Anonimowa Jędza rzuciła chwytliwe hasło dotyczące polewania. A po wtóre – w listopadzie przypada Dzień Taniego Wina. Nie wypada nie uczcić. Ha, zaśmiałam się po francusku niczym owa hrabina. Temat niekoniecznie mi znany, ale od czego są sklepy alko na każdej ulicy? A są jeszcze przecież ludzie, którzy nieustannie podróżują od sklepu do domu i z powrotem, znają życie, wiedzą dużo o piciu i uczą, że prawdziwą trzeźwość ponoć poznaje się po tym, kiedy można spokojnie leżeć na podłodze i niczego się nie trzymać.
Polak nie kaktus, podlewany musi być często. Wiadomo też, że wódki i pacierza nie odmawia. I lubi ten kwas dla mas. Z okazji weekendu, poniedziałku, bo się ściemni, bo dnieje, wieje, bo szkło się męczy, nasiąka, czy stygnie.
Dobra, ochlejusy, idziemy w miasto po to alko na naszą epicką imprezę. Od razu trafiamy na przedniej jakości nazwy: Fat Bastard (tłusty bękart), Vampire True Blood (prawdziwa krew), Ce Vin Merde (gówniane wino). Nie wywalajmy zatem hajsu na przereklamowane zagraniczne butle, ponieważ równie dobrze tak samo mózg strzepie i sprowadzi do czwartego wymiaru tańsza ślepa Gienia, córka młynarza lub błękit Paryża upgrade’owany (wzmocniony) siarczanem miedzi, piszczelówką, brzozówką, czy fioletem jagodzianki. Kupujemy De la patyk lub Chateau de jabol i czujemy wreszcie ten powiew wielkiego świata. Czerep się gotuje, oczy jaśnieją, uśmiech od ucha do ucha i zaskoczenie pełne, bo wszystkie panie piękne. Nawet twój chuch będzie w technikolorze i pojawi się nareszcie i tęcza warszawska pod oczami. Wybór duży: Uśmiech Grzybiarza, Sen Sołtysa, Oddech Traktorzysty, Mamrot. A jak to wszem głoszą, alko lepsza od chleba, bo gryźć nie trzeba. I odlatuje się równo niczym wiór z płyty paździerzowej. A rano, no cóż, zaczyna się szukanie teczek korporacyjnych, dokumentów, kart kredytowych, bywało, że ginęły futra, birety, a nawet togi.
Jeśli nie interesują cię zwyczajne gleborzuty, bełty, alpagi patykiem pisane i nie jesteś tym smokiem, co to tylko siarę pije, a jednocześnie jeśli imprezka przedłuża się od piątku do niedzieli, to sięgnij na wyższą półkę po Biznesową, Pieprzówkę, Trąconą Miodem, Przepalankę Zbójnicką, Chłopską Pędzoną, Bimber, Warzonkę Zbójnicką, Samogon. Z trawą, kminkiem, pigwą, kłosem, żeńszeniem. Alko wciąga się łatwo, ale nie myśl, że cię nie ukatrupi i rur nie przeczyści. Nie będzie lekko. Popłyniesz także Vistulą, co zboże wymłóci i chłopa przewróci hen, aż do Balticu, by przepłukać nereczki. Pamiętaj jednak o tym, by nie przemoczyć gardła, bo jak przemoczysz, to i przeziębienie nóg gotowe, a wtedy wężykiem, wężykiem i od krawężnika do krawężnika.
Przy twojej wrażliwości na wiedzę, bacz i na to, żeby się podciągnąć w nauce z różnych przedmiotów: z historii – Sobieski, Zawisza, z biologii – Żubrówka, Śliwowica, z geografii – Gdańska, Finlandia, z łaciny – Carpe Diem, z j. polskiego – Soplica, Pan Tadeusz, a nawet z angielskiego, kiedy kupisz popularne łyskacze. Dziś poznajemy kolory Labela – red (czerwony), green (zielony), blue (niebieski), gold (złoty), black (czarny). Polska znajduje się na jedenastym miejscu na liście największych odbiorców whisky, więc wypada znać choćby nazwę Jack Daniels, czy umieć rozróżniać owe nuty, np. torfowe – The Single Malt, marmolady i cytrusów – Dalmol, powiewu zbóż – The Snow Grouse, czy owsianki z miodem – Whisky Tullibardine. A bukiet smaków niezwykle szeroki. Życia chyba nie starczy, by wszystko posmakować i rozpoznać owe rozkoszne dla podniebienia bukiety.
Jak wiadomo, są dwa okresy w życiu każdego: teraz i za późno. Żebyś kiedyś nie żałował, należy też poznać nietypowe alkohole, aby móc zaszpanować wiedzą przy kolejnej Księżycówce z Kujaw. Po sprawdzeniu stanu konta, pooglądaj sobie Tequilę w złocie i platynie (chociaż powiadają, że głodnemu złoto nie na myśli), wino koreańskie z trzydniowych myszek wrzuconych do alkoholu z ryżu leczące wątrobę, Cobra Blood – arak z krwią kobry, Pulque – meksykański z agawy o barwie mleka, czy Yougurito na bazie jogurtu. A przecież jest piwo o smaku pizzy, a kto lubi mocniejsze trunki, polecam wódkę o smaku bekonu – Bacon. Dla smakoszy są jeszcze butelki z jaszczurkami, wężami i innymi zwierzątkami. Do wyboru i koloru.
Człowiek nie wielbłąd, wypić musi. Wśród wódek klas pracujących przeważają księżycówki, siekiery, frytki ziemniaczane, ściemniacze, hary, szarlotki z sokiem jabłkowym. Podoba mi się także nazwa lornetka. Niby lornetka… ale przyznać mi się jeden za drugim, komu ta lornetka i kiedy wzrok wyostrzyła? No i co widział. A pamiętaj, że jeszcze czeka cię klinek, co by zakwasów na zwojach z jaźnią nie było. Masz do wyboru: Pępkówkę Xiążęcą, Balsam Mnicha, Grubą Pszczołę, Chłopską Pędzoną, Bimber, Młody Ziemniak, Siwuchę Poprzewracanie, sponiewieranie i pomiatanie murowane. A na drugi dzień stukot białych mew i pytania do internetowych braci: co najlepsze na kaca? Wszyscy będą ci proponować a to żółtka, a to białka, a to żurek, na które i tak patrzeć nie możesz. Nie wiadomo, dlaczego nikt nie doradzi uczciwie, abyś zawsze mniej wypił poprzedniego wieczora.
Obczajaj i polskie napisy, ponieważ musisz wiedzieć, że same nazwy także rzucają o glebę, a od czytania etykiet masz ochotę spryskać się sprayem. I to od góry do dołu. Na początek Kur.wica z błyskawicą w środku udającą N. I niejedna: Stara, Czorno i Prze. Silny deszcz z wiatrem – czytasz. No, cóż, taki marketing. Podobno po niej będziesz miał góralski nastrój. Nie radzę jej jednak kupować jako podarunku ani dla żony, ani tym bardziej dla teściowej. Podobnie postępuj ostrożnie z Moheróvką. Jak znam życie, pojmowanie alko – nazw u niewiast jest trudniejsze, niestety.
Można wciągać alkohol aż przeciąg cię zmiecie także z nietypowych butelek, jak Armenion w butelce o kształcie pantofla, Brandy Głowa Konia, Car Western Star w kształcie tira. Wymienię jeszcze inne kształty: wieża Eiffla, słoń, okręt, koparka, wóz strażacki, czaszka, a nawet wózek widłowy. J. Walker Swing kolebie się i kołysze we wszystkie strony, choć wiadomo, że ta butelka się nie przewróci. Święta tuż tuż, już teraz kup Świąteczną w kształcie bombki choinkowej.
Kto się interesuje turystyką alkoholową, powędruje szlakiem browarów, gorzelni, winnic. Ostatnio modny stał się szlak jabłkowy. Nie na darmo słyszy się znane: niedaleko Polak pada od jabłoni. Kiedyś nawet i ja byłam w Dwikozach, widziałam te sterty robaczywek, nos też mi urwało, więc teraz każdy jabol pachnie mi piekielną siarką. Panowie mają powonienie inne, więc do kraników od razu się przyssali, smrodu nie czuli. Nadmienię jeszcze dla porządku, że wiodące browary można odwiedzać z okazji jubileuszy, np. 10 lecia. Warto czekać, degustacja za darmo.
Alko to takie paliwo, które powoduje nieustające pragnienie. Za co się napijemy? Wiadomo, za zdrowie pięknych pań i naszych żon, które nie tak piękne są. Pijemy za tych, co na morzu, wreszcie i za zdrowie, a wtedy nie ma, że nie mogę. Wypada, że muszę. A na koniec wypijemy za abstynentów, aby się nawrócili, bo śledź może się obrazić. I co wtedy na zagrychę? Gadu, gadu, a tu amfora opustoszała. Kto poleci po następną?
Powinnaś się dogadać z Asią Missjonash! Ona ma dużo do powiedzenia na ten temat, ale mi wisi flaszkę jabola od chyba dwóch lat! 🙂
Co do tych wszystkich marek, to mało mam do powiedzenia, bo nie używam prawie alkoholu nieznanego pochodzenia. No, chyba że naleweczka jest od Jędzy, albo Wachmistrza, czy sam zrobię! Również wina owocowe własnego wyrobu są lepsze ni nawet bardzo markowe wina. Co do syndromu dnia następnego, to jest on raczej nieznany po tych produktach co myślę, że dobrze świadczy i o wytwórcach, i o degustatorach. 🙂
PolubieniePolubienie
Niech żyją te bio – wódeczki, które nie muszą mieć marketingowego nazewnictwa, a smakują wybornie i głowa po nich nie pęka. A budzenie po tequili – jak to widać na załączonym obrazku – ciężko przeżyć.
PolubieniePolubienie
Serdeczności z Krainy Loch Ness
🙂
PolubieniePolubienie
Stawiam swoje pięć gwiazdek na piosenkę Jabol Punk. Świetnie stawia na nogi. „Dutknął „mnie, rzekłabym po gombrowiczowsku. Szkoda, że tu nie mogę kliknąć to lubię. Serdecznie pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Zaliczenie Gombrowicza do nurtu punk uznałbym za nowatorskie, ba nawet interesujące
🙂
PolubieniePolubienie
Kiedy wziąć na logikę, to coś jest na rzeczy. To „dutknie” każdego. I tak należy się cieszyć, że nie skojarzyłam z otchłanią i chucią Przybyszewskiego, bo ten to dopiero opary lubił. Ale wracając do tematu, kiedyś wątroby były inne, czy co? Nie słyszało się, by chorowali po wódce.
PolubieniePolubienie
Polak za kołnierz nie wylewa, to wiadome i oczywiste. Podziwiam za imponujące zestawienie, wręcz przewodnik po alkoholach, o niektórych słyszę pierwszy raz. W sumie nazwy flaszek tak samo durne bywają jak nazwy wyrobów wędliniarskich: kabanos gajowego, szynka babuni, dziadkowe kiełbaski, wędzonka od szwagra…
PolubieniePolubienie
Masz rację. Jak usłyszałam o nazwie wina Sperma Szatana, to sprawdzałam w Internecie, ale dopiero, kiedy dziennikarz w Dzienniku Zachodnim napisał artykuł, musiałam polec. Podobno Gino Rossi to nie jest, ale da się pić tę spermę.
PolubieniePolubienie
Ależ post… a postarałaś się zsumować te procenty… na cały rok, albo dwa wystarczy :-). Aż w pewnej chwili pożałowałem, że osobiście tak przeraźliwie mało piję, że aby to zliczyć i rozpuścić publicznie, to wieczny lament, śmiech i zgrzytanie zębów – tego moja męska ambicja by nie zdzierżyła.
A teraz tuż przed wyjazdem, to już nawet korka nie powącham… ot, biedy ze mnie miś…
pozdrawiam na prawie dwa tygodnie
PolubieniePolubienie
Nie ma co mieć wyrzutów. Widzę pana, który kursuje kilka razy dziennie po ten artykuł pierwszej potrzeby i jak go poniewiera ten bajzel, którego nadużywa, a pół godziny potrzebuje, aby po upadku doprowadzić się do pionu.
Do zobaczenia. Życzę szerokiej drogi i przyjaznej dla doznań i pracy podróży.
PolubieniePolubienie
Od samego czytania się upiłam, no i halny u nas dzisiaj.
PolubieniePolubienie
To trzepie bez dodatkowego zamulania. Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
„Dobra, ochlejusy, idziemy w miasto po to alko na naszą epicką imprezę” – hahahaha:-))))
PolubieniePolubienie
Żeby tylko nie zalało jak tych na Atlantydzie.
Ostatnio czytałam w prasie raport z kontroli składu trunków i wyszło, że w niektórych winach jest tylko 20% wina, reszta to woda, cukier i polepszacze, wzmacniacze. Ale chyba ta woda to nie przewraca, no nie?
PolubieniePolubienie
Noo, robi wrażenie znajomość tematu. Od samego czytania czuję się lekko wstawiona, tak przyjemnie.
PolubieniePolubienie
Z tego co wiem, alkohol rozwiązuje wszystko: małżeństwa, konta, pracę i tylko żadnych problemów nie rozwiąże, a szkoda.
PolubieniePolubienie
Masz Nobla i Mistrzostwo Świata w obracaniu słowem 🙂
PolubieniePolubienie
Chciałaby dusza do raju… ale z moimi skrzydełkami nigdzie nie dolecę. Daleko mi do postów z Krainy Loch Ness. Pozdrowienia zasyłam i wiele serdeczności.
PolubieniePolubienie
Ultro to może zejdziemy się gdzieś na jednego obgadać blogerów?
PolubieniePolubienie
Jest szansa. Z tego, co widziałam mna drogowskazie, nie tak znowu daleko. Ja często bywam u Ciebie na blogu. Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
Imponujący jest ten post 🙂 Zostałam spita nadmiarem wiedzy 🙂 Pozdrawiam zamroczona (może to i dobrze, bo dziś poniedziałek i do pracy trza iść) 🙂
PolubieniePolubienie
Masz rację, sztuka alko sztuką, a robota czeka, choć to nie zając i nie ucieknie.
PolubieniePolubienie
Nie wiedziałam, że jest DZIEŃ TANIEGO WINA. 😦 . 😉 . A wiesz, że mam nastawione jabłka na ocet, i jeszcze winem jedzie, bo to kilka dni, może by tak……. na CZEŚĆ TANIEGO WINA 😉 . 🙂 .
PolubieniePolubienie
Domów się z tym octem i idź domówić się z winem. Na jego cześć. Serdeczności.
PolubieniePolubienie
Notka absolutnie kapitalna. Pozwoliłam sobie wydrukować.
PolubieniePolubienie
Dziękuję. Twoja zasługa, Twój temat – jak widać- rewelacyjny. Serdeczności.
PolubieniePolubienie
Polecam …
PolubieniePolubienie
Ta mała powinna wiedzieć, że alko nie tylko rozmazuje tusz na rzęsach, ale i pamięć.
PolubieniePolubienie
https://pbs.twimg.com/media/B-uKZl1WkAAXFKf.jpg:large
Kto pije, śpi;
kto śpi, nie grzeszy;
kto nie grzeszy, jest święty;
więc: kto pije, jest święty :-))))))
PolubieniePolubienie
Dziękuję, chór rewelacyjny. Toasty – palce lizać. Najbardziej urzekły mnie te za zdrowie przemytników, rozbójników, za siostry upadłe, za tych, co w ziemi gniją, no i za zdrowie staruch.
Uzasadnienie twierdzenia – godne Pitagorasa.
Serdeczności zasyłam.
PolubieniePolubienie
Za sąsiadów, czyli tych, którzy w ziemi gniją, wznoszę toast codziennie. Za siostry upadłe w zasadzie tez, chociaż nie mam rodzeństwa heheh
PolubieniePolubienie
A ja wznoszę toast za zdrowie staruch, by nie zamieniały się w wiedźmy.
PolubieniePolubienie
🙂
PolubieniePolubienie
Ale wesoło się zrobiło. Aż postawiłam swój gronostajowy kołnierz!
PolubieniePolubienie
No to jak już jesteśmy w starych klimatach…
Ballada o królu Henryku. O tym jak spotkał żarłoczną i spragnioną pokrakę, i co z tego wynikło?! 😀 😀 😀
PolubieniePolubienie
Zapodaję ku przestrodze:
„Niech się nie waży swatów słać, któremu brak trzech rzeczy:
Szczerego serca, szczodrych rąk i pełnej złota kiesy”.
Król to wszystko wypełnił i opłaciło się nadzwyczaj.
PolubieniePolubienie
🙂
PolubieniePolubienie
Różne specjalizacje picia:
Anorektyk – nie zagryza,
Egzorcysta – pije duszkiem,
Grabarz – pije na umór,
Higienistka – pije tylko czystą,
Ichtiolog – pije pod śledzika,
Kamerzysta – pije, aż mu się film urwie,
Ksiądz – pije na amen,
Laborant – pije, aż zobaczy białe myszki,
Lekarz – pije na zdrowie,
Matematyk – pije na potęgę,
Ornitolog – pije na sępa,
Pediatra – pije po maluchu,
Perfekcjonista – pije raz a dobrze,
Pilot – nawala się jak messerschmitt,
Syndyk – pije do upadłego,
Tenisista – pije setami,
Wampir – daje w szyję,
Wędkarz – zalewa robaka,
Członkinie Koła Gospodyń Wiejskich – piją, tańczą i haftują
PolubieniePolubienie
Członkinie Koła Gospodyń Wiejskich piją na okrągło i haftują, hehehe
PolubieniePolubienie
Co w tym dziwnego, że kobiety z KGW umieją śpiewać, tańczyć i haftować.
PolubieniePolubienie
Do tej bogatej listy nazw drinków dodam: Cyce Magdaleny. U nas podają mini drinki w dziesiątkach odsłon. Nie są drogie, więcej w nich pewnie chemii niż alkoholu. Znam dziewczynę, która po wypiciu kilku, chorowała 2 dni. Miłe nazwy drinków nie zawsze służą pijącemu. Czasem płaci za to strasznym bólem głowy. Polecam raczej kieliszek czystej wódki, zdrowszy i przynajmniej widać co pijemy.
Pozdrawiam serdecznie Ultro:)
PolubieniePolubienie
Na początek zamówimy dwa erotyczne drinki: Proszę o Seks i Orgazm na plaży. Potem możemy mocniejsze: Mózg małpy, Jad szatana, Spruty w kalesonach. Zakończymy niebezpiecznymi: Siekierą w plecy i Zgonem w porcie.
PolubieniePolubienie
Ojojoj, aż w głowie szumi od nadmiaru tych procentów. Mam słabą głowę. Jak zwykle lekcja odrobiona 🙂
PolubieniePolubienie
Śpiewają: kochajmy alkoholików, bo nigdy nie wiemy, czy się do nich nie przyłączymy.
PolubieniePolubienie
PolubieniePolubienie
No i nie pamiętał, skąd znal tę Konopnicką…
PolubieniePolubienie
…Choć Konopnicka miała na imię zwyczajnie, czyli Maryśka.
PolubieniePolubienie
No to jeszcze raz Olek Grotowski!
🙂
PolubieniePolubienie
Ech, gdyby każdy napisał, co za nim chodzi, to dopiero byłby koncert.
PolubieniePolubienie
U nas na tych co to lubują się w procentach mówi się „ochlaptusy”.
A ja nie mam głowy do …alkoholi.
Teraz martwię, że wnuczęta wciela w czyn słowa piosenki
PolubieniePolubienie
Ale wesoło się zrobiło, jak to w pubie. Nawet zęby babci sprzeniewierzone.
PolubieniePolubienie
A mówiłam, że na Kneziowisko warto zaglądać…Pod notką o Wszystkich Świętych jest wszystko o wszystkich, choć niekoniecznie świętych. A w komentarzach zbaczających z kursu w pionie i poziomie o gołych babach, dziadkach i kwaterce. I to jest to, dlaczego warto czytać.
PolubieniePolubienie
Ten post to dla mnie udręka. Tak pięknie piszesz o trunkach, a ja.. biedna pić nie mogę 😦 Aż się łezka w oku kręci… 🙂
PolubieniePolubienie
Ale miody możesz, no to miodzio !
PolubieniePolubienie
W moim przypadku to pewnie już za późno, Twój tekst jest jednak świetny, poziom mojej alkoholowej wiedzy wzrósł 🙂 pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Nie ma czego żałować. Na drugi dzień niektórzy to gotowi wodę z sedesu pić. Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Bardzo smakowity temat i tak dowcipnie przedstawiony, że uśmiech nie schodzi z mojej twarzy,
Oczopląsu można dostać, kiedy się popatrzy po sklepowych półkach z trunkami polepszającymi nastrój. Większość z nich znam jedynie z widzenia. Kiedyś u znajomych poczęstowano nas winem Chateau Petru czy Petrus, jakoś tak. Nigdy nie będzie mnie stać na jego kupno i dobrze, bo specjalnie mi nie smakowało. Ostatnimi laty wolę delektować się likierkami, a jeśli już wódka, to czysta. Czasami, dla towarzystwa nie odmówię winka, ale musi być czerwone i wytrawne.
Z najdziwniejszych toastów, jakie słyszałam było: cześć i czołem spotkamy się pod stołem.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Z toastów: pijmy szybciej, bo szkłem przejdzie.
PolubieniePolubienie
Aż to niesamowite tyle win i tyle śmiesznych nazw… a czy one mają coś wspólnego z winem i kulturą picia wina. Myślę, że tutaj chodzi o cenę butelki i zawartość alkoholu, dla ludzi uzależnionych nie ma znaczenia nazwa wina tylko chodzi o to aby to było tanie i zaspokoiło głód alkoholu
pozdrawiam
dobrycoach.bloog.pl
PolubieniePolubienie
Niektórzy ratują ten przemysł Tarnobrzega tak, że wpadają w ciągi uzależniające. A zaczyna się tak niewinnie:
No, to Jan Sebastian Bach.
No, to Borys Polewoj.
PolubieniePolubienie
OMG!!! Już zapomniałam jaka była ta pierwsza nazwa:))) Dużo tego, ale jeśli coś jest w danym kraju często używane i posiada duże urozmaicenie – i nazw przybywa, określeń, epitetów, a nawet całych metafor:))
PolubieniePolubienie
A Pablo Neruda, chilijski poeta widział w kielichu wina kobiece linie, purpurową stopę i krew topazu. Raz ma dla niego kolor dnia, innym razem barwę nocy i budzi wiosnę w sercu.”Liso como una espada de oro”, czyli tak gładkie jak szpada ze złota.
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawy post, można się dużo dowiedzieć, a niektórych nazw w ogóle żem nie znała. Teraz gdy już tyle nazw więcej poznała, muszę czym prędzej zrobić świąteczny zakup. Nawet w sklepach chyba nie ma takiego wyboru, jak u Ciebie. A interesują mnie tylko wódeczki, win nie pijam wcale… o!
„Choć wódka gubi narody, pojedynczym ludziom nie wyrządzi szkody!”
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
Dowcipny komentarz. Słusznie rzeczesz, że gubi narody, a pojedynczych osobników nie. Ci słuchają płyt chodnikowych lub zaliczają rowy. Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Jak byłem piękny i młody, a głupi, tom pijał co podleci, co postawiono i na co starczało… Z biegiem lat i przybywania być może mądrości (a może tylko instynktu samozachowawczego:) przestałem poza piwem i winem pijać wyroby produkowane masowo, a i w tych staram się szukać tych, co piwo jeszcze warzą, a nie produkują… Ostatniego kaca miałem jakieś dwanaście lat temu, gdym się tej właśnie zasadzie sprzeniewierzył po raz ostatni… A tym, co dalej popijają to, co na sklepowych półkach znajdą, dedykuję wiersz Tischnerowej muzy, Wandy Czubernatowej:
„Fto ni mioł kaca nie wiy co to smutek.
Kie kufa drewniano, ocka ropom skute
Kie koty łupiom raciami o blachy,
A wróble bijom w bymby i dziurawiom dachy.
Suchość w cłowieku od serca do dusy.
Bolom cie pazury kudły i usy.
Nie usiedzis, nie legnies, jesce gorzyj siedzieć,
A co kwila ci się beko przedwcorajsym śledziem.
Może i som tacy
Co kaca ni mieli.
Ale co oni w zyciu prześli ?
Co oni widzieli?”
Kłaniam nisko:)
PolubieniePolubienie
Dziękuję za wielce pouczający wiersz. A wiadomo: „Suchość w cłowieku od serca do dusy”. Czubernatowa wiedziała, co to kac.
PolubieniePolubienie