Fasting for those who do not follow the Krakow trail.
Dla tych, co nie mogą iść krakowskim szlakiem, a kochają to miasto.
To w Krakowie zostałam paniusią, kiedy zaproponowano mi na Starym Kleparzu spróbowanie sera zwanego bundzem. Skosztujcież sami.
– Dajże gryza- dawniej częsta prośba, choćby to była pajda chleba ze smalcem i cebulką. Partykuła wzmacniająca „-że” podkreślała zasadność, zwracała uwagę, stąd weźże, zróbże, chodźże, a jakże, dzwońże. A że partykuła najczęściej wzmacniała wypowiedź w mieście stołecznym w Krakowie, mówi się trudno i kocha dalej.
Jednak to prawda. Pierwszy burger jadano w Krakowie. Był to plaster wieprzowiny polany sosem włożony w bułkę, tylko nazywał się inaczej, maczanka.
Wreszcie znalazłam krakowskie lody. Nie wiem, dlaczego nazywały się Rzemieślnicze.
Kto pamięta garus? Teraz choćbyś chciał zrobić taki prawdziwy, to skąd weźmiesz lubaszki? Są figi, ananasy, ale śliwek lubaszek nie kupisz za żadne pieniądze, a tylko z tych śliwek wyjdzie najlepszy. Za to frytki belgijskie zjesz na Kazimierzu, Dniem Loda jest środa, w Zalewajce spróbujesz tej zupy, w Smoczym Jadle popróbujesz garmażeryjnych przysmaków samego smoka( i skończysz jak smok), a Hulajdusza ma wyborną nazwę.
Bez tej kawiarni pełnej sławnych i znanych trudno wyobrazić sobie pobyt w Krakowie. Dziś smętnie, pusto, legenda została.
Trudno w to uwierzyć, ale był czas, że wysoko postawione towarzystwo zajadało się krwawą kiszką. I to nie byle gdzie, a w Hawełce. Właściciel sprowadzał ją z Kęt, nabijał na patyk i kładł na ruszt. Musiała być dobra, kiedy W. Kossak kiszkę „zeżarł razem z patykiem”. A Hawełka nie jest już w Rynku, jak to niegdyś, jest na Wiślnej, placu Szczepańskim i Bóg wie gdzie jeszcze.
Kto jadł nad ranem kiełbaski z niebieskiej Nyski na Grzegórzeckiej, ten wie, że nic pyszniejszego być nie może.
W dawnej restauracji w Lasku Wolskim w karcie dań figurowały ziemniaki z kwaśnym mlekiem, broń Boże nie zsiadłym. Nie ma co się śmiać, bo tym, którzy doszli na nogach do ZOO, smakowały lepiej niż wyszukane ośmiorniczki w samej stolicy.
Tylko w tym mieście działa hipsterska ruletka… masz sześć ciastek…, w tym jedno z glutem! (glutenem). Można jeść i doskonale bawić się niewiadomą na Kazimierzu.
W Zapiecku dostaniesz podpieczoną bułę z dowolnymi składnikami. Proszę zobaczyć i naśladować: takie powinno być wejście do ubikacji.
Jest jeszcze Przypiecek, a w nim można zajadać się pierogami 24 h.
Kto nie chce jeść przedwczorajszego knajpowego jadła, niech zapisze się na warsztaty Krakowskiego Makaroniarza, Bartka Kieżuna (https://www.krakowskimakaroniarz.pl/ by zrobić samemu imama bayild, a w roli głównej bakłażan,cebulka, pomidorki. Powiadają, że kapłan zemdlał z zachwytu, gdy spróbował tego dania.
Dolma znaczy nadziewanie, faszerowanie np. papryki ryżem z jagnięciną i arabską miętą:
Midye pilaki są to duszone warzywa z różnymi dodatkami, tym razem z mulami:
Najlepszy deser, kuskul, to królewski pudding z pistacjami i migdałami:
Cucinare Bene!
Zdjęcia z warsztatów zrobiła Basia, dziękuję.
Idę krok w krok za Tobą i smakuję i delektuję się smakami, zapachami, widokami…
Byłem w piątek w restauracji Bazylia i tam, jak to w piątek wybrałem sałatkę wegetariańską. Była pyszna.
Jedząc czytałem różne sentencje zamieszczone na ścianie jednej z sal. Mam teraz okazję podzielić się nimi z innymi, na Fb
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tatulu,
piękna nazwa, a kuchnia pewnie śródziemnomorska plus senencje. Dobrze trafiłeś.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ejże Kochana Moja! Z takim smakiem, swadą i zaangażowaniem opowiadasz, że aż czuć te wszystkie pyszności na języku, ten cały krakowski klimat, że chciałoby się tam mieszkać… Gdybyż tylko nie te gołębie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piotrze,
widzę, że dawno nie byłeś w Krakowie, gołębi trochę mniej. Gdybyż jeszcze turyści ich nie karmili, byłoby całkiem ok.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rzeczywiście rzadko w Krakowie bywam, ale też i ponad 100 km jazdy to nie przechadzka do sklepu niestety…
PolubieniePolubienie
Piotrze,
pomyślimy, jak przybliżyć te sto km.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Jedzeniowy szlak dla smakoszy i tych co nie tyją. Frytki na Kazimierzu dobre, knajpek nie odwiedzam, a paprykę faszerowaną sama robię.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ewo,
są tacy jeszcze, co od samego wdychania zapachów tyją. Robisz paprykę faszerowaną tureckimi przyprawami i jagnięciną?
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Klik dobry:)
Przespacerowałam się i najadłam. 😉 Tylko dlaczego jestem głodna? Może czytanie i oglądanie nie wystarcza? 🙂 🙂 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Eluelgry,
możesz się tylko cieszyć, bo w biodrach ani grama z tego napatrzenia nie przybyło.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Dobrze, że czytam po kolacji, bo musiałabym lecieć do kuchni po prowiant, a tak to tylko może winko wystarczy?
Na zdrowie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Asiu,
jedno wino może nie wystarczyć. My pijemy jeszcze na drugą nóżkę…
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Zalewajka! Poczęstowana niegdyś tą zupą, patrzyłam na nią mocno krytycznie. Dopóki nie spróbowałam! Zdecydowanie bije na głowę nawet słynny żurek.
PolubieniePolubienie
Ulotne,
najlepszą zalewajkę gotowała babcia, pachniała dużą ilością podpalanej na patelni cebuli i koperkiem. Do tej pory suszę baldachy kopru i dodaję do potraw.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Partykuła „że” czasem, nawet często, traci swoją wyrazistość i wymawiana jest jak zwykłe „ze” lub „dze”. Stąd charakterystyczne dla krakowskiej gwary: „Idzdze, idzdze… Bajoku”! Co znaczy: ” A idź mi stąd głuptasie!”
Chyba jesień idzie skoro tyle jedzenia w tej wędrówce:)) Jasne, pora gromadzić zapasy!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bet,
zapasy już prawie na ukończeniu, jeszcze tylko powidła zostały do zrobienia.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Same smakołyki
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Agnes,
niestety, jeść musimy i to trzy razy dziennie, chyba że ktoś da radę odzwyczaić się i żyć powietrzem.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
those foods made me hungry and I’ve just finished breakfast
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kate,
everyone gets hungry when they look at food. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cóż, że tyle przysmaków, jak ja na diecie jestem, ale przede wszystkim dla zdrowotności, nie odchudzania.
Garus i zalewajke robię i ja, ale świętokrzyskie są moje przepisy.
Smacznego, dla tych co mogą zajadać 🍗🍖🍔🥨
PolubieniePolubione przez 1 osoba
yes I’m a healthy eater also … take care, nice to meet you!
PolubieniePolubienie
Kate,
Healthy food is important. We are what we eat.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Morgano,
już myślałam, że i Ciebie dopadła mania odchudzania. Na szczęście dla zdrowotności…
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Zawsze miło wędruje mi się z Tobą po Krakowie. Tym razem jednak chciałam zapytać, czy miałaś na myśli Kawiarnię Literacką przy ulicy Krakowskiej 41?
Mimo że trochę jest tam rozkopane to zapewniam Cię, że nadal odbywają się tam różne spotkania. Oczywiście może nie jest to dawna świetność, ale nie tak całkiem „smętnie, pusto, legenda została”.
Z ciekawszych spotkań, na których tam byłam przypominam sobie spotkanie z Tomaszem Piątkiem i Bartłomiejem Sienkiewiczem.
Choć faktycznie nie jest to tak kultowe miejsce, jak kiedyś.
Przepraszam za moje trzy grosze, no ale Krakuska wszak jestem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Makówko,
o tej Literackiej mówiłam. Myślisz, że poszłabym na te spotkania z politykiem?
Chodziłam do niebieskiej sali, gdy prowadził konferansjerkę L. Długosz, B. Maj, a swoje wiersze recytowała W. Szymborska. To były duchowe uczty. Często brałam książkę z półki,czytałam, teraz widzę smartfony w rękach, taki znak czasu.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ultro!
Wiem, wiem to nie to samo. Kraków nie ten sam, Literacka nie ta sama, my też zupełnie inni.
Czasy inne. Zamiast książek- smartfony w rękach. Zamiast rozmów-maile i smsy.
Jednak nie zawsze ZAMIAST. Są tacy co i czytają książki i zaglądają do smartfona.
I piszą maile i rozmawiają.
PolubieniePolubienie
Makówko,
ktoś, kto mieszka w KRK stale, nie widzi takiej różnicy, jak ten, kto bywa co jakiś czas. Zmiany, zmiany, powstają nowe budynki, tramwaje jeżdżą innymi szlakami, nowe lokale, a właściwie Rynek i okolice to knajpa na knajpie knajpą pogania.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ale smakowitości! Mimo że jestem po obiedzie, to chetnie bym popróbowała tego i owego.
Chciałam zapytać co to garus, bo ja z Warszawy, ale już sobie wyguglałam 🙂
A lody rzemieślnicze, to może żeby podkreślić, że to nie masówka tylko lokalny wyrób, autorski? Tak jak piwo rzemieślnicze, ostatnio dość mocno popularne.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mokuren,
próbowałam tych lodów, gałka 4zł, ale mnie nie zachwyciły. Garus robiłam ze śmietaną i ziemniakami, ale nie było chętnych, zupy śliwkowej nie zjedzą, bo nie…
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Oj co za smaki wirują w powietrzu, zapachy dobrego jadła. Brawo dla fotografa, a Makaroniarz ujął serce me
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Basiu,
fotograf Ci dziękuje za miłe słowa. Fotograf też Basia.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, doczytałam, że to imienniczka ma. Pozdrawiam Was dziewczyny
PolubieniePolubienie
Basiu,
dziękujemy za pozdrowienia, a Basie to wspaniałe dziewczyny.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂
PolubieniePolubienie
Basiu,
Dziękuję za miły uśmiech
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zrobię Lomoncello dla gości
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Basiu,
a jednak nowości kulinarne urozmaicają stoły, smaki i menu.
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Same frykasy, mniam mnaim :))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Molekułko,
jedzenie to jedna z przyjemności, więc póki możemy, trzeba próbować różnych smaków.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Wonderful food.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Laleh,
the last photos come from cooking workshops. You have to try different flavors. There are so many cuisines in the world.
best regards
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Food is a great art, love that.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Laleh,
we all like good food. We have been getting used to certain flavors since childhood.
Best wishes
PolubieniePolubione przez 1 osoba
You are right. Thanks, you too.
PolubieniePolubienie
Laleh,
thank you 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
❤️
PolubieniePolubienie
Laleh,
🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I powiedzcie sami, jak tu po takim smakowitym wpisie nie zaglądnąć do lodówki i nie wyczarować coś dla żołądka. Nie kuś Ultro, nie kuś!!!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Watro,
po coś jest ta lodówka… Jak wodzi na pokuszenie, to otwieram i zjadam. BMI mam dobre, Ty też, więc nie ma czym się przejmować. Powód do zmartwienia byłby, gdybyś nie mogła jeść, a tak, to trzeba robić zapasy pod skórą przed zimą, górale mówią, że będzie dłuższa i sroga.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Chyba przestanę czytać te Twoje posty, bo przy każdym moja tęsknota za Krakowem wzrasta, a wraz z nią świadomość, że niepełnosprawność nie pozwoli mi odwiedzić, to miasto. Czy istnieje słownik regionalnych nazw potraw? Ja o takim nie słyszałam, a warto byłoby żeby w każdym regionie kraju znalazł się pasjonat, który podjąłby się spisania. Sp. Andrzej Skupiński pracował nad przybliżeniem mowy śląskiej. Z pewnością w jego pracy znalazłyby się także nazwy potraw. Dziękuję za ucztę smakowo-duchową. Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko,
językoznawcy z pewnością opracowali,tego jestem pewna, a restauratorzy polecają maczankę, ozorkową zalewajkę, karpia po zatorsku, kaczkę po krakowsku (z kaszą i grzybami). Śp. A. Skupiński zostawił po sobie wiele tekstów, piosenek, więc zapomniany nie będzie.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ten krakowski akcent i -że na końcu doprowadza mnie do rozpaczy u moich kuzynów – nie da się do tego przyzwyczaić!
Lubię bundz, choć to chyba wynalazek bardziej góralski niż krakowski. Natomiast nie mam zielonego pojęcia, co to jest garus.
A te lody to prawdopodobnie są „rzemieślnicze”, bo robione tradycyjną, ręczną metodą.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Frau Be,
a niby dlaczego miałabyś kuzynów odzwyczajać od ich mowy? Ja też w codziennej mowie wychodzę na pole, chociaż nigdy tak nie napisałam`i nie napiszę. Z kuzynami pewnie podobnie, mówią inaczej niż piszą.
Lodów próbowałam, ale jakoś nie wyróżniły się smakiem, cena 4zł.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ależ ja wcale nie zamierzam ich odzwyczajać. Napisałam tylko, że nie mogę się do tego przyzwyczaić.
PolubieniePolubienie
Frau Be,
ja z kolei nie mogłam przyzwyczaić się do słowa „se” zamiast sobie.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Poczęstowałam tego roku latem mojego nastoletniego wnusia ziemniakami i kwaśnym mlekiem i teraz na pytanie, co zjadłby najchętniej, odpowiada – ziemniaki z kwaśnym mlekiem 😊To sklepowe jest całkiem niezłe, choc mnie się marzy czasem takie ‚prawdziwe’, jakie jadałam u ciotki na wsi, z piwnicy, mozna je było nożem kroić.
PolubieniePolubienie
Ikropko,
takiego mleka z ziemnej piwnicy moje wnuki też nie będą znały. Było zimne i twarde. Z gorącymi ziemniakami polanymi masłem i szczypiorkiem, pycha.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie