Kuchnia to najciekawsze miejsce w domu, także ta literacka. Tu odkrawa się tłuste dystychy, podsmaża subtelności, odgrzewa dowcipy, pichci notatki, warzy pikantne historyjki, zapieka sztukę, przyrządza rarytasy i smakowitości liryczne.
Należy zwrócić uwagę na rozpustę słowa, zdrową obyczajność i brak niedouctwa ludzi znanych z literatury i kultury. Obecnie zastosowanie znajduje powszechna maksyma: niech piszą o mnie dobrze czy źle, byleby z nazwiskiem. Zatem, niech się NIE MARNUJĄ te resztki delikatesu, dlatego otwieram kuchenną szufladę, aby wypuścić powietrze, którym oddychano przecież nie tak dawno i niedyskretnie udostępniam za Tadeuszem Kwiatkowskim „Od kuchni anegdoty literackie” :
Kiedyś profesorowie UJ odwiedzali chorych studentów, egzaminowali w domach, by ci nie tracili roku. Prof. S. Pigoń (literaturoznawca, który ruszył „Z Komborni w świat”) zapytał J. Kleinera (historyka literatury), czy chory zdał. – Nie – odpowiedział Kleiner – oblał i kazał mi przyjść za dwa tygodnie. (Przypomnę, że niełatwo było zdać u profesora, swoim studentom mówił: „wprawdzie sam utykam na nogę, ale pańskich potknięć przyjąć nie mogę.”)
Królowa belgijska Elżbieta spytała obcesowo J. Iwaszkiewicza (poeta, prozaik): – Czy pan jest katolikiem? – Tak. Jestem wierzącym, ale niepraktykującym. – A może pan jest komunistą? – Tak. Jestem praktykującym, ale niewierzącym.
J. Hordyński (poeta) wyjechał na kurację do Szklarskiej Poręby, a kiedy zapytano, jak tam było z życiem erotycznym, rzekł tubalnie: – Taa, panie, tyle bab kręciło się koło mnie, że musiałbym chyba mieć zamiast fallusa ośmiorniczkę.
T. Przypkowski (znawca zegarów słonecznych) zaszedł był do ubikacji Min. Kultury i Sztuki i usłyszał charakterystyczny odgłos dochodzący z kabiny, a po chwili pojawił się min. S. Dybowski. Przypkowski ukłonił się i z humorem dodał: – Przepraszam, że nie poznałem po głosie.
W. Sokorski (min.Kultury i Sztuki) na zjeździe pisarzy dramatycznych w Oborach nazywał Swinarskiego (satyryk, dramatopisarz) uporczywie Świniarskim, więc Artur Maria kupił podręcznik savoir vivre’u z dedykacją ministrowi, że „dobre maniery obowiązują nawet w Oborach.”
W. Machejek (naczelny Życia Literackiego) szedł w pochodzie pierwszomajowym (dla młodszych: kilkugodzinny marsz z postojami po to, by pomachać honorowej trybunie) zobaczył kulejącego A. Polewkę (publicysta, tłumacz) i z politowaniem stwierdził: – U nas w partyzantce takich to się dostrzeliwało.
Z. Nałkowska (pierwsza dama literatury dwudziestolecia) pojechała na wieś i została poturbowana przez byka, gdyż była w czerwonej sukni. W. Broniewski (poeta, który nie protestował, gdy nazywano go wieszczem Polski Ludowej) zamiast ulitować się, skwitował po swojemu: – Po co stara krowa lezie na łąkę z bykami.
X. Dunikowski ( rzeźbiarz) w kawiarni Lili (ul. Grodzka 1, miejsce spotkań artystów krakowskich) dosiadł się do młodej dziewczyny, ale szybko wrócił do swojego stolika. – I co? – pytali artyści – A no nic, musiałem się odwalić, przypomniałem sobie, że zapomniałem protezy górnej szczęki, a ja bez zębów nawet „zeźbić” nie potrafię.
J. Iwaszkiewicza (poeta, prozaik) na bankiecie (forma bratania się artystów z ludem na stopie towarzyskiej) Klubu Młodych Literatów pytano o refleksje, więc dobrotliwie odpowiedział: – Z tym klubem jak ze spółdzielnią produkcyjną, nie przynosi pożytku, a rozwiązać nie można.
A. Stopka (prof. ASP) lubił używać zwrotów nieparlamentarnych, więc kiedy wybierał się do ministerstwa, żona Wicula upominała go, żeby zamiast łaciny używał słowa „żaba”. Kiedy się potknął, powiedział nauczone słowo, a minister: – O, k… Skąd się tutaj wzięła żaba.
Mocno wstawiony K. I. Gałczyński (poeta) zażądał pół litra wódki dla siebie i przyjaciół. Kiedy nie chcieli mu sprzedać, rozzłościł się: – Wiecie, kim ja jestem, K. I. Gałczyński. Szynkarz: – A ja A. Kowalski. Gałczyński do kolegów: – Chodźmy chłopcy, facet nie zna się na literaturze.
W kawiarni Lajkonik przy placu Trzech Krzyży J. Iwaszkiewicz zakomunikował, że młodym poetom z ramienia Związków Literatów będą przydzieleni opiekunowie, którzy otoczą ich opieką moralną i polityczną, chichocząc zakończył: – Za moich czasów przedwojennych nazywało się to po prostu pederastią.
Sama też pamiętam, gdy studenci pytali S. Jodłowskiego (językoznawcę) o niuanse zasad pisowni, odpowiadał dowcipnie, że może wyjaśnić, ale tylko wtedy, gdy jest wspólnie z Taszyckim. (S. Jodłowski, W. Taszycki „Słowniczek ortograficzny z zasadami pisowni”).
Ω Zdaniem Swinarskiego, Gałczyński to taki Kern, tylko pocałowany przez Muzę.
Ω Jalu Kurek (prozaik) miał na imię Franciszek. Jalu to rzeka w Azji nad którą toczyła się wojna rosyjsko – japońska.
Ω J. Słowacki to według młodzieży prekursor mody wykładanego kołnierzyka.
Ω J. Puget (rzeźbiarz) zapytany, dlaczego ma takie brudne palce, odpowiadał, że ręce to on ma czyste, tyko ilekroć podrapie się po głowie…
Ω X. Dunikowski lubił wzdychać, że kiedyś ładne dziewczyny wzbudzały podniecenie, a teraz… wzrok mu się zepsuł.
Ω B. Brzeziński (satyryk) był tak dobrze wychowanym człowiekiem, że mówił: wczoraj, proszę państwa, Wisła wygrała mecz, przepraszam za wyrażenie, w stosunku trzy do jednego.
Powyższe anegdotkowe subtelności są nie tylko smakowite, ale również uczłowieczają znane osobistości.
Kiedyś pewna autorka, protestując z powodu poprawki redakcyjnej wykrzyknęła:
– Mnie Taszycki uczył!!!
– I mu się nie udało – spokojnie odpowiedziała Starsza.
PolubieniePolubienie
W 1956 r. należało przyznać się do błędów.
Swinarski skomentował, że w Polsce to nie byt, a byk określał świadomość.
PolubieniePolubienie
Kiedyś u nas na zaliczeniu z rosyjskiego Pani mówi do pytanego studenta Włodka: „подай пример”. Włodek posłuchał, poszedł do ławki, wziął indeks i do katedry. Na sali cisza. Nasza Pani była bardzo inteligentna, przy tym nadzwyczaj urocza, wzięła indeks, wpisała dst i wtedy ogólna radość. Dla porządku dodam, wcześniej Włodkowi nieźle poszło, ocena zasłużona. Uwielbiam czytać, słuchać takie anegdoty. Są zabawne, ale jednocześnie mądre, choćby jak u Iwaszkiewicza: ” Z tym klubem jak ze spółdzielnią produkcyjną, nie przynosi pożytku, a rozwiązać nie można”. Brawo ~Ultro ! 🙂
PolubieniePolubienie
A. Słonimskiego zapytano, czy należy znieść socjalizm, on: niemożliwe, socjalistycznego realizmu nikt nie może znieść!
PolubieniePolubienie
E tam… Mnie podobała się kobieta na traktorze!
PolubieniePolubienie
Mnie podobałby się bardziej sam traktor, ale to rzecz gustu.
A. Dymsza trafił do sklepu, w którym nie było nic. Na pytanie co jest, dwie ekspedientki odparły, że kierownik sklepu. Długo zachodził w głowę po co.
PolubieniePolubienie
Może to sklep mięsny był?
PolubieniePolubienie
Pewnie nie pamiętasz, ale w spożywczych także były puste półki, na których stał ocet i liście laurowe. A w mięsnym same haki i orzeł.
PolubieniePolubienie
Inna anegdotka wspomina, że ekspedientka z mięsnego na pytanie: – Co jest? – odparła: – To co widać.
Klient wykazał się refleksem:
– Poproszę pół kilo orła…
PolubieniePolubienie
R. Matuszewski, krytyk literacki, ubolewał : – Ten Kazio Brandys pisze i pisze, a ja tak nie lubię tego, co on pisze, a muszę czytać.
PolubieniePolubienie
Z tego samego gatunku, mnie bardzo odpowiada: Ronald Reagan mówił o komunistach: „Wypowiedzieli wojnę biedzie i ona wygrała”. A tak się starali. 🙂
PolubieniePolubienie
Jeden z malarzy żalił się, że narzeczona w ciąży i prosił o radę. Koledzy na to: – Jak nie uważałeś, gdy robiłeś, to rób, co uważasz.
PolubieniePolubienie
To były telegramy wymienione między starym i młodym Pugetem:)
Kłaniam nisko:)
PolubieniePolubienie
Świetne! Bardzo lubię czytać takie anegdoty. Tak jak napisałaś na końcu: one zbliżają tych Wielkich do nas, uczłowieczają ich. W stylu: wieszcz też człowiek.:)
Pozdrawiam serdecznie:)
PolubieniePolubienie
S. J. Lec o swoim koledze: gdybym miał talent K., nie wziąłbym pióra do ręki.
PolubieniePolubienie
Co do zawiłości języka polskiego…
Trwa lekcja matematyki. Koleżanka zostaje wywołana do odpowiedzi.
Na tablicy skomplikowany rysunek (klasa mat-fiz), w którym trzeba ustalić pewne zależności, żeby wyliczyć niewiadomą.
– Pod jakim kątem należy spojrzeć na rysunek? – pyta nauczycielka naszą koleżankę.
Ta namyśla się i rąbie:
– Pod prostym.
Cała klasa rży ze śmiechu 🙂 🙂 🙂
Pozdrowienia ślę 🙂
PolubieniePolubienie
Gdy zapytano aktora L. Schillera, co sądzi o stanie opery, odpowiedział: – Dzisiaj dyrektorami oper są ludzie, którzy nie rozróżniają klucza wiolinowego od klucza od wychodka.
PolubieniePolubienie
Kiedy już wyląduję na emeryturze, opiszę swoje przygody ze studentami, choć z żalem stwierdzam, że będą to zaledwie popłuczyny po tych, przytoczonych przez Ciebie:)
PolubieniePolubienie
Wojtku, to działa w obie strony. Do tej pory mam zapisane, jak odezwał się znany profesor do studentki: to futro masz z pyty jeża?
PolubieniePolubienie
No cóż, jak to mówią, „nie matura, lecz chęć szczera …”
PolubieniePolubienie
Wytworny raut w ambasadzie: smokingi, toalety…
Poproszono szacownych gości o przejście do drugiej sali.
Tuż pod drzwiami jeden z gentlemanów poślizgnął się na błyszczącej posadzce i …puścił głośnego bąka.
Zaległa niezręczna cisza, pan oblał się rumieńcem.
I wtem inny z dyplomatów, szeroko się uśmiechając, stwierdził:
…ależ, proszę Państwa …! wszak prawdziwy gentleman przed wejściem zawsze PUKA, nieprawdaż?
Ps. To tylko do Ciebie, Ultro, wchodzę na blog bez pukania. …puk puk…
Ale też, jaki tam ze mnie dyplomata? 😉
PolubieniePolubienie
Magdalena Samozwaniec dbała o o swój wygląd. Zawsze w stosownym makijażu i kapeluszu. Spotkała znajomego : – Wiesz, co ta Czajka o mnie naplotła! Że się zanadto maluję. A ja jej na to, że muszę wykorzystać farby, które mi zostały po Kossakach.
PS. Dziękuję za miłe i dowcipne puk, puk. Rozbawiona będę do końca dnia, a może jeszcze dłużej.
PolubieniePolubienie
Ach, Ultro! 🙂
PolubieniePolubienie
Małgosiu,
To był swoisty świat . Zwróć uwagę na elegancję, dystyngowaną formę i wytworność wypowiedzi: kiedy X. Dunikowski skończył opowieść o pobycie w oświęcimskim obozie, K. Frycz zapytał: – A jak długo pan profesor tam b a w i ł?
PolubieniePolubienie
Uwielbiam takie anegdoty, spotkanie z tymi wielkimi, sławnymi – od kuchni. Stają się bliżsi, schodzą z kart podręczników do języka polskiego, encyklopedii.. A propos Magdaleny Samozwaniec. Mam taką ulubioną książkę „Maria i Magdalena” i wracam sobie do niej od czasu do czasu, dla tak swojsko tam przedstawionego artystyczno-literackiego światka. Pozdrawiam listopadowo 😉
PolubieniePolubienie
Mam karykaturę pani Magdaleny w wykonaniu A. Stopki: kręcony czub, rybi dziób i ta wielka brosza ze śladem stopy i napisem Stopka.
PolubieniePolubienie
Choć to raczej sentencja, a nie anegdota, to jednak chciałem przywołać tu Stefana Kisielewskiego, który raczył pozostawić dużo pouczeń i wskazówek. Jedną z przemawiających do mnie jest następująca rada:
„Walenie głową w mur to czynność o dużym znaczeniu poznawczym: uzmysławia ona walącemu siłę muru w sposób niezwykle dobitny i plastyczny – inaczej znałby ją tylko ze słyszenia.”
PolubieniePolubienie
W czasie pobytu królowej belgijskiej wynikł problem. Elżieta zażyczyła sobie uczestniczyć we mszy. Przygotowano 25 minutową cichą mszę. Wkroczyła władza, która uznała, że nie wypada królową przyjmować tylko cichą mszą…
PolubieniePolubienie
Piłsudski twierdził, że głowa muru nie przebijesz, ale gdy inaczej się nie da, to warto spróbować! 🙂
PolubieniePolubienie
A takiego J. Putramenta mianowano ambasadorem, żeby przekonać Francuzów, że Polacy nie gęsi …, z kolei Cz. Miłosz o pisarzu napisał: ” Nie był stworzony do literatury. Zasiadając nad papierem czuł w sobie pustkę. Nie był zdolny przeżywać upojeń pisarza”.
PolubieniePolubienie
Przednie anegdoty są jak dobre wino 😉 Uraczyłam się 🙂
PolubieniePolubienie
J. Puget został wyprawiony z Myśliwskiej do domu, jako że był pod dobrą datą. Za chwilę zjawił się z powrotem i mówi: -Doszedłem do kościoła Reformatorów i nawrócili mnie.
PolubieniePolubienie
Sympatyczny przerywnik jesiennej smuty 🙂
PolubieniePolubienie
Słonimskiego na zjeździe ZLP zagadnął zaproszony przedstawiciel władzy, gdzie można się wysiusiać, ten wypalił: Pan? Wszędzie!
PolubieniePolubienie
Ukazane tu Uczłowieczanie okazuje się prawdziwie smakowite tym bardziej w porównaniu do obecnie panującego sposobu uczłowieczania, które to polega często na grubym przeklinaniu lub ujawnianiu tajemnic prywatnego życia. Na subtelności nie starcza czasu ani intelektu.
PolubieniePolubienie
Stefana Flukowskiego zagadnęła obcesowo pewna dama: – Stefan? Dramatopisarz odpowiedział: – Jestem Flukowski, a Stefanem jestem tylko dla niektórych.
PolubieniePolubienie
Piotr Preiss, poeta i autor tekstów piosenek, ostatni bodaj rok studiów spędził na wymianie w Kijowie. Gdy wrócił do Warszawy i szykował się do dyplomu, okazało się że musi jeszcze zdać zaległy egzamin z rosyjskiego. Po roku w ZSRR, cóż prostszego? Poszedł z marszu, zdał śpiewająco, komisja nie miała zastrzeżeń.
Gdy wychodził, jeden z egzaminujących wyszedł za nim i na korytarzu zapytał go cicho:
– Panie kolego, ale pan jest świadom, że cały czas mówił pan po ukraińsku?
PolubieniePolubienie
J. jurandot bardziej znany z racji bycia mężem S. Grodzięńskiej, wystawiał swą sztukę w Kijowie. L. J. Kern na to: – Ta sztuka warta jest nie jeden Kijów, ale ze dwadzieścia.
PolubieniePolubienie
Ba, mnożyć można anegdot podobnych bez końca. Zawsze nas bawią i uczą.
PolubieniePolubienie
Podoba mi się określenie Iwaszkiewicza nadane przez Słonimskiego: jest bardzo p o s ł u s z n e g o wzrostu (pewnikiem za pochlebianie władzy).
PolubieniePolubienie
Jest wiele anegdot o Julianie Tuwimie, znane są także jego kultowe riposty przy różnych okazjach, Mnie jednak głęboko zastanawia cytat:
„Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga, powinni pokazać listy uwierzytelniające.”.
Vanitas vanitatum… to czy Te Deum…
uściski
PolubieniePolubienie
W tym zgadzam się z J. Tuwimem, od razu wiadomo kto jest kto , jakie ma zamiary i co zaśpiewa. W kilka tygodni po pogrzebie J. Tuwima w kawiarni Literatów na Krak. Przedmieściu spotkali się przyjaciele zmarłego. I co zauważyli? Że niektórzy już „zapuszczali sobie profil Tuwima.”
PolubieniePolubienie
Sądzę, że należy przypominać w sieci takie rzeczy, chociaż szczerze mówiąc brak mi wiary w skuteczność takich działań. Tym bardziej, że żyjemy w czasach, w których na pytanie: jak miał na imię największy słowacki poeta? Większość ludzi odpowiada Juliusz. Nic nie poradzisz.
Buziaki od nas dla Was wszystkich mkną z Krainy Loch Ness 🙂
PolubieniePolubienie
A tak przestrzegałeś mnie przed kaznodziejstwem…
K. I. Gałczyński swego czasu dostał zadanie, by wygłosić odczyt o osiągnięciach kraju. Po godzinie odczytywania tabelek, cyfr i procentów, publiczność poprosiła o wypowiedź na dany temat samego prelegenta. Skromnie oświadczył: „Wobec takich danych, cóż może dodać poeta?”
PolubieniePolubienie
Mogę powiedzieć z dumą, że jedną z wymienionych postaci znałem osobiście.
Pamiętam też taką fraszkę o Jalu Kurku
Każdy sobie zdrowo ciurka
ze swojego Jalu Kurka
POzdrawiam
PolubieniePolubienie
Wychowana na „Grypie” Jalu Kurka i Jego kulcie faktu, kulcie drobnych elementów codzienności, gdzie przyroda nie jest przyjazna człowiekowi, bo mróz mrozi, a słońce piecze, stwierdzam, że jak rzadko kto potrafił o niej mówić z miłością. Na spotkaniu autorskim dumnie wypinał pierś, przedstawiał brzaski słoneczne, listowie zaglądające do okien, by zakończyć, że to natura dodaje mu sił i natchnienia do pracy.
PolubieniePolubienie
Ja podobnie zachwyciłam się ”Grypa szaleje w..” ale potem kupiłam Księge Tatr tego autora i wpadłam w zachwyt :). Do dziś uważam że jest to cudownie opisana historia Zakopanego i często do niej wracam . Pozdrawiam serdecznie 🙂 . Eliza F.
PolubieniePolubienie
„Klimek spod w przepaś. Zabity jes.
Drgnęła nagle od tych słów, jak rażona iskrą. Błędnym wzrokiem potoczyła po Mardule. Na jej suchej, złej, okrutnej twarzy staruchy pojawiły się dwie łzy i stoczyły po głębokiej wciętej zmarszczce policzka aż do kącików ust.
To był najwiekszy triumf Klemensa Bachledy po śmierci: z kamienia wycisnął płacz.”
Ten język, ta cisza Tatr, ten klimat gór J. Kurka nie istnieje. Na Krupówkach ruch jak na Marszałkowskiej.
PolubieniePolubienie
Witaj, Ultro.
Kiedy czytam takie smaczki, trochę mi żal, że wielu współczesnym brakuje tego polotu i jedyne, czym umieją się „popisać” to szeroko pojęta dosadność.
Pamiętam taki wiersz C.K. Norwida o I. Kraszewskim, z humorem traktujący o odwiecznej bolączce wielu ówczesnych artystów:
„O ty, jakkolwiek sława laurem darzy,
Nie jesteś z swego wyzuty,
Bo jesteś pierwszym z ojczystych pisarzy,
Który ma buty”.
Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
T. Kwiatkowski napisał fraszkę o M. Samozwaniec, że spędza czas z Prutkowskim nocną porą. Zapytała zgorszona: – Jak tak można i co sobie ludzie pomyślą. Fraszkopisarz wytłumaczył to tak, że gdyby napisał, iż mają konszachty do południa nie dość, że nie byłoby dowcipu, to jeszcze byłaby nieprawda, ponieważ ona śpi. Gdyby napisał, że po południu, to nie miałaby żadnej przyjemności z tego, ponieważ z kolei on śpi po obiedzie.
PolubieniePolubienie
Dowcipne, inteligentne, w dobrym guście:) Świetnie było przeczytać ten post 🙂 Serdeczności zostawiam, Ultro 🙂
PolubieniePolubienie
Pewna młoda dziennikarka przeprowadzała wywiad ze Stanisławe Dygatem i za każdym razem mówiła do niego Tadeuszu, więc w końcu przerwał: – Pani mnie bierze za Tadeusza Hołuja?
PolubieniePolubienie
Świetne te anegdotki 🙂 Czuję, że nie raz jeszcze z nich skorzystam.
PolubieniePolubienie
I ta do kolekcji. W kawiarni Związku Literatów M. Samozwaniec wszystkim wmawiała, że potrzebny jej sekretarz, na co Swinarski z uśmiechem: nie sekretarz, a kustosz.
PolubieniePolubienie
„Adolf Nowaczyński (1876-1944) satyryk i publicysta, a przy tym osoba znana z antysemickich poglądów, kiedyś podczas bankietu literackiego wzniósł toast: „Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez „Pana Tadeusza”, nie ma „Pana Tadeusza” bez Jankiela – niech żyje Tuwim!”. Na to Julian Tuwim: „Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez „Pana Tadeusza”, nie ma „Pana Tadeusza” bez Jankiela, nie ma Jankiela bez cymbałów – niech żyje Nowaczyński!”
Ten cytat wykorzystał niedawno poseł Niesiołowski podczas wystąpienia w sejmie, lecz zakończył: „Nie ma Jankiela bez cymbałów. Wiwat Macierewicz!”
Cieplutko pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Dymsza niesie przez Krupówki narty wnuka do naprawy. Dopada go M. Samozwaaniec i pyta, dlaczego ma takie krótkie narty, Dodek na to: – A bo przyjechałem na krótko.
PolubieniePolubienie
Dziękuję za dużą dawkę dobrego humoru 🙂
PolubieniePolubienie
M. Cebulski, aktor, spóźnił się na próbę i tak uzasadnił: – Śnił mi się tow. Gierek i nie śmiałem mu przerwać.
PolubieniePolubienie
Zważywszy na odmienność preferencyj samego Iwaszkiewicza, pozwolę sobie powątpiewać w prawdziwość tej powiastki o opiece nad poetami młodymi…:)
Kłaniam nisko:)
PolubieniePolubienie