Fasting about the difficult housing situation of young people.
Sączę te opowieści młodych ludzi, na szczęście nie muszę mieć słomki, tylko ucho sprawne, by dotarły interesujące mnie wiadomości dotyczące współczesnego neokolonializmu. Na blogu „Kałuże i róże” czytam o zmaganiach lokatorki z wynajmowanymi kolejno strychami, a to przeciekający dach, a to brak ciepłej wody po drugim myciu, choć przecież współlokatorki również chcą myć naczynia, siebie, czy robić pranie. Do tego obrazu należy dołożyć procesyjne wstęgi mrówek zmartwychwstające w nocy, czy pełzające tornada owadów, skrzypiące podłogi oraz wystrój z koszmarnych snów, czyli gargulce udające podtrzymywanie kominka – atrapy oraz wszechobecne makatki.
– Wszystkim się wydaje, że młodym teraz dobrze, a to echo dawnych czasów młodości gra na nosie. Ukończyłam studia, ale pracę dostałam w mieście wojewódzkim, więc utrzymanie w takim mieście do tanich nie należy, zatem średnią krajową wydaję na utrzymanie siebie. Rodziny już z pozostałej reszty nie utrzymam.
– Żeby mieć dach nad głową, bo rodzina mi się powiększyła, wziąłem kredyt, bo już mam zdolność kredytową, ale trzydzieści lat spłacania tych trzystu tysięcy przede mną. Mam świadomość, że jeśli noga mi się podwinie, ten sam bank to samo mieszkanie przejmie za 36% wartości, a resztę i tak spłacić muszą dzieci. Ciarki przechodzą, kiedy o tym myślę.
– Nie chcę zadłużać się, nie będę w kieszeni żadnego z banków, wystarczy, że rząd bez mojej wiedzy mnie zadłużył, więc wynajmuję wspólnie z trzema współspaczami mieszkanie, ale im więcej osób, tym więcej problemów ze sprzątaniem, ciszą nocną, życiem towarzyskim.
– Dawniej to zjawisko nazywało się komunałką, czyli nędzna egzystencja we wspólnocie mieszkań ze wspólną kuchnią i ubikacją, a klucz do niej był jeden i ciągle się przemieszczał. Wspólnota stancji, akademików i hoteli robotniczych również była sławna i głośna szczególnie po wypłacie. Ale kto o tym pamięta?
– O tej nędznej egzystencji pisał S. Żeromski, czy Z. Uniłowski. Czytałem „Wspólny pokój”, polecam książkę, by każdy zobaczył, jak wygląda takie życie na oczach innych: wyciskanie wągrów, wydalanie, chrapanie, choroby, masturbacje, alkoholizm, śmierć. Ta wiedza boli, gdy pisarz powoli fotografuje pięciu facetów z Parnasu, uwiecznia dzień po dniu ich życie i powolną agonię literata. Cóż, wspólny pokój był wówczas najlepszym rozwiązaniem i ucieczką przed biedą razem z nędzą.
– Teraz też młodzi skrzykują się przez internet i mieszkają we wspólnych pokojach, nawet płeć nie jest ważna, tylko dusza do płacenia.
– Komunałka?
– Jaka komunałka, mamy XXI wiek, więc to coliving.
– Nazwa może ładniejsza, brzmi z angielska, ale zauważ, że świetlanej przyszłości nie wróży, skoro to wspólny pokój.
– Współdzielę, płacę 500 plus 250 czynsz, mam jeden pokój 18 m2, dwie wersalki. Prawie królestwo.
– To i tak nieźle. Czytałem o wynajmowaniu zaszklonego balkonu za 500 zł, ale nie chcę myśleć, jak zimę przeżyje ów balkonowiec. Chyba że w ramach colivingu dokoptuje kilka osób, to wzajemnie się dogrzeją.
Niemcy znacznie częściej wynajmują mieszkania, niż kupują na własność. Mimo że ich stać. My musimy mieć własne, choć czasem ciasne, mimo że nas nie stać. Tyle, że te wynajmowane niemieckie mieszkania i tak wypadają znacznie taniej niż u nas, biorąc pod uwagę dochody.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ulotne,
standard mieszkań do wynajęcia jest żenujący, młoda literatka już piąty strych wynajmuje, to wieczna tułaczka i walka z przeciekającymi dachami, czy niesprawnymi urządzeniami, natomiast apartamenty nie na kieszeń samotnego, młodego.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
To wszystko jeszcze nic! My mieszkaliśmy w kartonie po butach. Przez dwadzieścia lat! A czynsz był za ten karton taki, że musieliśmy na niego pracować codziennie przez cały miesiąc, po trzydzieści godzin na dobę 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
w takim kartonie mieszkał w Hiszpanii znajomy, ale kiedy po dziesięciu latach poniewierki po budowach przyjechał do Polski, mógł kupić duży, własny dom z ogrodem.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Noo ale myśmy mieszkali w tym kartoniku z szóstką dzieci i jeszcze dzieliliśmy go z dwoma innymi rodzinami wielodzietnymi. A potem i tak nam go ukradli… 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
przygoda życia, kiedy jest się samemu, ale kiedy z dziećmi to już wesoło nie było.
Uśmiecham się: dałeś sobie dom ukraść?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Od lat skłaniam się ku myśli, że mój dom jest tam, gdzie układam głowę do snu. Jakoś się nie przywiązuję specjalnie do kartonów 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
mam podobnie, nie przypominam sobie miejsca, gdzie źle się czułam.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja się źle czułem w kilku miejscach, ale przecież nikt nie obiecał, że się człowiek musi dobrze czuć w domu. O ile pamiętam, to jednym z miejsc, w których dyskomfort był najwyższy był dom rodzinny, ten z dzieciństwa najwcześniejszego.
PolubieniePolubienie
Bfcb,
tak bywa, samo życie.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie – życie.
PolubieniePolubienie
Bfcb,
Jak mieszkania nie dostanie się od rodziców, trzeba czekać latami lub brać kredyt 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Noo ale to chyba naturalne, że nie można mieć tak zaraz wszystkiego czego by się chciało. Na wszystko trzeba najpierw zarobić, oszczędzać, odkładać.
PolubieniePolubienie
Bfcb,
jakby to rzec: manna dziś nie spada z nieba, ale nawet gdyby spadała, komu by się chciało zbierać…
Pozdrowienia
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Noo ja bym chętnie nazbierał do słoiczka jakiegoś 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Witaj, Ultro.
Zawsze powtarzam, że teraz młodzi ludzie mają trudniej.
Z różnych powodów.
I cieszę się, że w ich wieku nie doświadczyłam takich problemów.
Pozdrawiam:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Leno,
dawniej młody nauczyciel, lekarz, architekt itp. nie miał powodu do stresu, praca była i mieszkanie dla niego też, gmina płaciła lub ułatwiała otrzymanie mieszkania. Obecnie musi liczyć na własnych rodziców lub na siebie.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Czy jeszcze kogoś dziwi exodus młodych Polaków?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Marku,
nie dziwi. Młodzi wyjeżdżają, by zarobić na dach nad głową, bo bez niego jest się bezdomnym.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
we have many homeless here too, so sad 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kate,
Young people who do not have a flat have two options: either a very expensive loan or renting someone else’s, not always a good and cheap flat.
greetings
PolubieniePolubione przez 1 osoba
here they just cannot afford the rents!
PolubieniePolubienie
Kate,
Our rents are high, and the quality of rented apartments leaves much to be desired.
greetings
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
yes seems there is a housing shortage world wide making landlords lazy and greedy!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kate
true, the owner does not always feel like taking care of the flat he is renting.
I’m greeting you
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Może i nielekko ma współczesna młodzież, ale przynajmniej potrafi ładnie nazwać swoją poniewierkę!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bojo,
w obecnych czasach liczy się opakowanie, a nie zawartość, więc nazwa musi być elegancka.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Start życiowy zawsze był i jest trudny ale po latach wspomina się te poniewierki z sentymentem. Pokonywanie trudności wzmacnia smak zwycięstwa i stabilizacji. A, co? Na tacy wszystko podać?
Wredna jestem, wiem…
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Bet,
oczywiście, żaden start nie jest łatwy, ale te 30 lat uzależnienia i przywiązania do banku i przeżywania lęku, by nic się nie zdarzyło, w tym choroby, utrata pracy… przeraża.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Tego, co od kredytu warto by uwiadomić, że ta noga to mu się nie „podwinęła”, tylko „powinęła”. To taki znak czasów: problemy mieszkaniowe istniały zawsze, ale dzisiaj każdemu młodemu się śpieszy, każdy musi mieć własny dom zanim jeszcze założy rodzinę, szybko do pracy, do kredytu, na hurra – byle tylko z dala od rodziny i od nauki. No to im się potem nogi „podwijają” 😀
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Znam takich, którym po studiach rodzice kupują mieszkanie, jak i takich, którym to mieszkanie kupują po przyjęciu na studia. Dawniej i dzisiaj młodzi mają rodziców, którzy wiedzą co się należy i co do szczęścia brakuje
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Tatulu,
bez pomocy rodziców można się zarąbać w długach bankowych, takie są realia.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Frau Be,
młoda chemiczka nie znalazła pracy w małym mieście, gdzie mogłaby mieszkać z rodzeństwem w klitce „przy rodzicach”. Musi wynajmować mieszkanie razem z dwoma koleżankami, a i tak zostawia najemcy połowę poborów.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Kochana
Młodym zawsze na starcie jest trudno. I dawniej tak było i teraz jest.
Zwłaszcza tym ambitnym, samodzielnym.
Mam 3-kę Dzieci, zatem widzę, ile ich kosztuje trudu, pracy, aby im się żyło lepiej.
Nie narzekają, ale starają się i osiągają sukcesy. Z czego jestem dumna.
Pozdrawiam weekendowo b. serdecznie:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Morgano,
wiadomo, że dumą każdego rodzica jest jego dziecko, szczególnie, jeśli jest zdolne i radzi sobie w życiu. Ale są i takie, które urodziły się chore lub mniej zdolne, więc zdane są wyłącznie na pomoc rodziców.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Mrówki w nocy? To wydało mi się najdziwniejsze z całego wstępnego opisu.
Jak szukałam mieszkania na wynajem żeby wyprowadzić się z Łodzi, zrozumiałam, że jako singiel nie mam szans. Moja pensja pokrywała należne najemcy, ale na czynsz i inne opłaty już nie miałam. Zakładając, że nie muszę jeść i pić, można na czynsz coś wyżebrać. Ale… serio? Mieszkanie w Łodzi jest nierealne dla singla.
Potem poszłam po rozum do głowy i znalazłszy ochotnego do mieszkania ze mną, wynajęliśmy mieszkanie w małym miasteczku przy granicy, z łatwym dojazdem komunikacją do centrum. To już miało sens, nie trzeba było na obiad skrobać tynku ze ścian.
Zastanawiam się teraz jak student ma żyć, próbując osiedlić się w obcym mieście. Wynajem pokoju wydaje się jedyną realną opcją. Dla mnie to nie wchodziło w grę. Ja nie byłam studentem, tylko osobą normalnie pracującą na pełny etat (czasem na noc), lubiącą ciszę i spokój.
Dwukrotnie próbowałam się wyprowadzić i za każdym razem po niedługim czasie wracałam do rodziców. To był absurd. Wiesz dlaczego? Bo miałam etat, dorabiałam dodatkowo, miałam pieniądze tylko dla siebie (żadnych dzieci czy samochodu, ani nawet psa do wykarmienia), a nie było mnie stać na mieszkanie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aniu,
prawdopodobnie chodzi o mrówki faraonki; wystarczy wieczorem nie schować chleba, by rano krajać kromki z mrówkami, które wchodzą do środka.
Moja kuzynka wynajmuje razem z koleżanką, ale zmieniają często mieszkania, najczęściej z powodu zimna. Ciepło ulatnia się przez wylatujące z ram okna, nawet utykanie nie pomaga, a myć się trzeba.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Miałam kiedyś plagę faraonek w mieszkaniu, ale nocą zawsze spały. Wyłaziły o świtaniu.
U mnie w rodzinnym mieszkaniu okna wylatują z ram i nic nie daje utykanie izolacji czy waty, ale nie narzekałam z powodu zimna nigdy. W tych mieszkaniach zawsze było koszmarnie duszno, śmiałam się, że dzięki tym dziurawym oknom jest w ogóle czym oddychać. Otwierać nie można za bardzo, bo w każdej chwili mogą wypaść, ale… nie trzeba wcale. ;]
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aniu,
w moim bloku ludzie powymieniali okna na plastikowe szczelne i nie otwierali, więc teraz mają wilgoć i grzyb w mieszkaniach. Mrówek nie miałam, więc nie wiem o której wchodzą do chleba, ale u koleżanki widziałam rano w chlebie, który nie schowała poprzedniego dnia.
Serdeczności
PolubieniePolubienie
Miałam szczęście bo Maż był zameldowany u swojej Babci. Babcia zmarła i wskoczyliśmy na Jej mieszkanie. Potem tylko się dorabialiśmy przez pierwsze lata małżeństwa.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Sagulo,
rodzina jest niezastąpiona., bez pomocy rodziny, zawsze trudniej.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Nie zawsze tak jest, ale dzięki przypadkowi smutnemu mieliśmy gdzie mieszkać.
PolubieniePolubienie
Sagulo,
dach nad własną głową jest najważniejszy, dlatego każdy chciałby mieć.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
To prawda Ultro, bo tak budujemy swój bezpieczny świat, ale uwierz, że z rodziną nie zawsze się wychodzi i mogłabym o tym napisać książkę.
PolubieniePolubienie
Sagulo,
współczuję, ja z kolei mam dobre relacje.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Dziękuję i wzajemnie.
PolubieniePolubienie
Smutne to..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Basiu,
samo życie…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
What a shame!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Diane,
Young people do not have light, the flats are expensive, so they either live with their parents or take expensive loans, while others rent them. It’s not easy for those who need to make a living.
greetings
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Początki zazwyczaj łatwe nie bywają, ale ludzie z inicjatywą sobie radzą. Długoletni kredyt to nie dla mnie. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Optymisto,
nie wszyscy młodzi są operatywni, ale czasem i ci z inicjatywą bezradnie rozkładają ręce, zwykle przywiązani rodzinnie do małych miejscowości, a w nich nie ma lepiej płatnej pracy.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Z perspektywy czasu to zmagań młodych nie ma co porównywać z PRL-em. Wtedy różne dostępne dzisiaj „luksusy” w ogóle były nierealne, a start w dorosłe życie równie trudny tylko z mniejszymi wymaganiami. Dzisiaj ten start wygląda trochę inaczej bo chęci i świadomość czego by się chciało jest inny.
Widzę to po swoich dzieciach, jak one się dorabiały, jak ja.
Najgorzej jest tym, którzy chcą się przenieść do dużego miasta, bo zaplecza w postaci domu nie ma. Do dzisiaj mi zostało zaglądanie do okien, z czasów, gdy z małym dzieckiem mieszkałam na waleta w hotelu asystenckim. (Kto pamięta to określenie?)
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ja, ja pamiętam. I przerabiałem. Parę lat.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
zauważ, że ludzie byli jacyś życzliwsi, jeden drugiemu pomagał. Kto teraz by nas przyjął do swego pokoju na waleta?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Sam byłem waletem, a potem (i przedtem) przechowywałem w akademiku podobnych sobie. Ale to było dziesięciolecia temu, nie wiem czy obecnie nadal praktykuje się waletowanie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
z tego, co wiem, nie ma waletowania, studenci codziennie dojeżdżają z własnych domów.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Eee, skoro są akademiki, przynajmniej u nas w Trójmieście, to i jacyś waleci się powinni znaleźć…
PolubieniePolubienie
Bfcb,
oczywiście, tylko nikt się nie przyzna.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Eee w moich czasach mówiło się o tym otwarcie, i chyba każdy wiedział, kto i gdzie waletuje 😉
PolubieniePolubienie
Bfcb,
waletują, ale kto się do tego przyzna.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale przecież nie ma się czego wstydzić, ani bycia waletem, ani przechowywania waleta.
PolubieniePolubienie
Bfcb,
pewnie nie ma, ale uważam, że teraz sporadycznie waletują.
Serdeczności
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Zasięgnę języka w półświatku studenckim, jak to tam teraz jest u nich z waletowaniem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
mam kontakt, ale ze studentów, których znam, nikt nie waletował.
Serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wypytam swoich studenciaków, ciekawym co mi powiedzą 😉
PolubieniePolubienie
Krzysztofie,
sama jestem ciekawa wyniku. Kiedyś waletowanie było powszechne. W pierwszym roku studiów nie dostałam akademika, więc waletowałam. Potem już wiedziałam, jak pisać podanie, by akademik przyznali.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja waletowałem po trzecim roku, kiedy nie zdążyłem na czas zdać jednego z egzaminów. Ale to było ledwie kilka tygodni, bo w drugim rozdaniu już dostałem miejsce, bo egzamin już był zdany. Waletowanie było całkiem przyjemne, bo przygarnęły mnie zaprzyjaźnione dziewczyny z polonistyki i chemii.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Krzysztofie,
a mnie przygarnęły kochane fizyczki.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
W naszym akademiku (niezbyt dużym) na każdym z trzech pięter (ze dwadzieścia pokoi na poziom) waletowało 5-7 osób).
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Krzysztofie,
w pokoju czteroosobowym, gdy dochodził piąty walet, to już było przegęszczenie, ale za to jak było wesoło. Zakuwanie było późną nocą w prasowalni owinięte kocami i z termosami wielkimi jak dzbanki z lurą herbacianą.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
No tak, w naszych „czwórkach” po dowaletowaniu też robiło się ciasnawo, ale czego się nie robi dla bliższych i dalszych znajomych 😉 W moim akademiku do nocnej nauki przeznaczona była tzw. kujnia, czyli w oficjalnym nazewnictwie – pokój cichej nauki. Nie pamiętam bym choć raz go odwiedził w celach statutowych. Jakoś nie czułem potrzeby. Może to wynikało z podzielności uwagi. Nie przeszkadzały mi w nauce ani rozmowy kolegów w pokoju, ani permanentnie grająca u nas muzyka, ani żadna rzecz 😉 Nocami, często do świtu, odbywaliśmy rozmowy na korytarzach, by nie przeszkadzać w spaniu tym lokatorom, którzy planowali sen. No i graliśmy namiętnie w brydża. Teraz już nikt ze znajomych nie ma czasu ani na brydża, ani na nocne rozmowy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Krzysztofie,
rozmów do świtu nie pamiętam, ale północ to była norma. Najtrudniejsze były probemy z wejściem po dziesiątej, wprawdzie stróż był przekupny, ale my nie mieliśmy pieniędzy.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Nas świt czasem zastawał na korytarzu, a potem szybki prysznic, mocna kawa i na zajęcia. Albo do łóżka. U nas godzin wchodzenia recepcjonistki raczej nie pilnowały zupełnie, bardziej skupiały się by nie wpuszczać na noc obcych. Dobre to były kobiety, czasem zastępowałem (ja albo żona) jedną lub drugą, gdy miały coś ważnego do załatwienia w mieście (oczywiście wtedy, gdy już kierownika akademika nie było na posterunku). Taki to był sympatyczny dom studencki.
PolubieniePolubienie
Krzysztofie,
🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Krzysztofie,
a mnie przygarnęły kochane fizyczki.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ewuniu,
niedawno córka koleżanki opowiadała, że chodzi po nowych osiedlach i wyobraża sobie, że tu buduje się jej mieszkanie. Na waleta mieszkałam jeden rok w akademiku w Nawojce.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Moje osobiste dzieci próbują żyć na własny rachunek. Starszy syn pobył w Holandii, by mieć coś na start. W Polsce wziął pracę jaka jest na hali (5 lat studiów z dyplomem w szufladzie) i wynajmuje z żoną teraz mniejsze mieszkanie za większe pieniądze, bo do większego mieszkania za mniejsze pieniądze wrócił właściciel, któremu się nie powiodło w Irlandii. Właśnie w drodze jest ich drugi potomek. Drugi syn pojeździł po swiecie, robił wszędzie wszystko, szuka w Polsce (3 lata studiów licencjat w szufladzie) pracy satysfakcjonującej i godziwej, już został dwukrotnie oszukany. Teraz wziął co leci wśród Ukraińców będąc jedynym pracownikiem- bo musi utrzymać zonę i dziecko. Mieszkają u nas. Najmłodszy syn po maturze -nie będę się wygłupiał ze studiami jak oni… ruszył po raz drugi do Holandii. Mamo ja tam zostanę… Córce poszukamy jakiegoś księcia czy coś … Całe życie sobie ciułamy z rożnym skutkiem, a dzieci nam zazdroszczą Wam to było dobrze. Nie przypominam sobie. Nigdy nie mogliśmy sobie pozwolić na to , na co oni sa pozwalają, nie mogąc sobie tak naprawdę na nic pozwolić. To skomplikowane i dość ciekawe. …Mamy przekonanie , ze teraz każdy powinien od zaraz mieć wszystko i nieznane jest słowo dorobek. teraz nie zrozumieją.. I prawda jest, ze jest trudno, bo z wynagrodzenia trudno utrzymać siebie, a co dopiero rodzinę…
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Mądrą to i przyjemnie poczytać.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
potwierdzam, proszę zajrzeć na blog, jest co czytać u Słonecznej Babki.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Słoneczna,
myślę, że wówczas wszyscy mieli to samo: ławę, dwa fotele, szafę, wersalkę. Latami. Nikt nie wiedział, że można mieć więcej, więc ludzie byli szczęśliwi, cieszyli się życiem. Współcześnie kupisz laptop, a za parę lat trzeba zmieniać, w lodówce wysiadl agregat, więc musisz kupić nową, a w kuchence pokrętło i elektronika, fachowiec obejrzał i orzekł: do wymiany, najlepiej całą kuchenkę. Dziś robimy na sprzęty jednorazowego użytku.
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Potworna jest ta jednorazowość wszystkiego współczesnego. Próbuję się z nią zmagać. Dwa przykłady z ostatniego tygodnia. Zmywarka – popracowała trzy lata i odmówiła współpracy. Zawezwany „fachowiec” z serwisu AGD pogrzebał, pogmerał i zalecił albo kupno nowej, albo remont w cenie 400-600 PLN. Zawziąłem się i zacząłem czytać. Owszem zmarnowałem na to trochę czasu, ale zmywarkę naprawiłem, a następnym razem czytania już będzie z pewnością mniej. Koszty części – mniej niż 100 PLN. Właśnie zmywa.
Przykład drugi, z wczoraj, ale taki raczej na długowieczność sprzętu i kapitulanctwo „fachowców”. Malakser – marka niemiecka, ale sprzęt i tak składany w Chinach (zapewne). Po prawie dwudziestu latach bezawaryjnej pracy się zepsuł. Serwis AGD orzekł – Panie, toż to zabytek, nowy trzeba kupić. Nawet otwierać go nie chcieli. Pomyślałem sobie – akurat! Poniosłem do domu, rozbebeszyłem i po trzech godzinach dłubania przy nim (głównie diagnostycznego) znów zaczął działać. Części? Awaria była banalna, i udało się zaimprowizować naprawę z rupieci, które walały mi się w skrzynkach trzymanych od lat w składziku. Ciekawe co będzie następne i jaki jeszcze majster mi powie, że się nie da?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
chwała Tobie, że umiesz naprawiać. Wezwany przeze mnie do kuchni fachowiec oświadczył, że teraz sprzęt jest tak produkowany, by dotrwał do gwarancji. Radził, by nie naprawiać, bo teraz elektronika, a następnym razem coś innego się zepsuje i tak bez końca można wydawać na naprawy.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie żebym specjalnie umiał, raczej improwizuję i uczę się naprawiać a vista, wychodząc z założenia (być może całkiem błędnego), że przecież wszyscy ci fachowcy, to oni habilitacji z reperacji pewnie nie zrobili, więc może i ja sobie jakoś poradzę. Czasem się udaje, a czasem nie.
PolubieniePolubienie
Bfcb,
ważne, że chce się głowić, by coś naprawić.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chce się, czy się nie chce – przymus finansowy mobilizuje.
PolubieniePolubienie
Bfcb,
brak finansów to dopiero wyzwanie, by działać i główkować, skąd brać.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Raczej nie skąd brać, ale jak rozwiązywać problemy bezgotówkowo, albo, w najlepszym razie, jak minimalizować wydawanie resztek zasobów, które się posiada. 😉
PolubieniePolubienie
Bfcb,
był czas, gdy zarówno my, jak i nasze dzieci główkowały, gdzie jeszcze dodatkowo się zatrudnić, by więcej zarabiać. Nie było ani jednego roku, bym miała tylko tzw. goły etat. Zawsze było jak nie pół etatu, to dodatkowe godziny.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Daj Bóg byście zawsze mieli pracę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bfcb,
podobno największym przekleństwem człowieka jest nie móc pracować.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To może być prawda, przynajmniej wtedy, kiedy człowiek chce pracować, lub… potrzebuje pieniędzy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Krzysztofie,
kiedy nie może się ruszać także marzy, by móc pracować.
Serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I tak też bywa…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Krzysztofie,
Tak bywa i bywa tak.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
To prawda Ultro, czasy nieporównywalne. Pamiętam, jaka frajdę dawało mi oglądanie katalogów zagranicznych, w których było wszystko i było nieosiągalne , jak w bajce. A teraz leży na pólkach , pokazane w mediach u bilbordach jest wręcz obowiązkowe. Mało tego mamy złudzenie, że wszystkim przychodzą z łatwością luksusowe auta , towary i pięknie wyposażone mieszkania. Nikt nie zdradzi jakim kosztem. Obawiam się, że magia kart kredytowych na siebie, rodzica i dziadka z babcią może być praktyką codzienności. Dodajmy niewolę korpo lub nieszczęsne małżeństwa przez skypa-on zarabia zagranicą, ona w domu. Owszem, na pewno cześć wybitnych umysłów i zaradnych osób faktycznie potrafi uzyskać przychód godny życiowych aspiracji i adekwatny do zdolności. Nam pozostała działalność misyjna i społeczna 😛 Jednak nasze pokolenie nabyło umiejętności życia na miarę swoich możliwości (czy niemożliwości ), młodsze pokolenie dotyka sfery fantastycznej i chce żeby była realna. Ja w sklepie miałam na półce musztardę i smalec i wiedziałam,jak smakują ,a dziś masz za szybką rozmaitość smaków i niestety nie posmakujesz po zerknięciu na cenę. Młodszym to nie mieści się w głowie. Wiem, że luksusowa żywność tak obficie prezentująca się w lodówkach , nawet po przecenie nadal niedostępna dla przeciętnego Kowalskiego, ląduje w śmietniku. Ale to już inna bajka. Trzeba się cieszyć z tego, co się ma . Maria Dąbrowska napisała kiedyś „Szczęśliwy człowiek, który nie chce”. Po latach zrozumiałam, kiedy te słowa znajdują zastosowanie, kiedy trzeba się pilnować ,aby nie stać się nienasyconym.
Dobrze by jednak było, aby był umiar pomiędzy stanem nadobfitosci a niedostatkiem. Młodzi pomimo chęci nie mają szans żeby sobie wypracować dostatek-dostateczny dla egzystencji poziom dóbr, bez zależności od rodziców. Nie mamy równych szans cywilizacyjnych z resztą Europy…Ktoś napisał w komentarzu , ze to wstyd. Tak to wstyd dla Europy, która maczała i macza palce tak w historii, jak we współczesności ….Przepraszam, wpis mi wyszedł epicki, ale temat gorący. Pozdrawiam gorąco z jedynym pragnieniem: Abyśmy zdrowi byli 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Słoneczna,
odstajemy od Europy, tak mówią wszyscy, którzy przebywają za granicą. Żona siostrzeńca pracująca w Anglii opowiadała, jakie ułatwienia mają ludzie starsi (m. in. darmowe leki), a my możemy wzdychać i pasa zaciskać. W aptece zostawiam kilkaset zł miesięcznie. A jeszcze drwiąco dodają, że dzieci muszą nas utrzymywać, chociaż w Anglii i gdzie indziej nie muszą.
Nie dziwię się dzieciom, które jeżdżą po świecie i widzą, jak można żyć. Też chcą mieć takie życie, bo rodzice żyli z ołówkiem w ręku, wszystkiego sobie odmawiali i w zasadzie niczego się nie dorobili.
Serdeczności zasyłam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na Jowisza i innych bogów, Europa to także my. Nie umieszczajmy się sami poza nią 🙂
PolubieniePolubienie
Świechno,
jesteśmy w Europie, ale nie wiemy na jak długo.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Słonecznababko,
„Europa, która maczała i macza palce tak w historii, jak we współczesności „…….?
Hmm… czyli i my? Nieźle przecież namieszaliśmy i nadal mieszamy, zgodzisz się?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nasza bieda to efekt np. braku reparacji. Ci, którzy nas złupili w wyniku totalizmów nie dają nam najmniejszych szans. A my ? Cóż faktycznie przyczyniliśmy się na wpuszczenie cudzego kapitału i zniszczenie tego co było dobre w gospodarce w dobie transformacji. . Spryciarze wydoili naiwnych z pomocą pazernych. Ciekawe, które narody tak sobie pozwoliły. Na myśl przychodzi mi tylko włoskie bezhołowie. Ale to są obserwacje z mojego podwórka.
Przez 30 lat ktoś zdemontował moją ojczyznę .
System oświaty-brak pragmatyzmu, profesjonalizmu i odniesienia do współczesności, za to twarda ideowość na fasadzie.
Sądownictwo skompromitowane, wojsko i policja-sami zainteresowani zażenowani.
Służba zdrowia rozmontowana i bezsilna.
Kapitalizm ? Tak -obcy. Także siła robocza obca, bo zadowala się minimum. Moje osiedle domków jednorodzinnych stale wizytuje straż miejska i policja-a powietrzem płynie bełkotliwy zaśpiew_ Sława Ukrainie. Moi synowie wybrali studia zgodnie ze zdolnościami i zainteresowaniami. Jeden wymyślił, że będzie trenerem i nauczycielem, mimo, że gorąco odradzałam. Nie uwierzył. Po kilku rozmowach powiedział : serio? Drugi zaradny, świetny organizator podróżnik obieżyświat, niestety nie wyżyłby ze stażu. Już dobrze zahaczony zagranicą przez „przyjaciela” patriotę zwołany do kraju prawie wszystko stracił . Potem jeszcze 2 próby i klapa… Teraz wziął co było, bo dziecko i żona …
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Słoneczna,
taką sytuację widać na Twojej Rodzinie. Nie jest łatwo znaleźć lepiej płatną pracę w mniejszych miejscowościach. Znam dziewczynę po dwóch fakultetach, a pracę ma za marne grosze, więc wyjedzie na zmywak.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Małgosiu,
🙂
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Czy młodzi mają teraz gorzej? Niektórzy mają. Inni mają lepiej. Znam młodzież różną, niektórzy uważają, że muszą mieszkać w bloku obok rodziców, inni uciekają na emigrację, jeszcze inni w wieku 20 lat zarabiają kilkakrotność tego, co rodzice. Dokładnie takie same głosy o trudnościach mieszkaniowych słyszę w Irlandii, choć z perspektywy Polaka nie są to żadne trudności. Ot, takie rozważania … skończyłem studia, dostałem pracę w mieście … to pracuj na wsi … (tak mi się przypomniał przykład koleżanki, która właśnie to zrobiła, zjechała na wieś i na tej wsi dostała pracę, ileż było rodzicielskiego cmokania, że mieszka od rodziny daleko …). Co człowiek to historia. I dlatego rozumiem, gdy ludzie strajkują, żeby polepszyć swoje życie (nauczyciele, lekarze …). Wtedy wychodza inni ludzie i jęczą, że przecież wszyscy mają źle i o co im chodzi. Może nawet Ci, co jęczeli na strajk nauczycieli, jęczą pod tym postem, że młodzi mają źle. Jęczenie byle pojęczeć. Mam nadzieję, że Polakom będzie coraz lepiej. Ale też samo się nie zrobi i nie załatwimy tego powrotem do PRL-u.
PolubieniePolubienie
Świechno,
najważniejsza myśl: samo się nic nie zrobi. Od jęczenia ustaw nie przybędzie, pracy też nie.
Ale jeśli ktoś musi wyjeżdżać, by zapewnić sobie dach nad głową, to nie jest w porządku.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Więc jakie jest rozwiązanie tego problemu, o którym piszesz?
PolubieniePolubienie
Świechno,
rozwiązania były: pieniądze za sprzedane zakłady pracy miały iść na tworzenie nowych miejsc, pomoc dla młodych itp. Nic z tych założeń nie wyszło, a pieniądze przeturmanione rozeszły się jak bułeczki. Teraz unijne pieniądze na bale, święta, projekty typu betonowanie parków itd. Szkoda się denerwować.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Pieniądze unijne mają jasne przeznaczenie.
PolubieniePolubienie
Świechno,
owszem, jasne, ale wiele poszło na bzdurne projekty, sama pisałam, to wiem, co wygrywało, a czego nie można było pisać, a ile z tego wzięli sami urzędnicy na tzw. szkolenia, które nikomu nie były potrzebne, bo sama nie zatrudniłabyś „fachowca” po dwutygodniowym kursie.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
To prawda, wiem co masz na myśli. Ale tutaj błąd leży nie po stronie UE. To my jako naród jesteśmy takie zdolniachy, że sami siebie (swój kraj) okradamy, żeby porozdawać rodzinie.
PolubieniePolubienie
Świechno,
trafiłaś w sedno. 🙂
Serdeczności zasyłam
PolubieniePolubienie
Ultro, ten balkon to w moim mieście… w mojej dzielnicy 😀
Polak potrafi
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Olitorio,
nie mogłam w to uwierzyć, a jednak to prawda
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Współczuje tym, co maja gorzej, niektórzy nie poradzą sobie bez pomocy rodziców.
Gdy wspomnę jednak swój start w dorosłe życie, to też różowo nie było, wręcz przeciwnie…
każde pokolenie ma swoje wzloty i upadki i zawsze jest na co narzekać.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Asiu,
prawdę powiedziawszy, bez pomocy rodziców nie jest lekko ani dawniej, ani teraz.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Klik dobry:)
A gdzie teraz są rodzice? Kiedyś przeważnie mieszkało się z rodzicami w oczekiwaniu na własne mieszkanie. Było ciasno, ale bezpiecznie i szczęśliwie.
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
AlEllu,
nie zawsze mogą pomóc rodzice i nie zawsze chcą, niestety.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ja tam młodym nie zazdroszczę ,nikomu nie zazdroszczę i nie zamieniłabym się z nimi jak było tak było,różnie ,ale jestem szczęśliwa ,że mam to już za sobą.:)):)):)) Nie lubię się oglądać za siebie wolę patrzeć w przód .
” Sen i jawa to taka zabawa ” 12.09.06.Oława.
Przestań się oglądać wstecz
Zacznij znów do przodu biec
Bo to wszystko co było
Tylko ci się śniło
A to co dzisiaj się wydarzy
Jutro w śnie ci się ukaże
Ale na szczęście na jawie
Nie zawsze się wydarza
To co w śnie się zdarza
Bo sen i jawa to taka zabawa
Jak śpisz to śnisz
A jak żyjesz na jawie
To bierzesz czynny udział w zabawie
Molekułka
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Molekułko,
tak ładnie wszystko tłumaczysz… Ważne, by nie oglądać się za siebie i nie rozpamiętywać.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
My bardzo długo spłacaliśmy mieszkanie w Lublinie, cieszyliśmy się i obiecywaliśmy, że nigdy więcej kredytów. Teraz kredyt w Warszawie. Nic tylko oszaleć.
PolubieniePolubienie
Caffe,
ale kredytu nie miałaś we frankach, to dopiero trauma.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Moja znajoma dwa razy wzięła kredyt we frankach. Jest matematykiem, przeliczyła swoje możliwości, spłaciła wszystko bez problemu. Szlag ją trafią, gdy czyta o frankowiczach, którzy mają traumy.
PolubieniePolubienie
Świechno,
Twoja znajoma brała te kredyty, gdy była dobra koniunktura. Przy podwójnie większym kredycie, można było odsetkami spłacić wzięty kredyt. Natomiast ostatnimi laty już płacz i zgrzytanie zębów.
Serdeczności
PolubieniePolubienie
Ona brała te kredyty wtedy, gdy brali inni. Tylko, że jako matematyk czytała uważnie umowy. I spłaciła kredyt niedawno. Ostatni wzięła we frankach, bo wiedziała, że może zaryzykować, a gdy zmieni się koniunktura i tak da radę go spłacić. Niestety dość często motywacją dla tego kredytu było „ja będę płacił mniej niż inni, bo ja jestem mądry a inni są głupi”. Na tej samej zasadzie niektórzy ludzie radośnie kupują mieszkania we Wrocławiu na terenie zalewowym, bo tańsze. Przecież ich nie zaleje. Powódź tysiąclecia już była, a następna będzie za tysiąc lat (tak im wynika z nazwy). Czyli kto jest mądry płacąc mniej za mieszkanie? Wiadmo, że oni. A czemu jest tańsze? Bo się właściciele połapali z jakim to mądrym człowiekiem mają do czynienia i specjalnie jemu sprzedadzą taniej. Taka logika.
PolubieniePolubienie
No dzięki Bogu nie! Pewnie bym osiwiała. Mało tego, w momencie, gdy te franki okazały się być fatalnym wyborem, ja nie miałam żadnego kredytu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kiedyś młode małżeństwa najczęściej mieszkały w małym pokoiku przy rodzicach, nawet jak dziecko się urodziło. Zanim mieszkanie dostali to dużo rzeki w rzece upłynęło. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia. Zapraszam do mojej strony http://www.krystynaczarnecka.pl
PolubieniePolubienie
Krysiu,
wyjechałam z rodzinnego miasta, bo ważne było dla mnie samodzielne mieszkanie. Każdy chce mieć swój własny kąt, to oczywiste.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba