Krakowscy ekscentrycy, dziwacy i fiksaci


About freaks, eccentrics in Krakow

Wszędzie na świecie znajdą się w odmieńce

Podobno „każda epoka ma dziwną babę lub chłopa”, ale w Krakowie dziwaków było sporo i takich wyrazistych, bo gdzie, jak nie w Krakowie?Wysoki, niski, gruby, chudzina, z tatuażami i bez, ubrany na szaro, czy na pstrokato, wszyscy jesteśmy „fajnymi” ludźmi. I to widać w oknie na ul. Krakowskiej

Jednym z dziwaków był Białecki, oryginał ubrany w żółte lub czerwone spodnie, biały kapelusz z gęsim piórem, do tego frak niebieski. Taki kolorowy ptak, w dodatku „chodząca gazeta”, która była wszędzie, więc donosiła z każdej uroczystości, pogrzebu, wesela, odpustu… Współcześnie nazywałby się dziennikarzem sprawozdawcą. Pierwszy widział, więc wiedział, a że wiedza kosztuje, cóż dziwnego, że tak zarabiał na życie?

Dzidzianna Solska, była modelka na ASP, rynkowa wróżka, elegancka, z pierścieniami, ze sznurami korali, często ubrana w czerwień z nieodłączną talią kart w ręce przez 30 lat przepowiadała przyszłość. Doceniana, jakżeby nie, skoro każdemu życzyła dobrze. „Rynek Główny to ja mam wykupiony do śmierci” – mówiła dziennikarzom „Gazety Krakowskiej”. Kiedy zmarła w 2017 roku, fakt ten odnotowały wszystkie gazety, Facebook, Twitter…

Buczkowski ubrany w czarne spodnie, kraciastą kamizelkę nałożoną na „półkoszulki” (z braku koszuli), urodzony w 1770 roku, zajmował się modą, bo już wtedy panienki chciały wiedzieć, co się nosi w Paryżu, dlatego nie tyle zanosił paniom żurnale, co pokazywał style, tłumaczył wykroje i wzory, bo to nie są proste sprawy przecież… Czasem dostawał za ten powiew wielkiego świata grzankę lub kieliszek likieru.

Gizela Winiarska to elegantka, też kolorowa, z nieodłącznymi psami. O sobie mówiła jasnowidzka, więc wróżyła na ul. Kościuszki w towarzystwie świec, kadzideł, w zaduchu i kurzu, ale kto u niej nie bywał? Przychodzili do niej artyści, dziennikarze, księża i cały świat powojennego Krakowa. Czy wróżby sprawdzały się? Wiadomo, nie zawsze, ale czy to ważne? Ważne, że podnosiła na duchu: przyjdzie miłość, będziesz szczęśliwy, bardzo bogaty i pożyjesz długo. Współcześni wróże dołują: widzę zdradę… sprawdź telefon męża… nieszczęście za rogiem… śmierć blisko…. uważaj na przyjaciółki…

Badeniowa to również niezłe ziółko, lubiła prowokować, taka z niej dawniejsza celebrytka. W 1809 roku na balu ku czci J. Poniatowskiego wystąpiła – o, zgrozo – w jednym trzewiku białym, a drugim czerwonym; podawała dania w naczyniu przypominającym nocnik. Goście zdziwieni, lekko zszokowani ptactwem u powały i spadającymi odchodami, ale nie protestowali. Wiedzieli, że na targach kupowała klatki z ptakami i prosiła przechodniów, by jej odnieśli do domu. Dzisiaj takie zachowanie nazywałoby się łamaniem konwenansów, a wówczas wywoływało święte oburzenie.

S. Tondos to niezwykły malarz, pejzażysta z kompleksami, gdyż nie umiał malować ludzi, dlatego domalował mu postaci sam Kossak. Z kolei Boy wspominał innego malarza, Krudowskiego : „odludek niewidziany w dzień, za to w nocy był na każdej ulicy”. Proszę państwa, Kraków nocą należał do niego.

Kleniewski oryginalny był z innego powodu. On sam i jego dzieci chodziły ubrane jak za Piasta: w lnianych portkach, koszulach przewiązanych krajką, a na nogach mieli słomiane łapcie. Radegast, Świętopełk, Ziemowit to imiona jego synów. Kromołowski z kolei dał się dziwnie wykorzystywać „do robienia żartów”, za które otrzymywał datki. Kazano mu oświadczyć się przechodzącej osobie, czasem składał życzenia imieninowe przechodniom albo tańczył przed nieznajomymi. I kto tu był normalny: ten, kto mu kazał robić za pajaca, czy on, by zdobyć jedzenie i przeżyć.

Zubowski z kolei był człowiekiem zamożnym, miał dom w rynku. Był wielbicielem nie tyle teatrów, co aktorek. To dla nich, żeby wyglądać młodziej, robił za fircyka: malował się pomadami i farbował wąsy, włosy, nawet te na nogach. Ale majątek przeznaczył na stypendia dla zdolnych uczniów z ubogich rodzin.

Krakauerolodzy uważają, że najbardziej oryginalna to była jednak Barbara G. zwana Baśką Zwierzyniecką, skoro zainteresowali się nią studenci z Towarzystwa Naukowego Collegium Medicum UJ, efektem tego była praca historyczna pt. „Kim była Baśka Zwierzyniecka”. Cóż, to taka dzisiejsza celebrytka, która znana była z tego, że była znana, więc lubiła zaskakiwać i błyszczeć w świecie fleszy. W 1899 roku, w święto Emaus, gdy najwięcej widzów, postanowiła skoczyć do Wisły, co odnotowały wszystkie ważniejsze gazety. Innym razem uświetniła śpiewem i pląsami pięćsetną rocznicę odnowienia Akademii Krakowskiej. Wyobraźmy sobie, że zgromadzony majestat ubrany w togi, w uroczystej chwili musiał wysłuchać śpiewu, bo Basia „z błazeńskich występów rodzaj przemysłu uczyniła”, co skwapliwie odnotowały miejscowe gazety. Z jej powodu popełnił samobójstwo młody człowiek, student, który zastrzelił się na cmentarzu Rakowickim, przy nim znaleziono wiersz miłosny do Basi i list, w którym wyjaśnia, że życie straciło sens, skoro jego ukochana nie żyje. Biedny wielbiciel nie wiedział, że Basia przeżyła pokarmowe zatrucie, natomiast zmarł jej mąż.

Kurkiewicz to lekarz, którym zafascynowany był sam Boy. Podobały mu się wymyślone przez tego lekarza neologizmy. „O płciowniku Kurkiewiczu i jego kurkiewkach” pisze Racjonalista (Arminius). Kurkiewicz sam siebie nazywał lekarzem „płciownikiem”, gdyż termin „seksuolog” nie był jeszcze znany. Niektóre czynności nazywał od swojego nazwiska, np. „kurkiewy małe”, „kurkiewy duże”, co wywoływało niewybredne komentarze. Inne ciekawe neologizmy płciownika: „obszary błogosne”, „osoba wnetszczytliwa”, „sobiectwo”, „płcić”. Dziś pewnie ów lekarz byłby dobrym seksuologiem, a nie obiektem żartów.

Życie bez ekscentryków, dziwaków, opętańców, cudaków, fiksatów zapewne nie byłoby pełne, a przynajmniej byłoby mniej kolorowe. (Zdziwiłam się, Dzień Dziwaka – 7 stycznia). Powiedzmy sobie otwarcie, że teraz jakby mniej widać kolorowych odmieńców, rzadziej widuje się kolorowych ptaków. Nie ma też ludzi charyzmatycznych, wyjątkowych, niezastąpionych.

Na szczęście w Rynku siedzi Piotr Skrzynecki, więc strudzona turystka Watra może przysiąść na chwilę i powtórzyć znamienne słowa: „Jesteśmy wysepką w morzu bestialstwa, szarzyzny, głupoty, łajdactwa, cynizmu, nietolerancji…” I cóż, że zbyt szybko zmienia się świat? Ach, świecie nasz…

51 uwag do wpisu “Krakowscy ekscentrycy, dziwacy i fiksaci

  1. JKK

    Fascynuje mnie Kraków, ten starszy „za Boya”, później Skrzyneckiego i obecny, bez wiodącej postaci. Fascynuje mnie, może mniej niż Zakopane, do którego jadąc zwykle wykrajam trochę czasu by tam pobyć. Dobrze, że dostrzegasz dookolną różnorodność, nie wszyscy to widzą i doceniają..

    Polubione przez 1 osoba

  2. Ewa2

    Szkoda tych wszystkich barwnych postaci i miejsc, które zniknęły. Pamiętam jeżdżącego na rowerze osobnika w wielkim czerwonym cylindrze, babinę z autentycznym kołtunem, zespół z grającym na pile. Nie ma już Fafika na Siennej, Różowego Słonia koło UJ i pijalni miodu na Małym Rynku. Kina w centrum też poznikały, Wanda, Uciecha, Apollo.
    Ech, Jak to było u Malewskiej „Przemija postać świata”….

    Polubione przez 2 ludzi

  3. Oby każde miasto i każda wieś miały swoich dziwaków i ekscentryków, bo to jak piszesz najlepszy koloryt. Niektórzy słyną poza granicami swoich miejsc rodzinnych, doczekali się tablic, ławeczek, figurek do głaskania na szczęście.
    W każdym razie ich życie było barwne, nietuzinkowe – nam pewnie nie starczyłoby odwagi…

    Polubione przez 1 osoba

    1. Po swojemu i rozpoznawalny przez swoich na ogół. Aby sława takiego oryginała osiągnęła rozmiar zasługujący na utrwalenie w brązie trzeba by zaistnieć w świadomości tłumów, a o to raczej trudno

      Polubione przez 1 osoba

  4. Z wielkim zaciekawieniem czytałam ten wpis. Galeria osobliwości wyjątkowo zacna. 🙂 Po chwili zastanowienia, czy w moim mieście jest jakaś tego typu osobistość-osobliwość, doszłam do wniosku, że mogę wymienić pewnego fotografa na rowerze. Jest wszędzie, wszyscy go znają, na wszystkie imprezy wpuszczają. Przemieszcza się na charakterystycznym rowerze i robi to co robi konsekwentnie od lat. Trudno znaleźć w mieście kogoś, kto by nie znał Wojtka Barana. Gdy kiedyś ukradziono mu rower ze sprzętem, nawet organizowana była zrzutka za zakup nowego sprzętu dla niego. Aż nie chcę myśleć kim trzeba być by ukraść wszystko komuś tak oddanemu swojej misji jak Pan Wojtek.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Przeczytałam z ogromną ciekawością. Chciałoby się więcej 😀
    Nie każdy lubi i chce „błyszczeć”. Dla jednych to sposób na życie, wyrażanie siebie, dla innych przekora albo .. jakiś „manifest”?

    Polubione przez 1 osoba

  6. Małgośka

    Teraz też bywają dziwacy, Ultro – rozejrzyj się. Jesteśmy tylko mniej życzliwi dla nich, dlatego słowo „dziwak” nabrało znaczenia prawie wyłącznie pejoratywnego.

    Polubione przez 1 osoba

  7. Ja bym nie określała wymienionych przez Ciebie osób jako dziwaków, lecz bardzo ciekawe osobistości, które ubarwiły historię Krakowa.
    Podejrzewam, że żadne inne miasto nie przyciągnęło tylu ciekawych postaci 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  8. Teresa

    Fajnie, że są tacy ludzie. Nie powiedziała bym , że to dziwacy, po prostu oryginalni, inni, a tacy dla niektórych są dziwakami, że by nie powiedzieć głupi, bo na pewno i takie określenia szły w stronę niektórych. Świat jest ciekawszy. W naszym mieście, też był taki Pan, czytał swoje wiersze na deptaku, albo podchodził i proponował kupno na kilka złotych. Ubierał się na czerwono . Jak się pojawiał, to deptak żył. Nawet ktoś zrobił o Nim film. Szkoda, że Go już nie ma.
    Pozdrawiam Ultro. 🙂 .

    Polubione przez 1 osoba

  9. akurat wczoraj sobie czytałem o Skrzyneckim i wyczytałem na ten przykład, że urodzeniowo to on jest… warszawiak 🙂
    z ostatnich lat to chyba najbardziej mi się wbił w pamięć taki pan, którego regularnie mijałem na Floriańskiej, zarabiał siedząc na chodniku i podbijając piłeczkę bez użycia rąk, tak żeby była w ciągłym ruchu… co prawda ostatnio /przełom maja i czerwca/ go nie widziałem, ale nie dziwota, skoro ulica wyludniona pandemicznie, więc nic by nie utargował…
    p.jzns 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz