Język ziomali na salonach

What language do we speak?

Smok wawelski przestał buchać ogniem

i stanął jak wryty, gdy zobaczył kubeczki z napisami: zaj*, pier*, jeb*. Nie mógł zrozumieć. jakim cudem słowa, od których niedobrze się robi, znalazły się na kubkach do picia i to bez gwiazdek. Widywał wcześniej na kartonach, na T-shertach, słyszał w telewizji, bo ta zaprasza bluzgającą celebrę. Ale na porcelanie? Drzewiej język ulicy był wstydliwie chowany, nieużywany na salonach. Inna rzecz, co to teraz za salony: fryzjerskie, odzieżowe, klepania pośladków bądź paznokciowe.

„Procesja mętnych frazesów wygłaszanych z wielką pewnością siebie”

Piłsudski był oburzony wycieraniem sobie gęby patriotyzmem. Ciekawe, co miałby do powiedzenia, gdyby czytał zawłaszczone na prywatny użytek „mój kościół”, „nasza wolność’, „twój patriotyzm”, „nasza niepodległość”? Odkąd TUDZIEŻ odszedł w zaprzeszłe, nic nie jest takie samo. Język się rozjechał i opłotkowe bebechy wylazły na sam wierch niczym ten pretensjonalny miękiszon. Nawet bogoojczyźniane frazesy połączone z przesileniem religijnym bez polotu i bez honoru sprzedawane w imperiach budowanych także za społeczne dotacje przez rozmaitych bogobojnych, gdzie męczennikiem – o, zgrozo – zostaje kościelny pedofil. A tymczasem w prasie cool i spoko, także zelżał język protestów:

„Miła pani chętnie pozna nowy rząd.”

„Panie Jarku, chcesz zobaczyć flaszkę?”

Boomer i dziaders w jednym stali domu, ale ile lat mieli, co komu do tego. Jeden drugiego nie musi pytać, czy jest dzbanem, czy kasztanem, przecież przywykli, że obaj mają tę samą pustkę w głowie. Co innego jednak znaczyło to słowo u J. Kochanowskiego: „Królowa do mszej chciała, ale kapelana / doma nie znalazła, bo pilnował dzbana”.

Covidowe słowa weszły na stałe do języka, stąd koronalia, koronaparty, covidioci, szpitale jednoimienne, covidianie. Niegdyś wyszczepiane były pieski, obecnie prasa donosi, ile dziś było wyszczepionych ludzi.

„Niech podmiot zgadza się z orzeczeniem”

Mądrze użyte zdanie na strajkowej tekturze. Młodzi również mają swoje totalne zawiechy, miksy, peeny, czelendże (challenge), dedlajny, elo i pozdro, podobno skracają czas. Zaś aelity posługują się słowem dokonanym i bez wołacza, gdyż emotki zastępują wszystko, również uczucia: KLIK i płaczesz, śmiejesz się bądź robisz wielkie wow. W internecie zadomowiły się na stałe słowa „pacz”, „paczymy”, „paczaj”. Ale „Ziobro” dalej nieodmienny, takie ma układy.

I tylko pacz, jak język będzie w 3D i zaniku. Zastąpi go obrazek, czyli wracamy do łupanej epoki. Piana wrzucona do dzbana narobi niepotrzebnych spiskowców, bałwanów, koronariów, takie trzy w jednym.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie JcOGxfEg1VgP4-ihaM2x4jppCx85Jgzdk-izWioYSFIuu5rj6RRwC9_YS2r4AJAnZ3orSqGRYh_bZ7_zd4AalDoMrz-lveQi_3OqXOg5of6svVCOCNxhKtjo0re0Qx5Zu75G5n9xlgmdUdAiezwxwRI_8Bh7pCKKKlK0PgqyDGsFOFU0qVP4nCqlssYDguHxCGqhVMOzBUFghBb92ctyhFcykt_Y7Q3fkNJKhrQ1BdL1i0fttF_7McxpaZOm5Zjpg9SAS_a1ErUp8VLSFDhbycC_uAkYaxGiv5_m8MTGpHFtg6HbiDhHDvA_XZmwmSaysSlTr0CSzE8deA3HlrXy6HTNUVqMyFnPJM3Pgg8kOoihcCmRpS-9W0C5p7_TGsu_j8ZyQanIZ_msd5bqu7tHye6UWayA4bgk-dZMJiY169KRuYjkiOkYe-KzL4fiCQxDxIT3PMCiA5NOCEy9tNzrWekSvJbjQZC-C-4GiHXu9LGOIMkzkA121xkmEPf6OqQQvH2I96QnnXA7lY2d_V-M0BguAyqfnUoyTZ3z1qnFUBigMtvaEMHXbM599Ugf8qZXVB9aJ3J9NmdbflzZ7xoezXHcfLMMlgOeFvTnwT7lAb0LVngfoVCfcQKJI9sVe3tiHc5igrdrwAXLo_7iY7VcJOM5VaQo11R8Z7dIrsmTwqQNTqojGDkHHbQVcFSo=w420-h559-no

Z krakowskim smokiem *chuch* czekamy do pozimku *chuch* i nadejścia radosnej wiosny. Niech no tylko zakwitną…

56 uwag do wpisu “Język ziomali na salonach

  1. A wiesz, mnie się ten język, chwilami (!) nawet podoba:) Czasem mam ochotę razem z młodymi siarczyście zakląć a czasem z zachwytem czytam bardzo inteligentne hasła na kartonach. A salony? Cóż, teraz salonem nazywa się zwykły, wielofunkcyjny pokój więc i język potoczny należy uznać za „salonowy”.

    Polubione przez 1 osoba

  2. „Nawet bogoojczyźniane frazesy połączone z przesileniem religijnym bez polotu i bez honoru sprzedawane w imperiach budowanych także za społeczne dotacje przez rozmaitych bogobojnych (…)”
    Z całym szacunkiem Pani Kierowniczko, ale o ile „bez polotu” to tak, to „bez honoru” to już raczej nie. Mieszanie „honoru” będącego kategorią mocno subiektywną, ba, urojoną do jakiegokolwiek dyskursu prowadzi w sposób nieunikniony do aksologicznego rozwolnienia.
    W obronie honoru (rozumianego jako całokształt własnych urojeń) uczyniono wiele zła,

    Proponuję „honor” zastąpić przyzwoitością.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Telemachu,
      z całym szacunkiem, nie masz racji, gdy nie chcesz mieszania subiektywnego „honoru będącego kategorią mocno subiektywną”, gdyż „Bóg, honor, ojczyzna” miał gościć u każdego obywatela w domu, znaczy na paszporcie. Obronę honoru trzeba zostawić aksjologom, gdyż przeciętni zjadacze ochleba powszedniego obserwują, jak honor w zaniku, chociaż bryluje na patriotycznych ustach wielu osób. Cóż z honorem ma policjant popychający starsze panie na ulicy, czy komisja pobierająca honoraria za udowodnienie zamachu? W tym masz rację, honorowi naciąganemu niczym guma w majtkach, uczyniono wiele zła.
      O przyzwoitości pisał prof. Bartoszewski. Jak widać, sobie a muzom.
      Przytoczę J. Lechonia: „Inteligencja bez serca i moralności – wydaje mi się większym chamstwem – niż serce i honor bez intelektualnego polotu.”
      Miłego dnia

      Polubione przez 2 ludzi

      1. Madame, szkopuł w tym, że mi nie chodzi o rację. Chodzi mi o nieuniknione, a zbliżone do głupoty bądź niegodziwości konotacje, jak również o dysonans natury ponawczej. Aksjologia jest tutaj niemożliwa od ominięcia, bo co się dzieje, kurcze blade, gdy spróbujemy zdefiniować to, hm, pojęcie? Ano natrafiamy na trudności, dla mnie niemożliwe do przezwyciężenia. Honor per se nie istnieje, zawsze potrzebuje on świadomego podmiotu i kontekstu w któym tenże podmiot domaga się uznania dla swoich (nie zawsze ładnych i sympatycznych) postępków.
        O trudnościach niechże zaśświadczy prosty eksperyment: po wrzceniu do wyszukiwarki frazy „what is honour?” wyszukiwarka sformułuje kilka sugestii mających na celu sprecyzownie pytania. U mnie były to:
        -What is honour crime?
        -What is honour killing?
        -What is honour based abuse?
        -What is honour based vilolence?
        -What is honour killing in Hindi?

        a to jedynie początek dosyć długiej listy propozycji. Trudno doprawdy zdefiniować honor w oderwaniu od pytań takich jak: : „do czego on w danym przypadku ma służyć?”, bądź też „co ma usprawiedliwić?”
        To honor rodu nakazywał spalić wdowę w Indiach lub poderżnąć gardło siostrze ze względu na nieprzystojny strój, to honor nakazywał żołnierzom ginąć za kawałek materiału lub gwałcić kobiety wroga (aby zmazać plamy na honorze spowodowane gwałtami na własnych kobietach), to honor kazał oficerom w II RP tłuc dziennikarzy, którzy ośmielili się pokalać cześć marszałka, to honor nakazywał studentom w niegdysiejszych korporacjach ciąć się po pyskach w ramach bójek i pojedynków.
        Zbyt dużo takich konotacji.
        Natomiast nie mogę sobie przypomnieć, aby ktoś poderżnął gardło siostrze ze względu na przyzwoitość.

        Nawiasem: honor jest męskim wynalazkiem dla mężczyzn. Jest ważną częścią ussprawiedliwiania patriarchalnej przemocy. Mało znamy z historii przypadków, aby jakaś kobieta wyzwała na pojedynek inną kobietę w celu jej zastrzelenia, a ta dała się zastrzelić, bo inaczej jej honor by ucierpiał.

        Również miłego dnia.

        Polubione przez 2 ludzi

      2. Telemachu,
        nie mówię o kodeksie honorowym, stworzonym dla mężczyzn (rycerzy, samurajów itd), zresztą u nas też znany jako kodeks W. Boziewicza, który nakazywał się pojedynkować z błahego powodu, np. lekceważenia bądź zwykłej obrazy słownej osoby, a mówię o ludziach, którzy nie mają odrobiny honoru, poświęcają swoje dobre imię, by przypodobać się komuś celem osiągnięcia korzyści. M. Montaigne pisał, że „człowiek, który dla interesu poświęca swój honor, traci swój honor i swój interes…” Jakoś tego u nas nie widzę. Po utracie honoru interes jakby jeszcze wzrasta.
        Zob.:https://vod.tvp.pl/video/dziennik-filozofa,o-honorze,36892942
        Miłego wieczoru

        Polubienie

      3. Rozumiem.
        Rozumiem, że autorce u chodziło o ten ubrany w godnoścowe ubranko honor, o którym mówił Pan Profesor Piłat Robert, nie zaś o honor o którym wspominała moja skromna osoba. Mogę z tym żyć.
        Chociaż po wysłuchaniu krótkiego wykładu Pana Profesora nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jego rozumienie istoty rzeczy jakoś niespecjalnie odbiega od mojego.
        Pozdrowienia srdeczne z głębi lasu.

        Polubienie

      4. Telemachu,
        profesor pragnie zastąpić honor godnością, Ty mówisz o przyzwoitości, a obie te cechy są godne szacunku i świadczą o człowieczeństwie. Z takimi ludźmi dobrze się żyje.
        Teraz coraz więcej udzi żyje w lesie. Bacz, aby Cię nie zasypało.
        Miłego dnia

        Polubienie

      1. Małgosiu,
        nie tylko Koziołki płaczą i „paczą” na boleśnie podzielonych ludzi w tym kraju. Jedynie Owsiakowi udaje się ponad podziałami…
        Poznańskie Koziołki mają się dobrze, tylko sprawdź jeszcze, czy nie zgubiły wigoru. Wprawdzie nie wiem, jak to zrobisz, ale czytałam, że w Wieruszowie podmieniono młode Koziołki na stare z podwiniętymi rogami i one były już bez wigoru.
        Miłego wieczoru

        Polubienie

      2. Małgośka

        Nie wiem, kto przestraszył wieruszowskie koziołki z zacnym Klemensem na czele?
        Wiem, że nasze, choć podrdzewiałe nieco, są niezłomne i i waleczne. Chuch!
        😉

        Polubienie

      1. tetryk56

        Niezupełnie to samo. Pozwolę sobie zilustrować krótkim dialogiem:
        – Jak się matka dowie, że jarasz, będziesz miał przechlapane…
        – A niech się dowie, mam na to wy****ne!

        Polubione przez 1 osoba

  3. tetryk56

    Myślę, że podobne kłopoty mielibyśmy z rozumieniem mówionego języka sprzed stu lat nawet, nie mówiąc już o wcześniejszych. Co do znaczenia owych rozmaitych gwiazdek – były te słowa w publicznym użyciu i dawniej, oczywiście pomijając zapożyczenia z angielszczyzny (która obecnie zastępuje dawniejsze makaronizmy).
    Jedyna różnica, że zmiany następują obecnie nieco szybciej.
    P.S – obrazka z twoich prywatnych zasobów googlowych nie widzimy…

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tetryku,
      zdjęcie smoka – zabawki widnieje u mnie cały czas. Ja go widzę, ale przy moich kłopotach z widzeniem, może znikać albo Google go czasem podbierają?
      A że język zmienia się cały czas, takie ma prawo. Następne pokolenie z nowymi słowami już niebawem nadejdzie.
      Miłego wieczoru

      Polubienie

      1. tetryk56

        Ultro, twój smok-zabawka stoi na twojej prywatnej półce u Googla, stąd ty go widzisz stale, a ja ni – gdyż nie mam do niego dostępu…

        Polubienie

      1. tetryk56

        Pierwsze zdjęcie skopiowałaś do biblioteki mediów bloga i jest widoczne, drugie zostawiłaś na googleusercontents – jest to zasób prywatny, dla nas niewidoczny…

        Polubienie

  4. Obawiam się, że staczamy się na każdej płaszczyźnie. Kultura masowa to disco polo…język musi na tym cierpieć. Wszystko zaczyna się jednak w szkole…a tam pan Czarnek, czy jak mu tam…strach pomysleć to będzie dalej. Potrzebujemy smoczego ognia na wiejskiej, gdy obraduje.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Wspomnij tylko, jakim językiem posługiwali się podsłuchiwani politycy różnej maści, gdy uważali, że nikt ich nie słyszy. A więc może to nie ziomalstwo pcha się na salony, tylko salony skarłowaciały i – nie mając niczego do powiedzenia z racji miałkości umysłowej – ostatkiem sił szukają jakiejś podniety w przejmowaniu języka buractwa.
    Z drugiej strony, żeby zostać zrozumianym przez lud nie można mówić językiem dlań obcym.
    Pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    1. Vulpianie,
      masz rację, salony skarlały, gdy zrobiły się masażowe z tańcami na rurze; język się skiepścił, co potwierdza prof. Bralczyk; telewizornia na dnie rowu z muzyką disco polo i badziewiem seriali, a ludzie w kaczym dole i na ulicy.
      Miłego dnia

      Polubione przez 1 osoba

  6. wytrychy są potrzebne, kiedy słów brakuje. jeśli się ktoś chował na komiksach, to bez emotki nie poradzi sobie. wulgaryzm dobrze użyty w wyjątkowej sytuacji może podnieść wartość emocjonalna wypowiedzi. kiedy jednak zacznie się rozmnażać, wtedy wartość sięgnie rynsztoka. nie lubię. za dużo tego dookoła i drażni.
    oszczędzanie czasu w skracaniu słów to jakaś porażka – ślepa uliczka ewolucji. zamiast opowieści dostajemy bełkot, który kończy się szybko, nic nie wnosi i zapada milczenie. żeby nie powiedzieć bezmyślność. ciekawe, na co zużywane są te słowne oszczędności w czasie.

    Polubione przez 2 ludzi

  7. Chylę czoła, Ultro i dziękuję za ten mądry i wnikliwy tekst.
    Język ma, przede wszystkim, wartość użytkową.
    Ewoluuje tak jak społeczeństwo, odzwierciedla zmiany społeczne, dostosowuje się do nowych zjawisk.
    Tendencja do skracania i upraszczania jest zauważalna też w innych językach (w angielskim, niderlandzkim) i sama w sobie nie jest zła, o ile oczywiście nie zahacza o niechlujstwo i bylejakość. Tak jak powiedział Oko – jeden wulgaryzm może być środkiem ekspresji, natomiast nagromadzenie ich zaśmieca język i świadczy o braku kultury (językowej) mówiącego.
    W każdym razie dotąd tak bywało, dawniej czy też „drzewiej” 😉
    Natomiast obecnie wszystko się pomieszało i już niczego nie można być pewnym poza jednym: przekleństwa i wyzwiska są nową normą (bo skoro w sejmie można…), a emotki potrafią zastąpić tekst.
    I wobec powyższego, Ultro: Twój artykuł, pisany przepiękną, bogatą polszczyzną – jest czytelniczym rarytasem.

    Polubienie

Dodaj komentarz