czosnek”, „Uperfumowany rosół…” oraz „Kotlet po kijowsku sikający masłem” i ten sympatyczny błąd: „Rosół skóry”.
Niestety, nie spotkałam poetycko nazwanych ziemniaków z koperkiem i ulubionych pierogów. Gastrojęzyk normalności nie polubił.
Zdjęcia internetowe, żeby nie było restauracyjnego lokowania
Oj ,faktycznie można się zagubić w wyborze jadła.☺ja nie chodzę do restauracji ,bo wolę swoje jedzonko.Ale też nie mam takiej potrzeby.Przyznam ,że gdybym miała wybierać z karty ,i te różne nazwy potraw…oj to nie wiem co bym wybrała,jak nie wiem co to jest…☺Ale z mężem i córcią chodzimy nieraz do tajskiej knajpki oczywiście szwedzki stół.Płacę 200kor za osobę.A jeść mogę tyle ile zmieszczę::))jest piwko ,winko,słodycze ,lody,ciasta,owoce i wszelakie dania,owoce morza. Dużo warzyw,a także robią na patelni od ręki krewetki czy kalmary.Ja tego nie jadam bo nie lubię.Ale takie knajpy mnie pasują..bo wiem co jem ☺☺A może mało obyta w tym jestem i tyle ☺☺Pozdrawiam ,narobiłaś mi smaka na te kartofelki i pierożki …♥
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Danusiu,
ale tę potrawę też można zamówić: „Prawie metr śledzia, prawie niedrogi, prawie niesiony, w oleju lnianym zasypany białą cebulką”.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Nie mam wątpliwości, że wolę ziemniaki z koperkiem do tego kubek kwaśnego mleka i może sadzone jajo zamiast Indianki na kaktusie, toż to już nawet w wyobraźni jest okrutnie bolesne.😂🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Marku,
w takim razie proponuję „Mokotowskie tango” lub „Mięsiwo marszałka”. Nie wiem, jakie danie droższe, ale pewnie marszałek, ale który, nie wiadomo…by się nie udławić.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ultro,
Pozostanę przy ziemniakach z koperkiem. Marszałek i tango juz z nazwy brzmią ponad moją kieszeń.
Koperkowo pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Marku,
dziękuję za koperkowe pozdrowienia. Dla Ciebie mam „Jabłko gotowane na parze w toowarzystwie krasnorostów i śliwy tarniny”, „Wędzone na sianku jaja przepiórcze” oraz „Rzodkiewkę na jadalnej ziemi”
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To już brzmi bardziej swojsko. Dałbym się nawet skusić, tylko czy portfel pozwoli. 🙂
Wzajemnie, ciepełka życzę, bo jak się patrzę na te obrazki z Europy to wciąż ciepła niet.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Marku,
a jednak najtaniej wychodzi, gdy zrobi się samemu i to, co się lubi. Poza tym, co mówi taki „Czarny las”?
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ultro,
Czarny las mówi mi totalnie nic. Dogadałem się z moją panią i będą placki ziemniaczane. Pyszności.
Pysznie pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Marku,
mnie też nic nie mówi, ale nazwę zapamiętałam. Szkoda, że nie można rzucić za wielką wodę, bo u mnie racuchy, można by się wymieniać.
Też pysznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Holy shit, Ultro w rankingu ulubionych potraw racuchy są bardzo, bardzo wysoko. Nie musza by nawet czymś specjalnie muśnięte. 🙂🙂🙂
Weekendowe serdeczności.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Marku,
muśnięte olejem muszą być, skoro na nim smażone.
Pogody ducha
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I tu Cie zaskoczę Ultro. Muśnięte to one były masłem klarowanym. Moje domowa pani od spraw kuchennych nie uznaje olejów do smażenia. Dlatego z wielką podejrzliwością odnosi się do restauracji maści wszelakiej.
Sobotnio i relaksowo pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Marku,
olejów się nie boję, bo używam rzepakowych i tylko raz, potem wyrzucam. Masło też sama klaruję.
Relax? Czemu nie?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U nas tylko lniany jest używany i to w formie tłoczonej na zimno. Ponoć rzepakowy to już nie jest ten sam bo rzepak zmodyfikowali.
Pozdrawiam przed północą, u was, u mnie 4:30
PolubieniePolubienie
Marku,
Twoja żona zapewne ma rację. Ten zdrowiutki rzepak kropiony u nas randapem nie może być zdrowy, a jeszcze przetworzony…
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Sama widzisz Ultro, masełko klarowane we własnym zakresie to jest to. Dziwi mnie tylko, że randap jest wciąż dostępny.
Niedzielne witam.
PolubieniePolubienie
Marku,
randap jest i ma się dobrze, wszystko randapem kropione. Monsanto góruje!
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ultro,
no chyba sama te nazwy wymyśliłaś 😉 Ubawiłam się setnie. Ekstaza Indianki, kotlet sikający – cudne, ale już ten ubity bawół grający o swą duszę to jakieś szaleństwo.
W Japonii w menu nie spotkałam się z takimi nazwami, a może po prostu nie zwróciłam uwagi? W każdym razie zazwyczaj są zdjęcia potraw, a w witrynie sklepu modele woskowe potraw, więc wiadomo czego sie spodziewać.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Mokuren,
ten bawół brzmi tak: „Ubity bawół grający o swą duszę w kości, by mięso zostało w całości”.
A co powiesz na „Steak a la tępa strzała w zadzie bizona”? Chyba że wolisz „Taniec Wodza Chiricahua u stóp gór Sierra Nevada”? Wszystko kusi.
Nazw nie wymyśliłam, są w centrum Krakowa i w każdym ważniejszym mieście w Polsce.
http://krakow4fun.com/obiekt/restauracja-sioux/
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
upiorne jest być kelnerem/ką w takiej restauracji… wyobrażam już sobie, jak kolejny upierdliwy gość indaguje: „panie ober, objaśnij mnie pan, o co tu się rozchodzi?” albo „pani ładna, a co centralnie w tym jest?”… no, i teraz weź tłumacz takiemu/ej, że „farmerski putin” to są prozaiczne ziemniory zrobione „coś tak a la frytki” z serem i jakimś sosem do wyboru – sosy zaś też mają swoje nazwy z kosmosu zresztą… toż to osiwieć można… w sumie to trochę takie rozwinięcie francuskiej szkoły, według której „nie chodzi o to, by coś zjeść, lecz o to, by sobie pogadać”… tu ożywiona rozmowa jest już przed…
ale nic nie przebije koszernej klasyki: „gęsi pipek” zawsze rozpalał moją wyobraźnię do czasu, gdy wreszcie się dowiedziałem, co to jest…
p.jzns :)…
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
PKanalio,
dostałam reklamę, by zjeść romantyczną kolację w chmurach z rozesłanymi płatkami róż (w lutym!). Kto by się nie skusił, gdyby nie cena.
Można zamówić „Medaliony z jelenia flambirowane w armaniaku”, ale tak sobie myślę, czy nie szkoda na podpalenie tego najstarszego trunku leżakującego latami w beczkach z dębu francuskiego? Ale taką pulardę, kurę dziewicę może warto zamówić?
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
nie interesuje mnie (seksualna) przeszłość pań z którymi mam okoliczność, więc tym bardziej mnie nie interesuje takaż przeszłość kur, które jadam…
a co do długoletniego armaniaku to… to de facto jest to brandy z przepędzonych winogron z poprzedniego roku… klient i tak nie poczuje różnicy…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
PKanalio,
klient jest oszukiwany zbyt często, najczęściej tym, że potrawa świeża, nie mrożona. W czarującej czarce podany krem z kleksem śmietany musi wabić i kusić.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Podobno „gęsi pipek bez nikogo, to była ryba po grecku”? 😀
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Kneziu,
o tym nie słyszałam, wiem tylko o szyi gęsiej. Ale skoro są flaczki bez flaków, to może i pipki bez gęsiny…
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
I teraz sen z powiek będzie mi spędzać zapytanie, jak też ta Indianka smakowała?[ …a będzie post o poezji w nazwach kosmetyków? Bo jak czytam w katalogu te wszystkie Mgły znad wrzosowisk Czerwone deszcze czy Chłodną ekstazę – wszystko odcienie czerwienie, a potem jeszcze bardziej szaleją – to wolałabym numerki…]
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Aksinio,
trudne zadanie, będzie pod górkę, ale może kiedyś spróbuję. W kosmetykach zupełnie się nie orientuję, zatem wypada poznać nazwy.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Wyszukane nazwy zawsze budzą mą podejrzliwość czy aby poezja słowna równa się poezji smaku. Ach, te wołania bufetowej z baru mlecznego:
– ruskie, raz!
– kasza z masłem, do odebrania!
– pomidorowa z ryżem, proszęęęę!!!!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
i wszyscy wiedzieli, o co chodzi…
p.jzns :)…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
p.s. komunikacja, a zwłaszcza jej prostota to podstawa :)…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
PKanalio,
dziś wyższa półka: „Seks w cienkim cieście”.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
PKanalio,
teraz jest to samo, ale z chmurką, muślinem, nutką samby, w splotach i pod kapeluszem.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Bet,
ale dostałaś to, co zamówiłaś, teraz zamówisz „Spocząć na laurach” i nie wiesz, co Ci podadzą.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Jak mawia mój mąż, im więcej poezji i dekoracji na talerzu, tym cena wyższa:-)
Sztuka kosztuje;-)
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Asiu,
przyznasz, że taki „bursztynowy rosół uperfumowany szafranem z knedlami cielęcymi” smakować musi lepiej niż zwyczajny rosół ze zwyczajnymi kluskami. Ale fakt, za dekoracje i muśnięcia też trzeba zapłacić.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Witaj, Ultro.
Sztuka nazywania to wielka sztuka:)
Nie przeszkadza mi absolutnie poetyckie podejście do jedzenia. Szczególnie, gdy nazwa spełni obietnicę zapowiadanej rozkoszy podniebiennej:)
A jeśli nawet coś tam nie do końca się uda z proporcjami nazwy i smaku – zawsze można się pośmiać. Oczywiście już po przeżuciu i przełknięciu, ale jeszcze przed zapłaceniem rachunku:)
I zupełnie nie dziwi mnie, że autor pragnie swemu dziełu nadać tytuł. Bardzo lekkomyślnie umniejszamy rangę tytułów. Wszak to one sugerują, jaki kierunek powinniśmy, obcując z dziełem, obrać.
🙂
Pozdrawiam:)
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Leno,
obawiam się, że ta rodzima „tworczość” idzie w kierunku nazewnictwa win i wódek, wkrótce pojawią się wulgaryzmy.
Już dziś cudzoziemiec po przetłumaczeniu nazwy nie zamówi: „Śmietnika leśniczego”, czy „Magnackiego zadka”.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
ju się pojawily:
https://memy.jeja.pl/42070,zurawinowy-wpierdol.html
PolubieniePolubione przez 1 osoba
PKanalio,
i co ta żurawina komuś zawiniła, że tak dostanie? Nie rozumiem tylko jednego, skoro nazwy są zatwierdzane, znaczy, że ktoś nie mył uszu, skoro nie razi wulgaryzm.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Żal mi tej Indianki. Na kaktusie, to musiało być bolesne.
Bardziej od poetów denerwują mnie malarze. Rozmaże taki mus truskawkowy cienką kreską na talerzu, posypie po brzegu czekoladą tartą i każe podziwiać. Smaku nie poznasz (bo wylizać talerza nie wypada), a pomywaczka ma robotę.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ewo,
jeśli talerz maluje kucharz, wiadomo, mus lub sos. Jeśli ciekły azot, to w daniu „Krab w popiele z pora” kraba nie zobaczysz, tylko pianę z niego. Ale już spopielały, opalony, czarny por dumnie prezentuje się na talerzu. Trzeba wierzyć na słowo, że danie smakuje, jak i te „Chipsy ziemniaczane w czekoladzie”.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Potrawy kuszą swymi nazwami, ale opisy win to dopiero poezja! Przy każdym gatunku prawdziwe epistoły, godne nie byle jakiego poety-erudyty!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Tiaaaa, Tetryku!
Prawie przy każdym godne epistoły… 😉 hi hi
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ech, Małgoś — myślałem o tekstach na kartach win, nie o etykietkach ni ścianach w pobliżu budki! 😉
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Tetryku,
🙂
PolubieniePolubienie
ups! gdzież ja bym śmiała ze ścian przytaczać?
Toż to regionalne trunki!
Nasze ci one. 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Małgosiu,
Do Urzędu Patentowego wływają dalsze nazwy: „Pożar w burdelu”, „Papryfiutki”, „Liść konopi”, „Penis”, „Vagina”, „Mleko cycate”.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Małgosiu,
🙂
PolubieniePolubienie
Tetryku,
zobaczyłam: „Czerwone wino półwytrawne o pięknej ciemno-czerwonej barwie. Złożony bukiet przywodzi na myśl dojrzałe grona. Po wspaniałym ataku następują eleganckie, obfite taniny. Wino to może dojrzewać przez kilka lat w piwnicy, ale już teraz daje przyjemne odczucia w trakcie degustacji” (Chateau Viella). Rewelacja, trzeba zajrzeć do winiarni.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Jak widać w kucharzach drzemią niewyżyci poeci. A jak nie w kucharzach to w menadżerach.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ewo,
to nie kucharze, a restauratorzy i ich menadżerowie… i nie dla poezji, a dla szmalu. Chodzi o przyciągnięcie potencjalnego klienta, stąd otulanie, lakierowanie, perfumowanie, kładzenie na wiankach, na wysepkach i łożach.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
wow looks and sounds really delicious, how clever and creative ❤
glad I've just had breakfast 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Kate,
I’m glad you saw delicious food. These dishes have funny names, such poetic, sophisticated, unheard of. Elegance can be seen in the name.
greetings
PolubieniePolubione przez 1 osoba
what wonderful creativity, lots of love go into them 🙂
PolubieniePolubienie
Kate,
Thank you for appreciating. I paid greetings and a lot of cordiality.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I enjoyed reading the comments as much as I did your wonderful post!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
I am full of admiration for you. Today, people do not have time to read posts, and you read and comment, thank you.
How can I call you? Diana?
greetings
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aw thank you for your kind words!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Thank you, you are nice and you know a lot about food. Your blog is the inspiration for my cooking.
greetings
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ależ się ubawiłam z rana! 🙂 🙂 🙂 indianka na kaktusie…. ktoś ma nieograniczoną wyobraźnię z być może lekka sadystyczno-masochistyczną 🙂 Kochana to ja idę zjeść jakieś sniadanie, może … aksamitna brzoskwinia w banannowym raju, dla odmiany… po tej indiance!… czy coś…..
Pozdrawiam! 🙂 🙂 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Agnieszko,
proponuję „Suflet z czarną duszą”.
Romantyczny i słodki, z ciemną czekoladą.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Uperfumowany czosnek – jak dla mnie bomba
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Gabrysiu,
trzeba na słowo wierzyć, bo w potrawie nie wyczujesz.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Kto wie? Może przez żołądek poezja lepiej będzie docierać?
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Bojo,
a najlepiej po francusku, więc zamiast rogalika, jesz croissant, zamiast chłodnika zjesz zupę vichyssase, od razu lepiej. To nic, że odbiegają od pierwotnego wzoru.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
I jak tu po takich opisach zabrać się za robienie obiadu? Choć? Przecież najprostszą potrawę można wyszukanie nazwać.
Idę zerknąć do lodówki co tam się w zamrażalniku znajduje, gdyż deszcz pada, więc wychodzić się nie chce.
A potem dopasuję do tego odpowiednią nazwę.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Makówko,
znając Twoją wyobraźnię, jestem spokojna. Ze swej strony proponuję kukuryku na patyku, czyli szaszłyki i flambirowanie, czyli to, co wyjmiesz z lodówki, skrop alkoholem, podpal i podaj, efekt murowany! Dodaj do tego jeszcze akompaniament miodowej musztardy i obiad z głowy.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Po przeczytaniu czuję się tak syty, że już tylko mam ochotę na zimnego browarka! 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Optymisto,
Huncwota? Sexual chokolate? Kuflogrzmota?
https://www.beerlovers.pl/artykul/fantazja-na-butelce-czyli-najdziwniejsze-nazwy-piw/
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na beerlovers zaglądam dosyć często ze względu na konkursy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Optymisto,
teraz się pogubiłam, bo wychodzi na to, że Ty piwo oglądasz, a nie pijesz.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Nie ma najmniejszego sensu wybierać się na „Noc kabaretową ” , bo tutaj czytając autora i komentujących mam przednią zabawę. Wszystkim życzę SMACZNEGO , tego co lubicie najbardziej!!!!!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Watro,
hitem 2019 roku są „Kudłate ciasta” i „Kudłaty tort”. Myślałam o nim, ale trzeba chemii użyć, czyli barwników na te kudły, więc będzie wisienkowy. Bogusia napisała, że planuje sałatkę pieczarkową, ale bez nazwy. Czyli na Watrowisku tradycyjnie.
https://kobieta.interia.pl/kuchnia/news-10-nietypowych-trendow-kulinarnych-ktore-nalezy-poznac-w-201,nId,2963937
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
śledź otulony ziołowym dymem z jędrnym gniazdem ogórka – nawet nie próbuję sobie wyobrazić.
Ekstaza Indianki na kaktusie dość bolesna.
Zgłodniałam przez ciebie, a gdy kalmary ujrzałam na jednym ze zdjęć, wezbrały silne emocje, i na pachnący palonym dębem stół, ślina ma pociekła, niczym potok rwący.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Olitorio,
w jednej z krakowskich knajp są całe ściany rymowanek, ale te częstochowskie rymy nijak się mają do wytwornych… cen, nie potraw.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I wzajemnie.
A co do mojej ulubionej homoseksualnej pary – śledzia i ogórka, to oni chyba już są „po”, i teraz razem wypalili skręta, stąd dym ziołowy.
Boszsze.
PolubieniePolubienie
Olitorio,
masz rację, te dymy ziołowe są zbyt często w menu. Podejrzana sprawa.
Słonecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Poezja jest wszędzie.
Ciepłe kakao, Kwitnąca magnolia,, Srebrzysta szarość, Perła północy,, Brzoskwiniowy bez cukru, to nic do jedzenia, to farby do ścian w Castoramie. Ciekawa jestem jak wygląda brzoskwiniowy z cukrem – nie znalazłam.
Te wszystkie restauracyjne „cudeńka” zupełnie mnie oszołomiły, zwłaszcza że raczej w takich miejscach bardzo rzadko bywam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ewo,
po opisach farb również nie poznamy, jaki to kolor, trzeba dopiero zobaczyć, by kupić. A ten brzoskwiniowy bez cukru ma pewnie taki sam kolor jak ten z cukrem. Po niektórych nazwach potraw także nie rozpoznasz, jaka to potrawa, np. „Zezowate szczęście”. To tak jakby pieczeń rzymska w sosie włoskim na talerzu polskim.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Poezją powinien być smak dania a nie tylko jego nazwa,a z tym już różnie bywa 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Stanley’u,
smak poetycki w daniu może być, ale każdy lubi co innego. Jeden woli patrzeć na piękne ryby w całości, a drugi lubi rybę w otoczeniu warzywno- ziołowym. A nazwa dodaje splendoru, jeśli nie jest śmieszna.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Fakt,nawet placki ziemniaczane można nazwać tak, że wydają się potrawą z królewskiego stołu 🙂 Miłego weekendu 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Stanley’u
placki nie z tej ziemi?
Miłego i Tobie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czemu nie 🙂 Niebiańskie placki 🙂
PolubieniePolubienie
Stanley’u
🙂
PolubieniePolubienie
Witaj nadal majowo
Jak widzę u Ciebie ciekawy ten maj, piękny maj. Ale czy piękne nazwy oznaczają też poetycki smak? Ja chyba też najbardziej lubię ziemniaczki z koperkiem
Pozdrawiam ciepło przesyłając uśmiech
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ismeno,
maj zawsze będzie miesiącem radosnym, jesli tylko wyjdzie słońce. Smak nie zawsze dorównuje poetyckim nazwom, niestety, a szkoda.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubienie
Ta liryka ujęła mnie. I fotografie też. Bardzo ładny wpis. Czytam i czytam te wymyślne nazwy.. Ozór na postumencie i ten grający w kości coby pozostać w całości i ta Indianka oczywiście. Fajne, fajne.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Basiu,
cuda na kiju w nazwach, a na talerzu frytki z szaszłykiem i sałatka z kapusty i marchewki.
Słońca i ciepła życzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale te cuda na kiju fajnie było poczytać, uśmiechnąć się i popodziwiać kreatywność człowieka. A zjemy bez udziwnień. Ja dziś młodego ziemniaczka z mizerią. Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Basiu,
kretywność niezwykła. Swojego ziemniaczka niczym nie musnęłaś ani nie posadziłaś na pomalowanym musem talerzu?
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Polałam kapką masełka i suto przykrytą kołderka młodego koperku. Hi hi
PolubieniePolubienie
Basiu,
🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kosztując potraw w nieznanych mi miejscach, najpierw czytam coś o nich. Próbuję regionalnych dań.
Sugeruję się składem, treścią zdrowotną, a także ładnym podaniem:)
Lubię ciekawe połączenie smaków, np. ostrego i słodkiego.
Raczej powinnam napisać, tak było…
Od kiedy zniszczyłam sobie żołądek lekami p/bólowymi i p/zapalnymi bardzo uważam, co jem.
Pozdrawiam ciepło i smacznie:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Morgano,
współczuję. Szkoda, że nie ograniczyłaś leków przeciwbólowych do minimum. Plastry, zastrzyki, roztwory, byle nie tabletka.
Dania regionalne wracają do łask i dobrze, bo jest okazja probowania ciekawych potraw o oryginalnych nazwach, bo to lokalne przysmaki.
Ciepło i słonecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ja prostotę preferuję ,a za wykwintne potrawy z nazwy i ceny z księżyca,dziękuję ,zapłacić miesięczną emeryturę za wykwintność nazwy to przerost formy nad treścią, więc zostanę przy swojskiej prostocie za normalną cenę a nie krocie,może to niezbyt poetyckie ale pragmatyczne:))
PolubieniePolubienie
Molekułko,
jestem za nazwami, które coś mówią przy zamawianiu.
Serdeczności
PolubieniePolubienie