Potrawy muśnięte poetyckimi nazwami

The dishes in the restaurant menu have poetic names. Brushes with salt, olive oil, notes, clouds and muslin quilts on meat, beetroot and carrots are supposed to testify to the elegance and refinement of the dishes served.

Spróbuj zajrzeć do restauracyjnego menu.

Kiedy weźmiesz do ręki kartę, przeżyjesz,  że tak powiem, delikatny wstrząs.  Nazwy z reguły nic nie mówią o potrawie,  chociaż jakieś informacje niby są. Taka „Kru – szynka” to zapewne ma być mała i krucha szynka,  „Egg -zaminacyjna” – to zapewne coś z jajem, lecz co? Ale „Jesienna bryza” niewiele nam mówi, zatem zmusza wyobraźnię do wysiłku. Nie ma rady, wypada zamówić, by się dowiedzieć. Okazało się, że to różne liście sałat! Co ma bryza i jesień do tej sałatki, nie ma co dociekać. Bryza to bryza, lecz czemu sałata kojarzy się z jesienią, a nie z wiosną?

Gastrojęzyk ma pobudzić wyobraźnię

a nie ukazywać przaśności zwykłego jedzenia, dlatego proszę popatrzeć na nazwy sałatek, w menu nie znajdziesz ani jarzynowej, ani po grecku, tylko „Horiatiki”, która samą nazwą dodaje szyku polskiemu talerzowi, podobnie jak  „Cesar”, a nie po polsku Cezar.  Nazwy nic nie mówią? Chodzi o to, że nie muszą, one mają wybrzmiewać elegancko i światowo. Czytam: „Król imprez”, głowię się, co to za danie, a tymczasem ten król również sałatkuje.

Poezja również w marketingu? 

Ależ bardzo proszę: „Zaskakująco namiętna Insalata Capprese”, „Terrine z koziego sera, miękkich warzyw w kroplach balsamicznej rosy”, „Ubity bawół grający o swą duszę w kości, by mięso zostało w całości”,  a dla drogiego klienta: „Deska szefa kuchni dla wychudzonych, zmizerniałych…”

Podziwiać można lirykę w zapisach dań. Co ja mówię, toż to sama poezja, a ja naiwna myślałam, że takie rzeczy tylko w wierszach. Niby to nie dawna garmażerka, skoro sama elegancja buraczano – chrzanowa. Zacznijmy od kremu, bo wszystko kremowe, jak nie krem z buraków, to kremowa nutka, ale już  z miętowym akcentem.

Dania mięsne w tej karcie nie istnieją jako stek (jeśli już to nazwany steak), polędwiczka, kurczak, kaczka.

Ubrane w nazwy

mają świadczyć o wyższości tychże mięs, zatem z nutką wasabi, chrzanu, w rytmie salsy, z twarogowym murmurando, ze śmietanową chmurką, na pomidorowym muślinie, na polu truskawkowym, na łące, w gąszczu, na posłaniu i pod kapeluszem. Umówmy się, taka polędwica po pańsku smakuje bardziej wykwintnie niż polędwica po chłopsku. Mamy niewątpliwie wyrafinowane podniebienia, więc odrobina luksusu należy się każdemu, chociażby przynajmniej w nazwie.

Poetyckie muśnięcie o wiele bardziej smakuje, dlatego wydamy majątek za ten „Stek wołowy muśnięty solą morską” lub „Pierś muśniętą oliwą”.

Bo muśnięcie musi być i musi kosztować,

by rozpływało się w ustach, a do tego muślinowa chmurka z langustynką albo innym  skorupiakiem, otulone buraczanymi nutkami, flambirowane, lakierowane czy odurzone cynamonem,  tu odurzone było ravioli. Nawet zwyczajny „Ozór na postumencie wasabi” musi leżeć, a postument to zwyczajna grzanka, jakby ktoś nie wiedział. I wszystko z dodatkiem: papieskie, królewskie, cesarskie, pańskie, czyli nie byle kogo, a w domyśle: nie dla byle kogo. Już czuję te wyższe sfery doznań. Uperfumowana wykwintność oraz wyborna wytworność królują na stołach.

Urzekać ma również erotyzm nazw

np. „Mus z łososia w objęciach cukinii”. Dobrze to wygląda, bo łosoś różowy, a ona zielona i razem w  uścisku. Gorzej, gdy leżą pod puchową pierzynką dwaj panowie: aromatyczny śledź otulony ziołowym dymem z jędrnym gniazdem ogórka lub dwie panie pod jedną kołderką, jak filet z troci na kremowo-aksamitnym wianku z marchewki. Ta troć niech sypia z kim chce, lubię marchew, ale pamiętajmy, że za tę poezję słono zapłacimy i to tyle albo aż tyle. Cóż…  jak się chce obcować ze sztuką, to nawet sztuka mięsa musi kosztować.

Czego to się nie zrobi dla samej  nazwy: „Ekstaza Indianki na kaktusie”. Rzecz gustu, ale wydaje się, że Indianka raczej nie ma tak tłustych boczków na tym patyku. Kaktusa nie widzę, może pod polskimi kapustami  ukryty, a może chodzi o przenośnię, która niezdrowo zaostrza nozdrza?

Jak nie pasuje Indianka, nie ma problemu, zamów „Kaczy kuper”, jeśli chcesz mieć murowaną zgagę…

Mnie perfumy w potrawach rozbawiły do rozpuku: „Uperfumowany czosnek”,  „Uperfumowany rosół…” oraz „Kotlet po kijowsku sikający masłem”  i ten sympatyczny błąd: „Rosół skóry”.

Niestety, nie spotkałam poetycko nazwanych ziemniaków z koperkiem i ulubionych pierogów. Gastrojęzyk  normalności nie polubił.

Zdjęcia internetowe, żeby nie było restauracyjnego lokowania

98 uwag do wpisu “Potrawy muśnięte poetyckimi nazwami

  1. Oj ,faktycznie można się zagubić w wyborze jadła.☺ja nie chodzę do restauracji ,bo wolę swoje jedzonko.Ale też nie mam takiej potrzeby.Przyznam ,że gdybym miała wybierać z karty ,i te różne nazwy potraw…oj to nie wiem co bym wybrała,jak nie wiem co to jest…☺Ale z mężem i córcią chodzimy nieraz do tajskiej knajpki oczywiście szwedzki stół.Płacę 200kor za osobę.A jeść mogę tyle ile zmieszczę::))jest piwko ,winko,słodycze ,lody,ciasta,owoce i wszelakie dania,owoce morza. Dużo warzyw,a także robią na patelni od ręki krewetki czy kalmary.Ja tego nie jadam bo nie lubię.Ale takie knajpy mnie pasują..bo wiem co jem ☺☺A może mało obyta w tym jestem i tyle ☺☺Pozdrawiam ,narobiłaś mi smaka na te kartofelki i pierożki …♥

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ultra

      Danusiu,
      ale tę potrawę też można zamówić: „Prawie metr śledzia, prawie niedrogi, prawie niesiony, w oleju lnianym zasypany białą cebulką”.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

    1. Ultra

      Marku,
      w takim razie proponuję „Mokotowskie tango” lub „Mięsiwo marszałka”. Nie wiem, jakie danie droższe, ale pewnie marszałek, ale który, nie wiadomo…by się nie udławić.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubione przez 1 osoba

      1. Ultra

        Marku,
        dziękuję za koperkowe pozdrowienia. Dla Ciebie mam „Jabłko gotowane na parze w toowarzystwie krasnorostów i śliwy tarniny”, „Wędzone na sianku jaja przepiórcze” oraz „Rzodkiewkę na jadalnej ziemi”
        Słońca i ciepła życzę

        Polubione przez 1 osoba

      2. Ultra

        Marku,
        a jednak najtaniej wychodzi, gdy zrobi się samemu i to, co się lubi. Poza tym, co mówi taki „Czarny las”?
        Słońca i ciepła życzę

        Polubione przez 1 osoba

      3. Ultra

        Marku,
        mnie też nic nie mówi, ale nazwę zapamiętałam. Szkoda, że nie można rzucić za wielką wodę, bo u mnie racuchy, można by się wymieniać.
        Też pysznie pozdrawiam

        Polubienie

      4. I tu Cie zaskoczę Ultro. Muśnięte to one były masłem klarowanym. Moje domowa pani od spraw kuchennych nie uznaje olejów do smażenia. Dlatego z wielką podejrzliwością odnosi się do restauracji maści wszelakiej.
        Sobotnio i relaksowo pozdrawiam

        Polubione przez 1 osoba

      5. U nas tylko lniany jest używany i to w formie tłoczonej na zimno. Ponoć rzepakowy to już nie jest ten sam bo rzepak zmodyfikowali.
        Pozdrawiam przed północą, u was, u mnie 4:30

        Polubienie

      6. Ultra

        Marku,
        Twoja żona zapewne ma rację. Ten zdrowiutki rzepak kropiony u nas randapem nie może być zdrowy, a jeszcze przetworzony…
        Serdecznie pozdrawiam

        Polubione przez 1 osoba

  2. Ultro,
    no chyba sama te nazwy wymyśliłaś 😉 Ubawiłam się setnie. Ekstaza Indianki, kotlet sikający – cudne, ale już ten ubity bawół grający o swą duszę to jakieś szaleństwo.
    W Japonii w menu nie spotkałam się z takimi nazwami, a może po prostu nie zwróciłam uwagi? W każdym razie zazwyczaj są zdjęcia potraw, a w witrynie sklepu modele woskowe potraw, więc wiadomo czego sie spodziewać.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ultra

      Mokuren,
      ten bawół brzmi tak: „Ubity bawół grający o swą duszę w kości, by mięso zostało w całości”.
      A co powiesz na „Steak a la tępa strzała w zadzie bizona”? Chyba że wolisz „Taniec Wodza Chiricahua u stóp gór Sierra Nevada”? Wszystko kusi.
      Nazw nie wymyśliłam, są w centrum Krakowa i w każdym ważniejszym mieście w Polsce.
      http://krakow4fun.com/obiekt/restauracja-sioux/
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

  3. upiorne jest być kelnerem/ką w takiej restauracji… wyobrażam już sobie, jak kolejny upierdliwy gość indaguje: „panie ober, objaśnij mnie pan, o co tu się rozchodzi?” albo „pani ładna, a co centralnie w tym jest?”… no, i teraz weź tłumacz takiemu/ej, że „farmerski putin” to są prozaiczne ziemniory zrobione „coś tak a la frytki” z serem i jakimś sosem do wyboru – sosy zaś też mają swoje nazwy z kosmosu zresztą… toż to osiwieć można… w sumie to trochę takie rozwinięcie francuskiej szkoły, według której „nie chodzi o to, by coś zjeść, lecz o to, by sobie pogadać”… tu ożywiona rozmowa jest już przed…
    ale nic nie przebije koszernej klasyki: „gęsi pipek” zawsze rozpalał moją wyobraźnię do czasu, gdy wreszcie się dowiedziałem, co to jest…
    p.jzns :)…

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ultra

      PKanalio,
      dostałam reklamę, by zjeść romantyczną kolację w chmurach z rozesłanymi płatkami róż (w lutym!). Kto by się nie skusił, gdyby nie cena.
      Można zamówić „Medaliony z jelenia flambirowane w armaniaku”, ale tak sobie myślę, czy nie szkoda na podpalenie tego najstarszego trunku leżakującego latami w beczkach z dębu francuskiego? Ale taką pulardę, kurę dziewicę może warto zamówić?
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

      1. nie interesuje mnie (seksualna) przeszłość pań z którymi mam okoliczność, więc tym bardziej mnie nie interesuje takaż przeszłość kur, które jadam…
        a co do długoletniego armaniaku to… to de facto jest to brandy z przepędzonych winogron z poprzedniego roku… klient i tak nie poczuje różnicy…

        Polubione przez 1 osoba

      2. Ultra

        PKanalio,
        klient jest oszukiwany zbyt często, najczęściej tym, że potrawa świeża, nie mrożona. W czarującej czarce podany krem z kleksem śmietany musi wabić i kusić.
        Słońca i ciepła życzę

        Polubione przez 1 osoba

      1. Ultra

        Kneziu,
        o tym nie słyszałam, wiem tylko o szyi gęsiej. Ale skoro są flaczki bez flaków, to może i pipki bez gęsiny…
        Słońca i ciepła życzę

        Polubienie

  4. I teraz sen z powiek będzie mi spędzać zapytanie, jak też ta Indianka smakowała?[ …a będzie post o poezji w nazwach kosmetyków? Bo jak czytam w katalogu te wszystkie Mgły znad wrzosowisk Czerwone deszcze czy Chłodną ekstazę – wszystko odcienie czerwienie, a potem jeszcze bardziej szaleją – to wolałabym numerki…]

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ultra

      Aksinio,
      trudne zadanie, będzie pod górkę, ale może kiedyś spróbuję. W kosmetykach zupełnie się nie orientuję, zatem wypada poznać nazwy.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

  5. Wyszukane nazwy zawsze budzą mą podejrzliwość czy aby poezja słowna równa się poezji smaku. Ach, te wołania bufetowej z baru mlecznego:
    – ruskie, raz!
    – kasza z masłem, do odebrania!
    – pomidorowa z ryżem, proszęęęę!!!!

    Polubione przez 2 ludzi

      1. Ultra

        PKanalio,
        teraz jest to samo, ale z chmurką, muślinem, nutką samby, w splotach i pod kapeluszem.
        Słońca i ciepła życzę

        Polubienie

    1. Ultra

      Bet,
      ale dostałaś to, co zamówiłaś, teraz zamówisz „Spocząć na laurach” i nie wiesz, co Ci podadzą.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

    1. Ultra

      Asiu,
      przyznasz, że taki „bursztynowy rosół uperfumowany szafranem z knedlami cielęcymi” smakować musi lepiej niż zwyczajny rosół ze zwyczajnymi kluskami. Ale fakt, za dekoracje i muśnięcia też trzeba zapłacić.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

  6. Witaj, Ultro.

    Sztuka nazywania to wielka sztuka:)
    Nie przeszkadza mi absolutnie poetyckie podejście do jedzenia. Szczególnie, gdy nazwa spełni obietnicę zapowiadanej rozkoszy podniebiennej:)
    A jeśli nawet coś tam nie do końca się uda z proporcjami nazwy i smaku – zawsze można się pośmiać. Oczywiście już po przeżuciu i przełknięciu, ale jeszcze przed zapłaceniem rachunku:)
    I zupełnie nie dziwi mnie, że autor pragnie swemu dziełu nadać tytuł. Bardzo lekkomyślnie umniejszamy rangę tytułów. Wszak to one sugerują, jaki kierunek powinniśmy, obcując z dziełem, obrać.
    🙂

    Pozdrawiam:)

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ultra

      Leno,
      obawiam się, że ta rodzima „tworczość” idzie w kierunku nazewnictwa win i wódek, wkrótce pojawią się wulgaryzmy.
      Już dziś cudzoziemiec po przetłumaczeniu nazwy nie zamówi: „Śmietnika leśniczego”, czy „Magnackiego zadka”.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

      1. Ultra

        PKanalio,
        i co ta żurawina komuś zawiniła, że tak dostanie? Nie rozumiem tylko jednego, skoro nazwy są zatwierdzane, znaczy, że ktoś nie mył uszu, skoro nie razi wulgaryzm.
        Słońca i ciepła życzę

        Polubienie

  7. Żal mi tej Indianki. Na kaktusie, to musiało być bolesne.
    Bardziej od poetów denerwują mnie malarze. Rozmaże taki mus truskawkowy cienką kreską na talerzu, posypie po brzegu czekoladą tartą i każe podziwiać. Smaku nie poznasz (bo wylizać talerza nie wypada), a pomywaczka ma robotę.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ultra

      Ewo,
      jeśli talerz maluje kucharz, wiadomo, mus lub sos. Jeśli ciekły azot, to w daniu „Krab w popiele z pora” kraba nie zobaczysz, tylko pianę z niego. Ale już spopielały, opalony, czarny por dumnie prezentuje się na talerzu. Trzeba wierzyć na słowo, że danie smakuje, jak i te „Chipsy ziemniaczane w czekoladzie”.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

      1. Ultra

        Małgosiu,
        Do Urzędu Patentowego wływają dalsze nazwy: „Pożar w burdelu”, „Papryfiutki”, „Liść konopi”, „Penis”, „Vagina”, „Mleko cycate”.
        Słońca i ciepła życzę

        Polubienie

    1. Ultra

      Tetryku,
      zobaczyłam: „Czerwone wino półwytrawne o pięknej ciemno-czerwonej barwie. Złożony bukiet przywodzi na myśl dojrzałe grona. Po wspaniałym ataku następują eleganckie, obfite taniny. Wino to może dojrzewać przez kilka lat w piwnicy, ale już teraz daje przyjemne odczucia w trakcie degustacji” (Chateau Viella). Rewelacja, trzeba zajrzeć do winiarni.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

    1. Ultra

      Ewo,
      to nie kucharze, a restauratorzy i ich menadżerowie… i nie dla poezji, a dla szmalu. Chodzi o przyciągnięcie potencjalnego klienta, stąd otulanie, lakierowanie, perfumowanie, kładzenie na wiankach, na wysepkach i łożach.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

  8. Ależ się ubawiłam z rana! 🙂 🙂 🙂 indianka na kaktusie…. ktoś ma nieograniczoną wyobraźnię z być może lekka sadystyczno-masochistyczną 🙂 Kochana to ja idę zjeść jakieś sniadanie, może … aksamitna brzoskwinia w banannowym raju, dla odmiany… po tej indiance!… czy coś…..
    Pozdrawiam! 🙂 🙂 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ultra

      Bojo,
      a najlepiej po francusku, więc zamiast rogalika, jesz croissant, zamiast chłodnika zjesz zupę vichyssase, od razu lepiej. To nic, że odbiegają od pierwotnego wzoru.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

  9. makowka9

    I jak tu po takich opisach zabrać się za robienie obiadu? Choć? Przecież najprostszą potrawę można wyszukanie nazwać.
    Idę zerknąć do lodówki co tam się w zamrażalniku znajduje, gdyż deszcz pada, więc wychodzić się nie chce.
    A potem dopasuję do tego odpowiednią nazwę.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ultra

      Makówko,
      znając Twoją wyobraźnię, jestem spokojna. Ze swej strony proponuję kukuryku na patyku, czyli szaszłyki i flambirowanie, czyli to, co wyjmiesz z lodówki, skrop alkoholem, podpal i podaj, efekt murowany! Dodaj do tego jeszcze akompaniament miodowej musztardy i obiad z głowy.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

      1. Ultra

        Optymisto,
        teraz się pogubiłam, bo wychodzi na to, że Ty piwo oglądasz, a nie pijesz.
        Słońca i ciepła życzę

        Polubienie

  10. Watra

    Nie ma najmniejszego sensu wybierać się na „Noc kabaretową ” , bo tutaj czytając autora i komentujących mam przednią zabawę. Wszystkim życzę SMACZNEGO , tego co lubicie najbardziej!!!!!

    Polubione przez 2 ludzi

  11. śledź otulony ziołowym dymem z jędrnym gniazdem ogórka – nawet nie próbuję sobie wyobrazić.
    Ekstaza Indianki na kaktusie dość bolesna.
    Zgłodniałam przez ciebie, a gdy kalmary ujrzałam na jednym ze zdjęć, wezbrały silne emocje, i na pachnący palonym dębem stół, ślina ma pociekła, niczym potok rwący.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ultra

      Olitorio,
      w jednej z krakowskich knajp są całe ściany rymowanek, ale te częstochowskie rymy nijak się mają do wytwornych… cen, nie potraw.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubione przez 1 osoba

      1. I wzajemnie.
        A co do mojej ulubionej homoseksualnej pary – śledzia i ogórka, to oni chyba już są „po”, i teraz razem wypalili skręta, stąd dym ziołowy.
        Boszsze.

        Polubienie

  12. Ewa2

    Poezja jest wszędzie.
    Ciepłe kakao, Kwitnąca magnolia,, Srebrzysta szarość, Perła północy,, Brzoskwiniowy bez cukru, to nic do jedzenia, to farby do ścian w Castoramie. Ciekawa jestem jak wygląda brzoskwiniowy z cukrem – nie znalazłam.
    Te wszystkie restauracyjne „cudeńka” zupełnie mnie oszołomiły, zwłaszcza że raczej w takich miejscach bardzo rzadko bywam.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ultra

      Ewo,
      po opisach farb również nie poznamy, jaki to kolor, trzeba dopiero zobaczyć, by kupić. A ten brzoskwiniowy bez cukru ma pewnie taki sam kolor jak ten z cukrem. Po niektórych nazwach potraw także nie rozpoznasz, jaka to potrawa, np. „Zezowate szczęście”. To tak jakby pieczeń rzymska w sosie włoskim na talerzu polskim.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

    1. Ultra

      Stanley’u,
      smak poetycki w daniu może być, ale każdy lubi co innego. Jeden woli patrzeć na piękne ryby w całości, a drugi lubi rybę w otoczeniu warzywno- ziołowym. A nazwa dodaje splendoru, jeśli nie jest śmieszna.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

  13. Witaj nadal majowo
    Jak widzę u Ciebie ciekawy ten maj, piękny maj. Ale czy piękne nazwy oznaczają też poetycki smak? Ja chyba też najbardziej lubię ziemniaczki z koperkiem
    Pozdrawiam ciepło przesyłając uśmiech

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ultra

      Ismeno,
      maj zawsze będzie miesiącem radosnym, jesli tylko wyjdzie słońce. Smak nie zawsze dorównuje poetyckim nazwom, niestety, a szkoda.
      Słońca i ciepła życzę

      Polubienie

  14. stopociechblog

    Ta liryka ujęła mnie. I fotografie też. Bardzo ładny wpis. Czytam i czytam te wymyślne nazwy.. Ozór na postumencie i ten grający w kości coby pozostać w całości i ta Indianka oczywiście. Fajne, fajne.

    Polubione przez 1 osoba

      1. stopociechblog

        Ale te cuda na kiju fajnie było poczytać, uśmiechnąć się i popodziwiać kreatywność człowieka. A zjemy bez udziwnień. Ja dziś młodego ziemniaczka z mizerią. Pozdrawiam serdecznie.

        Polubione przez 1 osoba

      2. Ultra

        Basiu,
        kretywność niezwykła. Swojego ziemniaczka niczym nie musnęłaś ani nie posadziłaś na pomalowanym musem talerzu?
        Pozdrawiam

        Polubione przez 1 osoba

  15. Morgana

    Kosztując potraw w nieznanych mi miejscach, najpierw czytam coś o nich. Próbuję regionalnych dań.
    Sugeruję się składem, treścią zdrowotną, a także ładnym podaniem:)
    Lubię ciekawe połączenie smaków, np. ostrego i słodkiego.
    Raczej powinnam napisać, tak było…
    Od kiedy zniszczyłam sobie żołądek lekami p/bólowymi i p/zapalnymi bardzo uważam, co jem.
    Pozdrawiam ciepło i smacznie:)

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ultra

      Morgano,
      współczuję. Szkoda, że nie ograniczyłaś leków przeciwbólowych do minimum. Plastry, zastrzyki, roztwory, byle nie tabletka.
      Dania regionalne wracają do łask i dobrze, bo jest okazja probowania ciekawych potraw o oryginalnych nazwach, bo to lokalne przysmaki.
      Ciepło i słonecznie pozdrawiam

      Polubienie

  16. Ja prostotę preferuję ,a za wykwintne potrawy z nazwy i ceny z księżyca,dziękuję ,zapłacić miesięczną emeryturę za wykwintność nazwy to przerost formy nad treścią, więc zostanę przy swojskiej prostocie za normalną cenę a nie krocie,może to niezbyt poetyckie ale pragmatyczne:))

    Polubienie

Dodaj komentarz