Ogródkowy challenge

Ogródek przed progiem to zawsze wyzwanie, szczególnie gdy wiosną mroźno bywało lub spiekota latem wypalała soki z roślin na amen. W dodatku każda roślina ma swoich wrogów i choroby, którym trzeba zapobiegać i jeszcze dobrze je karmić obornikiem, ponieważ lepiej rosną. Oto japońska pietruszka zwana mizuną do kanapek, sałatek i zup, rośnie jak na drożdżach, ale musi być posadzona wysoko, więc w doniczce, a to ze względu na upodobania ślimaków, które za jeden ranek potrafią ogołocić roślinę do samego korzenia.

Bazylia tajska na początku maja nocowała w domu, ale teraz całymi dniami przesiaduje na tarasie, ciepłolubna, powabna i przydatna nie tylko do azjatyckich dań, a ta na zdjęciu jest sałatkowa.

Dawniej wierzono, że bluszczyk kurdybanek wypędza diabła. U mnie czartów nie ma, za to listki dodaję do sałatek, omletu, ucieram z masłem, gdyż reguluje trawienie. Kwiatuszki kurdybanka również jadalne.

Mam też cebulę czarownic, czyli niedźwiedzi czosnek, a pod ogrodzeniem pachną różne mięty, w tym czekoladowa, pieprzowa, jabłkowa, polna. Nie mam bergamotkowej, nad czym boleję, redukuje stres. Miętowe liście lądują w sałatkach i napojach.

Curry (kocanka, włoska maga) ma ładne, srebrne wąskie liście charakteryzujące się intensywnym zapachem, u mnie jako ozdoba, ponieważ dodana do rosołu ma specyficzny smak, ja wolę lubczyk.

Wawrzyn (drzewko laurowe) ma już trzy lata, to wiecznie zielone drzewko zimą zdobi pomieszczenie, gdyż nie przetrwałoby mrozów. Starożytni wierzyli, że jako święte drzewo chroni przed piorunami, odpędza złe moce i zapobiega chorobom, dlatego laurowy wieniec zdobił głowy olimpijczyków, artystów, uczonych jako symbol triumfu, chwały, zwycięstwa. U mnie najczęściej laur ląduje w rosole, sosach, bigosie.

Roszponka (roszpunka) pełna jest witamin: A, B1, B2, B3, B6 i C. Zawiera takie składniki mineralne jak magnez, wapń, potas, żelazo czy fosfor. To właśnie dzięki nim oraz przeciwutleniaczom roszponka wspomaga trawienie i funkcjonowanie zmysłu wzroku,  obniża także poziom cholesterolu. Idealna na sałatkę z gruszką (jabłkiem), kozim serem, ogórkiem i tuńczykiem.

A oto karczoch, który dba o wątrobę, czyli warzywo dla cierpiących na zespół metaboliczny, zmniejsza wchłanianie węglowodanów z przewodu pokarmowego.

Niestety, po ostatniej nocy ta roślinka wygląda biednie, ponieważ zaatakowało ją ślimaczysko. Została przykryta słoikiem, lecz za chwilę to duże ziele nie zmieści się, więc trzeba go odsłonić. Tak więc nawet roślinki nie mają łatwego życia.

Ciekawa jestem, czy ktoś zgadnie, jak nazywa się poniższa roślinka? A to przecież szczaw, tyle że krwisty, przez co szczawiowa ma ładniejszy kolor.

Żółty patison musi być w wyższej doniczce bez dna. Tylko tak może przeżyć inwazję ślimaczą.

Artemisa, czyli pańskie ziele, piołun, ma intensywny zapach, zawiera artemizynę, więc przyspiesza trawienie. Mnie kojarzy się z absyntem.

Mam pomidorki Nawarra, gdyż są prawie bez pestek, Sparta z kolei odporna na choroby, dlatego żyje i owocuje najdłużej, a mała Bajaja idealna na balkon i taras. Cherry już owocują, dojrzałe opadną na zimę, a wiosną wzejdą, więc będę mieć nowe rozsady.

Jiaogulan, gynostemma, polski żeńszeń, w Chinach znane jako ziele nieśmiertelności i długowieczności jest stosowane w herbatce i nalewkach. To słodko- gorzkie zioło życia mam po raz pierwszy, lecz złudzeń co do nieśmiertelności nie mam, zatem niech Chińczycy wierzą, w co chcą, ponieważ życie bez wieku to nie życie. A ziele życia niech sobie rośnie i zdobi grządkę w moim mini ogródeczku.

23 uwagi do wpisu “Ogródkowy challenge

  1. Małgośka

    Istna z Ciebie badylara, Ultro! 😉

    Jest co ogarniać😮. Podziwiam- efekty są, że ho ho!

    (🤔ale gdybyś – tak z rozpędu – posiała trochę zioła 🌿, znanego pod żeńskim imieniem, to jako że lecznicze… kilku chętnych na pewno biegusiem by zgłosiło się do pomocy! 😉🤣)

    Polubienie

  2. jotka

    Ależ różnorodność, witamin moc!

    Spodobała mi się ta mizuna, zwłaszcza że szybko rośnie.

    Ślimaków wszędzie pełno, w końcu pada codziennie!

    Udanych i pysznych plonów!

    Polubione przez 1 osoba

  3. Pięknie u Ciebie i pachnąco. Podziwiam pracowitość, bo opieka nad takim ogródkiem wymaga wielkiego oddania i pracy.

    Szwajcarzy uwielbiają zioła. Jednym z najpopularniejszych jest tu czosnek niedźwiedzi (Bärlauch). Ma nawet swój sezon (do końca kwietnia) kiedy w restauracjach podawane są z nim dania. Uwielbiam zwłaszcza Bärlauchpesto z makaronem. Poza tym oczywiście herbatki ziołowe, która pija się do kolacji. No i nalewki – np Appenzeller Alpenbitter, które podaje się zwykle po jedzeniu. Uściski.

    Polubione przez 2 ludzi

  4. Lubię zapach kocanki… przechodzę obok przykładając piątkę na przywitanie. Niestety u mnie nie chce przezimować. Za to laur tak, ale uśmierciło go coś innego.
    Miałam różne mięty. Ananasowa dawała ciekawy aromat wodzie mineralnej. Teraz kupilam pomarańczową. Najlepsza jednak jest mięta babci. I na zimno i na ciepło.
    Pozdrawiam ciepło!

    Polubione przez 1 osoba

  5. U mnie ślimaki pożerają wszystko, sypię fusy z kawy wszędzie gdzie mogę, trochę pomaga. A mój ziołowy, włoski ogród in spe nie objawił się pod żadną postacią. Do dziś nie wiem dlaczego. Ale za to mam rododendrony. Ogromne i kwitnące jak szalone. Ściskam cię Ultro, uwielbiam czytać twoje opowieści 💝

    Polubione przez 1 osoba

  6. Ultro, jesteś niesamowita. Tyle roślinek, taka różnorodność. Nawet nie wiedziałam, że jest tyle odmian mięty;-) U nas mizunę sprzedają z łodygami, bardzo wyrośniętą, ale szczerze mówiąc za łodygami nie przepadam. Wolałabym same młode listki, jak u Ciebie.

    Polubione przez 1 osoba

  7. Ultra

    Dziękuję za wspaniałe komentarze. Lubię zioła, a jeszcze bardziej ziółka.

    Mizunę trzeba ścinać, zrywać, aby nie dopuścić do kwitnienia, wtedy będą liście, a nie łodygi. Szczaw krwisty także jest kwaśny.

    Zioło o żeńskiej nazwie mogę posadzić, problemem byłyby wycieczki osób o niezdrowej ciekawości, by koniecznie spróbować. Tych, to nawet napis: Uwaga, kropione trucizną nie odstraszy.

    Zasyłam serdeczności

    Polubienie

    1. Małgośka

      postscriptum:

      Słowo „badylarz”, znane było już ho ho… i pierwotnie znaczyło „podmiejskiego ogrodnika uprawiającego warzywa lub hodującego kwiaty”. Dopiero w okresie PRL-u nabrało pejoratywnego wydźwięku i jak wyjaśniał prof. Michał Głowiński „głoszono, że badylarz jest zamożny i pazerny, co w skromnie żyjącym społeczeństwie miało budzić niechęć i złość – a podsycanie do zawiści to był stały element propagandy komunistycznej.”

      Obecnie, w moim regionie, „badylarzem” żargonowo określa się każdego uprawiacza jakiegokolwiek zielska w ogródku.

      (czułam, że powinnam to wyjaśnić i… cieszę się, że się nie „fochnęłaś” 😁😉😘)

      Polubione przez 1 osoba

  8. Ultra

    Małgosiu, chciałabym być badylarką, lubię pracę z roślinami, ale mam zaledwie 4×8 m2 ogródka, na którym nie wiem, jak zmieścić to, co chciałabym mieć…

    P.S. Nie umiem strzelać fochów i na nikogo nie obrażam się, taka natura.

    Buziaczki

    Polubienie

Dodaj komentarz