
Ludzie mówią, że szczęścia nie można kupić. Może nie można, ale przybliżyć szczęśliwe chwile wspomnieniami zawsze warto, prawda? Niektórzy szukają go w lodówce, nieumiejętnie szukane może wejść w fałdki, niestety. Chętnie wracam do czasów, gdy dla wielu nie liczyła się kasa, a stan umysłu. Ludzie wstydzili się nie ciała, a tego pustogłowia dziś powszechnego także u prawie wykształconych i prawie z tytułami.
Taki pan Piotr nie miał nic, wcale z tego powodu nie czuł się gorszy, czy dyskryminowany jako menel, a współcześnie bez grubej forsy i setki podpisów Piwnicy nie założyłby. Na ul. Floriańskiej przez lata zarabiał na życie skrzypek – St. Dymiter. Jak ten człowiek cudownie grał, zawsze miał koło siebie wianuszek fanów jego skrzypiec. Nikt nie szydził z tego, że jest Romem, z jego żebrania ani z kalectwa, za to pozostanie jego muzyka w niejednych wspomnieniach. Jeden z obecnych polityków o sobie powiedział, że może nie ma wysokiego wykształcenia, ale kiedy stanie na swoim portfelu, to wszyscy go widzą i kłaniają się. Facepalma odbija! Mówię wam, niczym M. Samozwaniec: tyż mnie siekło.
Kiedy teraz przechodzę przez Floriańską, widzę młodopolskich malarzy, poetów, aktorów, w czarnych pelerynach, białych wykrochmalonych kołnierzykach, bo to artyści, a nie politycy grali kiedyś pierwsze skrzypce. Nawet z Piwnicy słychać było ich głos, TEN GŁOS, który znaczył wiele: krytykował, ironizował, ośmieszał, ukazywał, przewietrzał umysły. Współcześnie artystów nie widać, nie słychać, ich miejsce zajęli podlizywacze oraz discopolowe oczy razem z ferajną.
Przy dworcu kolejowym był bar Smok, znany podróżnym. Może nie serwował wykwintnych dań z esami, obrazami z sosu i dekoracją listkiem mięty, za co zresztą trzeba słono zapłacić, ale potrawy były smaczne, bez przetworzenia i bez odmrażanych gotowców. Wyburzono go w 2004 roku, na jego miejscu stoi gwiazdkowy hotel, nie dla każdego, więc tylko można popatrzeć na budynek, zaś w środku jest restauracja „z efektownym wystrojem wnętrz oraz szerokim wyborem alkoholi, od ognistych whisky po krystaliczne lokalne wódki”. W sam raz dla polskiego emeryta…
Współcześnie narracja wielu bajek również byłaby inna. Wilk, zajęty śledzeniem, ile ma polubień na Instagramie, ani myśli zjeść Czerwonego Kapturka. Nawet nie wiem, czy Kapturek zauważyłby, że babcia ma duże zęby, skoro także śledzi ilość polubień dla wilka. Wiadomo, że Internet ma moc. Szkoda, że tę moc wykorzystujemy zazwyczaj na lubiki.

Kiedyś naszyjniki były grubsze i większe. Obecnie twój z diamentami nie wzbudzi takiego zainteresowania, jak tamten, toaletowy.

U cioci na imieninach również było rojno, gwarno. Jeśli chciałeś złożyć życzenia, flaszeczkę trzeba było przynieść, jak dziś na domówkę. Za to był patefon, grundig, płyty do tańca. Na stole: kanapki z jajkami, białym serem, pomidorem z cebulką, koreczki ze śledzi, sałatka jarzynowa, kaszanka. Za zdrowie i na bogato.
Mnie teraz najbardziej dziwią rozmowy z telefonem zamiast bezpośrednio z przyjacielem czy rodziną. Kiedyś bywały kawiarnie zatłoczone w szwach i w oparach, gdzie debatowano, jak przewietrzyć ciasnotę umysłową, świętoszkowatość i tępotę równą mojemu nożowi. Zamiast wietrzenia mamy nawrót uczonych nieuków, takich Kiepskich z odkrywczymi myślami Ferdka, że bez telewizji (tuby) żyć się nie da, podobnie jak bez żółtej maści z apteki. Szkoda, że teraz nie ma lekarza Boy’a, chociaż piekło kobiet nadal trwa. Paradoks naszych czasów to również brak wiary, za to jest religijność ojcu Rydzykowi i kadzidełkowy smog. Kiedyś to smokiem straszono, szukano odważnych, współcześnie nie ma nikogo, kto powinien odważyć się użyć smoka w potrzebie, przypominam, że zieje pod Wawelem. Za to widzimy czcze zadowolenie, kiedy Jarek daje nie swoje. Jest o czym myśleć.
Wszystko się zmienia, nawet oświetlenia. Neonów brak, więc oświecenia nie ma. Może Ignormatyk zna odpowiedź na pytanie, ile jest rozumu w rozumie…
Myślę, że głupców wtedy wcale nie było mniej, jedynie trudniej było im poczuć potęgę wynikającą z liczności. Rozwój komunikacji (fizycznej) sprawił, że epidemie rączo wędrują po całym świecie; podobnie łatwość komunikacji werbalno-obrazkowej (bo trudno użyć słowa „intelektualnej”) daje jako skutki uboczne ciężkie pandemie…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Głupców nie było mniej, ale wstydzili się chwalić swoją głupotą.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Witam.
Mieli też mniej możliwości do jej ujawniania:)
Pozdrawiam:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No wiadomo, kiedyś to dopiero było dobrze!
Wiosna była wieczysta. Zefiry łagodne
Rozwijały tchem ciepłym kwiaty samorodne.
Zboża na nieoranej rodziły się ziemi
I łan ugorny kłosy połyskał ciężkiemi.
Hojną płynęły strugą i nektar i mleko
I z dębu zielonego złote miody cieką.
Że zacytuję Owidiusza 😀
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
To czas na ćwiczenie 20stu głębokich oddechów, bo jak sobie ich nie zafundujemy, to się udusimy.
A we wspomnieniach sięgnę jeszcze dalej. Moja babcia Emilka, zwana Milką, przeniosła się (uciekła) na polską stronę w obawie przed prześladowaniami, z poważnie chorym mężem powstańcem, który wkrótce zmarł i dwojgiem dzieci – drobiazg taki. I bez środków do życia. I bez rodziny. Powie ktoś: dramat. A ona mimo wszystko wspominała te lata ze wzruszeniem. Popołudniami wszyscy sąsiedzi spotykali się „na placu”, kobiety cerowały, łatały i rozmawiały. Zaprzyjaźniały się. Pomagały sobie. Ci ludzie ( młodsze roczniki) na pogrzebie mojej mamy byli jak rodzina.
Gdzieś się pogubiliśmy…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kiedyś to były czasy!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja mam koszmarne wspomnienie z daleka. Kiedyś nie zdążyłem umyć nóg. W szkole, jak na złość, urządzili badanie płaskostopia. Trzeba było (przed całą klasą plus nauczycielka i pielęgniarka) obnażyć stopy, wdepnąć w farbę i odbić wizerunek podeszwy na kartce z bloku rysunkowego (dużego)… Straszne przeżycie gdy ma się nieczyste nogi! Od wtedy myję nogi dwa razy dziennie…
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Jak wdepnąłeś w farbę, to już miałeś brudne — trzeba było tylko to szybko zrobić… 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kiedy było „100 proc. cukru w cukrze”, dzisiaj jest ledwie „5-10 proc. rozumu w rozumie”. I chociaż nie mam nic przeciwko discopolowym oczom w ulubionym skądinąd kolorze, to jednakowoż mnie siecze (że powtórzę za Panią Magdaleną): siecze mnie polityka, siecze mnie zatrważające wręcz pójście na łatwiznę niemal we wszystkim, od filmów i muzyki, po kulturę codzienną i niecodzienną, a na samodzielnym myśleniu skończywszy…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Upływ czasu powoduje spadek obiektywizmu we wspomnieniach z przeszłości. Jawi nam się ona gładka i różowa niczym pupcia niemowlaka. A problemy cały czas nam towarzyszą .
Teraz używa się tę żółtą maść z apteki, kiedyś popularna była maść szara.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mam takich wspomnień bardzo dużo. To moje bezpieczne miejsce – wspomnienia. Najpiękniejsze są te z dzieciństwa.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Nie na darmo uciekamy do wspomnień, mamy tam zaciszny azyl, z dala od głupot świata tego.
Ktoś powiedział , że obecnie chamstwo i nieuctwo ma teraz dobry czas , a ceni się nie wartości i umiejętności, a popularność na ściance i w Internecie.
U nas na szczęście wracają bary mleczne:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Twój blog przypomina, że tzw. europejska cywilizacja się rozpada. A w tym gronie ten naród, z nieodbudowaną po rzeziach wojennych inteligencją, niestety leci ku dnu coraz szybciej… Obawiam się, że dla tych ziem nie ma już żadnej nadziei. Dlatego trzeba trwać w dbaniu o kondycję swego umysłu i żyć jakby w oddzieleniu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dawniej słuchaliśmy autorytetów. Teraz autorytety mają tak mówić, aby nie urazić tych …mniej inteligentnych, tych co mają mniej szczęścia w myśleniu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W takich nam chorych czasach przyszło żyć, ale sami się o nie prosiliśmy… Najsmutniejsze jest to, że relacje międzyludzkie zostały spłycone.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
ładne zauważenie.
był taki czas kiedy życie kulturalne toczyło się w studenckiej knajpie gdzie czterdziestolatek nawet nie próbował wchodzić. Muzyka grała dyskretnie żeby nie zagłuszać dyskusji o przeczytanych książkach czy ciekawych wyprawach w góry leżące ledwie sto kilometrów od Miasta. Alkohol jedynie wspomagał gawędę i niekiedy prowokował do tańca choć knajpa nie dysponowała parkietem. za to dysponowała sceną na której występowali artyści i to niekoniecznie zawodowi. każdy mógł usiąść do pianina a szatniarz po pierwszych dźwiękach wyłączał muzykę aby nie przeszkadzać muzykowi. często cała sala wtórowała odważnemu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Witaj, Ultro.
Miłe wspomnienia to ta część nas, która pomaga przetrwać aktualne niedogodności losu:) Dobrze je mieć.
Pozdrawiam:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Co tu skomentować. Bingo.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dawniej pod pewnymi względami było lepiej – to jest odczuwalne w okresie świątecznym. Ale z drugiej strony parę rzeczy zmieniło się na lepsze. Bilans, wbrew klasykowi, wcale nie musi wyjść na 0, kto wie, może jest lepszy?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Doskonale rozumiem, że zmiany są potrzebne, ale nowy dyktator niekoniecznie. Człowiek już liznął bowiem trochę tej wolności.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cieszę się, że jest co i mam co wspominać. Ktoś powie, że tęsknimy we wspomnieniach do krainy błogiego dzieciństwa i młodości, to prawda, ale też tęsknimy do form cieszenia się życiem obcym współczesności, która nie może obejść się bez karty kredytowej…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wielkie dzięki za cierpliwość i ciekawe komentarze.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubienie