Dźwigają codziennie swoje krzyże

Jest granica ludzkiego cierpienia

Przykuci do łóżka, wózka, kul, białych lasek, chodzików codziennie znoszą swój ból niesprawności, odrzucenia, wykluczenia, uwięzienia we własnym ciele, niemocy, bezradności i cierpienia. Ich życie to ciągła walka z sobą o to, by choroba nie za szybko zjadła im marzenia, przerwała lichutkie życie, a tu jeszcze trzeba zmagać się z biurokratycznymi wiatrakami, bo bez rehabilitacji i sprawnego sprzętu zwyczajnie nikt nie da rady. Siedzą i leżą w czterech ścianach, często na piętrach, liczą te muchy i pajęczyny na sufitach, rozmawiają z kotami, psami, bo bliscy pracują, zajęci obowiązkami, w dodatku ugotować, sprzątnąć i uprać też trzeba.

Ciche bohaterstwo

Nieuleczalnie chorzy to wielcy i silni mocarze, ponieważ przyjdzie im w milczeniu znosić swój niezawiniony los, nieustający ból, cierpienia duchowe z odwiecznym pytaniem: za co? Przecież nikomu nic nie zrobili. To bohaterowie każdego dnia powszedniego i codziennego mozołu piekielnej bezsilności i niemocy radzenia sobie z prozaicznymi czynnościami, z przepracowaniem braku możliwości rozwoju planów życiowych i spełniania marzeń. Doświadczyli braku poszanowania godności, smutku, czy frustracji. Sama doświadczyłam, choć jeszcze jestem sprawna, ale wystarczyła diplopia, aby wolniej wysiadać z autobusu, tramwaju, gdy trzeba wyszukać właściwych schodów, żeby być przytrzaskiwaną drzwiami przez kierowcę, usłyszeć od pasażerów, że ruszam się jak krowa zamiast szybko wysiadać, także dwukrotnie przy przejściu dla pieszych zostałam zrugana za to, że zbyt wolno przechodzę, a im się spieszy. Kierowca potrafi zimą otworzyć okno, by mi powiedzieć, co o mnie myśli, gdy stoi przed przejściem dla pieszych. Cóż, nic na to nie poradzę, że pasy na jezdni są podwojone i jeszcze rozjeżdżają się w różne strony.

Zasługują na wszystko, co najlepsze

Bez hartu ducha, ciągłej pracy w rehabilitacji i ćwiczeniach, efektów nie będzie, a w dodatku ten masakryczny koszt. Człowiek w cierpieniu pokornieje, wycofuje się, wyrabia w sobie cierpliwość, dobroć, zżywa się ze swoją samotnością, brakiem środków materialnych, zaprzyjaźnia z postępującym kalectwem i z własną bezsilnością. Jakie ma wyjście? Bohaterowie, których wysiłki powinny być docenione, bo każdy zasługuje na swój krzyż walecznych, wyższe dodatki, naszą troskę oraz medale za wytrwałość.To najwięksi bohaterowie powszedniej codzienności.

22 uwagi do wpisu “Dźwigają codziennie swoje krzyże

  1. Dziękuję Ci bardzo za tę piękną pochwałę osób takich jak ja ❤ Osobiście nie uważam się za jakiegoś bohatera – jeśli już to prędzej za szczęściarza 🙂 Bo szczęścia to ja zawsze miałem i wciąż mam dużo w życiu.

    Ale tytuł notki mimo wszystko trafiony, bo każdy ma swój Krzyż, który jakoś tam sobie dźwiga w życiu. Moja Busia zawsze tak to widziała i ja myślę podobnie…

    Polubione przez 5 ludzi

  2. To jest okropne, że póki ktoś jest w pełni sprawny to często gardzi tym w jakimś stopniu słabszym człowiekiem. Tak jak piszesz, wystarczy iść wolniej przez pasy czy wysiadać z autobusu, by stać się dla kogoś ofermą. Każdemu się spieszy, nie docenia tego, co ma i szuka szczęścia coraz dalej, aż.. brakuje życia na szukanie. Brakuje zdrowia.
    Z całego serca szacunek dla każdego, kto walczy ze światem i ze sobą, może inaczej – walczy o siebie. O te marzenia, które dla niektórych są rzeczywiście nieosiągalne, ale mają jednak sens i cel życia.

    Polubione przez 4 ludzi

  3. Tetryk56

    Przy odrobinie szczęścia ma się czas na przyzwyczajanie się, nabywanie cierpliwości i pokory, które prędzej czy później okażą się niezbędne. Najtrudniej zapewne jest tym, których stan zmienił się gwałtownie i nieoczekiwanie…

    Polubione przez 3 ludzi

  4. Właśnie przybyło kilkadziesiąt tysięcy tych, co muszą teraz dźwigać swój ciężar. To wszyscy, którzy zostali dotknięci dzisiejszym trzęsieniem ziemi – ranni, chorzy, pozbawieni domów; ale także ci, którzy stracili członków swoich rodzin.
    Warto docenić chwilę, w której w miarę pełnej sprawności nic nam nie zagraża i pozwala spokojnie żyć, póki się da.

    Polubione przez 4 ludzi

  5. Oglądam czasem „Jestem z Polski”- o osobach, które mieszkają poza naszym krajem. Jakże często mówią, że tam się człowiek nie spieszy.
    U nas ciągły pęd z wywieszonym jęzorem i brak uważności. Klaksony, poszturchiwania, wpychanie wózka sklepowego w tyłek, jakby to miało cokolwiek przyspieszyć.
    Zagubienie osób starszych, które boją się poprosić o pomoc. Staram się, jak mogę- przeprowadzam przez ulicę, noszę siaty z zakupami, podnoszę z ziemi staruszki, pytam śpiących na ławkach, czy życie nadal jest piękne…
    Masz rację…wielu wokół nas bohaterów, a Ty jesteś szczególną rozsyłając wokół ogromne pokłady serdeczności. Może czasem warto pokusić się i pokazać środkowy palec? Sama nie wiem.. budzi się we mnie niegrzeczna dziewczynka, gdy ktoś na mnie trąbi.

    Polubione przez 4 ludzi

  6. Każda dysfunkcja jest ciężka w codziennym funkcjonowaniu, a o zrozumienie i pomoc trudno, agresji coraz więcej, cierpliwości coraz mniej, a i instytucje państwa pchają kłody pod nogi.
    Aby to naprawić , chyba każdy musiałby choć czas pewien w roli niepełnosprawnego wystąpić, by zrozumieć, że każdego z nas może to spotkać…

    Polubione przez 2 ludzi

  7. Chorobie nie zawsze da się zapobiec lub ją wyleczyć, ale już pomóc niepełnosprawnemu wcale nie jest tak trudno. To tylko kwestia sprawnej organizacji i pieniędzy. Kuzynka się połamała. Na maksa. Osteoporoza. Jest sama, mąż zmarł 3 lata temu, dzieci nie mieli. Dramat? W Polsce pewnie tak. Ale na swoje szczęście mieszka w Niemczech. Przy wypisie ze szpitala, bez żadnego proszenia się, występowania o coś, zabiegania i biegania, włącznie z lekami otrzymała zlecenia na pomoc pielęgniarską i opiekuńczą. Rano i wieczorem ma pomoc w toalecie i przebraniu się, ktoś wozi ją na zakupy lub je robi. Ma przycisk do wezwania nagłej pomocy. Mam dość dobre rozeznanie w tym, jak się u nas „pomaga” niepełnosprawnym i szlag nie trafia.

    Polubione przez 2 ludzi

  8. makowka9

    Dzięki za ten wpis Ultro.

    Od dwóch dni uwięziona w domu przez wirusy dzięki Twojemu wpisowi uświadomiłam sobie, że przecież mam się z czego cieszyć, że to tylko taka choroba (choć nigdy nic nie wiadomo co z tego się wykluje).

    Zarażasz swoją pogodą ducha, zawstydzasz marudzących.

    Polubione przez 2 ludzi

  9. Z tym, że chorzy bywają różni. Pewnie równie często pokorni i cierpliwi jak i tacy, którzy nie zamierzają nikomu niczego ułatwiać, a wręcz przeciwnie – uprzykrzają jak mogą życie zdrowym.

    Polubione przez 1 osoba

  10. te krzyże to zdaje się taka metafora z jakiegoś religijnego mitu, tak?…
    podziwiam takich ludzi, bo mnie szlag trafia, gdy jestem czasowo niepełnosprawny, na przykład kiedyś po wymianie biodra, trzyma mnie tylko świadomość, że to przejdzie…
    im niekoniecznie i tu jest sedno całej sprawy… jest też druga strona medalu: tacy ludzie potrafią być nieraz bardzo upierdliwi, roszczeniowi, złośliwi etc… tych przypadków odechciewa się podziwiać…
    ale w kwestii rozmawiania z kotami i psami to ja mam zdanie odrębne: świadczy o to wysokim poziomie empatii i myślenia intuicyjnego /tzw. ‚”czucia”/, ja ciągle gadam z naszymi kotami, a także przygodnie spotkanymi na mieście i się dogadujemy znakomicie…
    p.jzns 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  11. Iwona Zmyslona

    Od 68 lat jestem niepełnosprawna. W młodości musiałam walczyć nie tylko o swoje zdrowie, ale przede wszystkim o miejsce w społeczeństwie. Wielu ludzi bowiem uważa, że jak niepełnosprawny fizycznie, to też i umysłowo. Walka z takim stereotypem wykańcza równie mocno jak sama choroba. Jak zawsze bardzo mądry post napisałaś i z całego serca za niego dziękuję. Uściski.

    Polubione przez 2 ludzi

  12. Od prawie 14 lat zmagamy się wspólnie z niepełonsprawnością żony.
    Okrzepliśmy w tej walce, chociaż początki były trudne. Znajoma góralka z Gorców powiedziała mi wtedy – Każdy dźwiga swój krzyż. Powiem uczciwie, że przekonała mnie ta jej szczerość. Bardziej niż to powtarzane powszechnie – Bóg cię kocha. Myślę, że to wyznanie miłości w cudzym imieniu nie całkiem uspokaja niepełnosprawnych.

    Polubione przez 1 osoba

  13. dasiagallery

    Jej, aż zimne jabłko w gardle…
    Do tego jeszcze dodam: gdy jesteś w jakiej takiej formie fizycznej i psychicznej pomagasz załatwić, wydrukować, przetłumaczyć, wysłuchać i przytulić- masz dobrych znajomych a nawet przyjaciół… Gdy jednak z u ciebie, „pod peruką” zmienia się świat, robi się wokół pusto…. I nie zapomnij, że to jest zawsze twoja wina…

    Polubione przez 1 osoba

  14. Teresa

    Widocznie na tym świecie muszą być i tacy. Pewnie, że to dla nich nic dobrego. Każdy chciałby jak najdłużej być zdrowy, aby nikomu nie wadzić, aby nikogo o nic nie prosić, ale tak się nie da. Tak po prostu było, jest i będzie. Pozdrawiam Ultro. 🙂 .

    Polubione przez 1 osoba

  15. Każdy z nas powinien pamiętać, żeby przygotować się na sytuację utraty zdrowia (swojego albo bliskich), zgromadzić trochę oszczędności.
    W skali kraju pomogłoby przyjęcie zasady, że z obowiązkowej składki finansuje się raczej kosztowne leczenie i rehabilitację poważnych chorób, resztę każdy z własnej kieszeni.

    Polubione przez 1 osoba

  16. I cóż tu jeszcze dodać oprócz głębokiego ukłonu dla osób niesamodzielnych oraz ich opiekunów. Wsparcia ze strony systemu opieki zdrowia u nas praktycznie nie istnieje więc zmaganie się z taka sytuacją śmiało można nazwać bohaterstwem.

    Polubione przez 1 osoba

  17. Jak zwykle piękny felieton na ważny temat.
    Dobrze, że uczulasz na potrzeby ludzi samotnych, niedołężnych, niepełnosprawnych.
    Bardzo trafnie ich nazywasz – mocarze, bohaterowie dnia powszedniego.

    Bez dwóch zdań należy im się szacunek i realna pomoc ze strony państwa, ale też sąsiadów i zwykłych ludzi.
    Bardzo często im człowiek straszy i bardziej schorowany, tym większa znieczulica, aż ma ochotę wycofać się, schować.
    Często nawet najbliżsi, zaganiani i zmęczeni codziennym kieratem, wyżywają się na starym chorym domowniku, powarkują, traktują jak zbędny mebel. Absolutnie nie powinno tak być!

    Bądźmy empatyczni, nikt z nas nie ma zagwarantowanej wiecznej sprawności.
    A Tobie Ultro zdrowia, niech wzrok Ci się poprawia.
    I nie przejmuj się głupimi uwagami.
    Ty też jesteś bohaterką.

    Polubione przez 2 ludzi

  18. m.z.

    Doskonale uchwycony temat. Bez zbędnych słów. Kwintesencja TYCH zmagań. Oczekiwanie, że WSZYSTKO chory zrozumie… I rozumie… przechodząc kolejne stadia rezygnacji z życia.

    Polubione przez 1 osoba

  19. krystynaczarnecka@wp.pl

    Są też tacy , którzy na tak zwany ” wszelki wypadek ” nie wychodzą z domu, leżą w łóżku ……………………. Nie wiem , czy poprostu nie mają chęci , czy potrzeb. Po jakimś czasie to już nie mają syły wstać i chodzić.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Celt Peadar Anuluj pisanie odpowiedzi